Usuyo był zawiedziony, że nie udało mu się znaleźć żadnego miłego
zakątka, gdzie poczułby przyjemną bryzę. Kręcił się ryzykownie poza
murami Santari, dobre kilkanaście minut, nawet nikogo o tym nie
poinformował. Wierzył, że taki maluch jak on, jest dla wszystkich
nieznaczący, więc po co kogokolwiek martwić, jak można wyjść i nikt
nawet nie zwróci uwagi? No może dopiero wtedy, gdy nie wróci po kilku
dniach. Znając jego formę, nie przeżyłby długo. Tym bardziej, że
ostatnio dobrze poczuł się w przytulnym zakątku miasta. Usuyo znalazł
upragnioną ciszę, na polanie, która ukrywała się głęboko w środku lasu.
Rozglądał się bacznie, czy aby na pewno nic mu nie grozi. Kiedy zgodnie,
serce i umysł podpowiadały, że jest czysto, wyjął z małej torby swoją
ulubioną książkę. Usiadł pod pniem i położył otwarta parasolkę tak, by
mieć do niej szybki dostęp, w przypadku, gdyby musiał się bronić.
Zważywszy na to, że chłopak szybko się wczytuje w różne fabuły,
postępował nierozważnie siadając pod drzewem. Zombiaki zwykle są bardzo
głośne, ale kiedy on wykonuje swoje ulubione zajęcie, to tak jakby miał
klapki na oczach i słuchawki w uszach. Prawie nic go nie rozproszy.
Prawie.. bo wybudził go z romantycznej powiastki, jakieś charknięcie.
Przyłożył książkę do piersi i rozejrzał się nerwowo, przy tym zrzucając
kaptur z głowy. Od razu dostrzegł stojącą obok niego postać i była mu
znajoma. Midori Daishi, często był tym, który przydzielał jej jedzenie.
Wstał prędko i się otrzepał, patrząc na dziewczynę. Była
najprawdopodobniej jego wzrostu, możliwe, że wyższa. Kolejne uderzenie w
słaby punkt chłopaka. Obie postacie wpatrywały się w siebie nawzajem.
Usuyo było niezręcznie i niezgrabnie postanowił rozpocząć konwersacje.
- Hej.. - Uśmiechnął się, jednak otrzymał tylko ostre spojrzenie. Zawsze
miał wrażenie, że dziewczyna jest jedną z tych nieśmiałych i no
wiecie... a teraz przeszły go po całym ciele intensywne ciarki - Wysłali
Cie po mnie? - Zapytał niepewnie chłopak, zaciskając dłonie, w drobną
pięść.
- Kim ty w ogóle jesteś? - Usuyo się zarumienił, dziewczyna kompletnie
go nie kojarzyła. Było mu głupio, że w ogóle pomyślał o tym, że ktoś
ruszy w poszukiwaniu jego osoby.
- Jestem Usuyo Ratara, ja tez mieszkam w Santari. - Powiedział zmuszając
się do uśmiech. Był trochę przybity tą sytuacją. Zauważył jednak, że
spojrzenie Midori stało się łagodne i przyjazne.
- Jesteś poszukiwaczem? - Zapytała dziewczyna podchodząc bliżej
białowłosego. Naprawdę kompletnie go nie kojarzyła, a Usuyo nie ukrywał,
że jej drobny uśmiech o poranku, nie raz poprawił mu humor.
- Ym.. no.. - Usuyo się zmieszał. - Jestem sprzedawcą. - Spuścił wzrok, lecz na jego buzi pojawił się znikomy uśmiech.
- Sprzedawcą? Co tutaj robi sprzedawca? - Dziewczyna nie ukrywała
zdziwienia, a chłopak poczuł się jak dziecko, że musi się teraz ze
wszystkiego tłumaczyć.
- Zwiedzałem. - Zaśmiał się głupkowato, ale Midori widocznie tego nie łyknęła.
- Zwiedzałeś, siedząc pod drzewem i czytając książkę? - Powiedziała
trochę ironicznie, a Usuyo westchnął ciężko, przyznając, że dziewczyna
go ma.
- Chciałem trochę odpocząć od tego wszystkiego. - Schował książkę do
torby i złapał za swoją parasolkę. - To ja nie będę Ci przeszkadzać
Midori... - Dodał.
- Znasz moje imię? - Zamrugała kilkukrotnie, jakby nie dowierzała, że właśnie je wypowiedział.
- Codziennie przydzielam Ci chociaż jedną porcję pożywienia - Powiedział
chłopak z uśmiechem, w nadziei, że jednak dziewczyna coś pamięta.
< Midori? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz