Dni szybko mijały. Życie w mieście było o wiele spokojniejsze niż za
murem. Nie musiałem bać się, że przyjdą po mnie zombie. Mogłem spać
spokojnie, lecz i z tym miałem duży problem. Często miewałem koszmary i
tak było dzisiaj. Poszedłem wcześniej spać, lecz obudziłem się po jakiś
dwóch godzinach. Próbowałem usnąć, ale nic z tego. W końcu wstałem i
szukałem dla siebie jakiegoś zajęcia. Mój wzrok spoczął na gitarze.
Kiedyś, przed apokalipsą często grałem na tym instrumencie. Miałem nawet
ze znajomymi zespół i od czasu do czasu coś tam graliśmy. Ale to były
stare czasy i raczej nie wrócą.
Kiedyś, podczas jednego z wyjść za mur znalazłem gitarę. Leżała w jakimś
mieszkaniu i sobie ją po prostu wziąłem. Bo komu by miała się przydać?
Oczywiście nie obyło się bez narzekań Taigi, która stanowczo odradzała
mi ten pomysł. Ale kimże bym był, gdybym jej nie zrobił na złość?
Oczywiście, że ją wziąłem. Gitara na szczęście okazała się sprawna.
Wystarczyło tylko ją nastroić i gotowe. Wcześniej grałem tylko na
elektrycznej, ale na akustyku również potrafiłem.
Podniosłem się teraz z materaca, który robi mi za łóżko. Wziąłem gitarę i
wyszedłem na zewnątrz. Oparłem się o mur i zacząłem grać. Nie znałem za
dużo piosenek, więc szarpałem struny z pamięci. Zamknąłem oczy i
wsłuchiwałem się melodię. Krzywiłem się za każdym razem, gdy gubiłem
jakąś strunę. Minęło kilka minut, aż usłyszałem czyjeś kroki. Nie za
bardzo przepadałem za ludźmi. Ze mnie zawsze był typ odludka, więc
raczej unikałem tłumów.
- Ładnie grasz. - spojrzałem na przybysza i kontynuowałem - Nie
przedstawiam się, Rin, a ty? - popatrzyła na mnie i podeszła bliżej.
- Siegrain. - powiedziałem cicho.
Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i słuchała jak gra. Nie komentowałem
tego. Póki siedziała cicho nie przeszkadzała mi. Zagrałem jeszcze dwa
utwory, po czym odłożyłem gitarę. Spojrzałem na palce, które
niemiłosiernie mnie bolały. Tak to już jest, gdy nie gra się przez długi
czas. Jeszcze parę razy i się do tego przyzwyczaję. Opuściłem ręce i
splotłem dłonie ze sobą, zakładając za głowę. Wpatrywałem się teraz w
niebo.
- Długo już tu jesteś? - odezwała się po chwili.
Spojrzałem przez chwilę na nią. Wzruszyłem ramionami i westchnąłem, chwilę się zastanawiając.
- Od kilkunastu dni. - odparłem. - A ty?
- Krócej niż ty. - odpowiedziała spokojnie i posłała mi delikatny uśmiech.
Potem ponownie zapanowała cisza. Nie przeszkadzała mi ona. Wpatrywałem
się w gwiazdy wysoko na niebie. Wciąż pamiętam jak kiedyś z kolegami
wracaliśmy o tej porze pijani do domu. Jeden z nich, Mike próbował
zarywać do jednej dziewczyny, mówiąc, że jest mu ona pisana w gwiazdach.
Oczywiście został zwyzywany od gwałcicieli i pobity torebką. Za każdym
razem gdy sobie przypominam tamtą scenę mam ochotę się rozpłakać ze
śmiechu.
Kiedyś życie było łatwiejsze. Jedynym zmartwieniem była praca.
Codziennie śpieszyłeś się do niej, by nie dostać reprymendy od szefa.
Czekałeś do końca miesiąca, abyś otrzymał wypłatę i mógł w końcu wyjść z
kolegami na piwo. Teraz w czasie apokalipsy pieniądze nie mają
znaczenia. Za wszelką cenę chcesz przeżyć kolejny dzień, potem następny.
- Sieg? - usłyszałem głos obok siebie i to on sprowadził mnie na Ziemię.
Często się zamyślam i odpływam gdzieś myślami. Spojrzałem teraz na dziewczynę. Patrzyła się na mnie wyczekująco.
- O co chciałaś spytać? - popatrzyłem na nią uważnie.
Rin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz