Kolejny dzień. Wstałam z łóżka się rozciągając. Spojrzałam na okno,
przez które wpadały promienie słońca. W takim chwilach człowiek myśli,
że jego życie jest normalne, zaraz będzie musiał iść do szkoły lub
pracy, spotka się ze znajomymi, pożegna z najbliższymi, by wieczorem
znowu ich przywitać... ale gdy ja podchodzę do okna, widzę miasto
popadające w ruiny, za którymi murami czyha nagła śmierć. Potwory,
zombiaki, trupiaki i innego ohydztwa kryją się nawet tutaj, w starym
fabrykach, za kontenerami, w dziurach... wszędzie czyha
niebezpieczeństwo.
Wyszłam stąd oknem. Otworzyłam je szeroko i zeskoczyłam sobie od tak.
Mimo, iż było tu dość wysoko, dzięki wystającym kamieniom doszłam na dół
bez żadnego szwanku. Miękko wylądowałam na ulicy przysypanej żwirem i
ruszyłam przed siebie. Nie miałam żadnego celu, raczej znaleźć kolejne
zwłoki, zrobić swoje i czekać do wieczora, aby pójść spać, a potem to
wszystko powtórzyć. Po kwadransie podczas którego nic nie znalazłam,
prócz żywych i nie skażonych, weszłam na dach jakiegoś budynku.
Podchodząc do krawędzi miałam widok na wszystko, włącznie z murem i
lasem rozciągającym się za nim. Nie był on daleko, siedziała na nim
jakaś postać. Kręciła się i rozglądała na boki. Podejrzane... zeszłam z
budynku i skierowałam się w stronę budynku. Na miejscu spotkałam Hayato,
tego denerwującego dupka z wczoraj. Z tym, że wszelka złość i chęć
zamordowania go zniknęła.
Mimo, iż nie chciał gadać, ja wiedziałam swoje. Nikt normalny nie kręci
się w ten sposób na murze, nie rozgląda się w poszukiwaniu obserwatorów,
chyba, że jestem własnie typ typem, którego zachciewa się wolności.
- Nie myślę o wolności i zabawie, tylko o tym, żeby przeżyć. Tacy jak ty
najszybciej giną - odpowiedziałam stojąc na murku i opuszczając dłonie.
Chłopak usiadł sobie wygodnie na krawędzi, gdyby z niej spadł, trafiłby
na trawę.
- Bynajmniej nie umrę z nudów - odpowiedział. Podeszłam bliżej i usiadłam od niego dwa metry. Po co jakaś bliskość?
- A ja z chęci poczucia adrenaliny - spojrzałam na las. Wydawał się taki
normalny, jakby nie kryły się w nim żadne dziwne zmutowane stwory,
które chcą cię zabić bez namysłu, po prostu zielone drzewa, liściaste i
iglaste, wśród których mieszkają niewinne stworzenia jak sarny,
płochliwe jak zające i dzikie jak wilki. Ciekawe co się stało z tymi
wszystkimi zwierzętami... zginęły, czy zmutowały? A może jedno i drugie?
- Ty wiesz, że nawet jeśli uda ci się przeżyć w lesie, to możesz zginąć
pod murem chcąc się tu dostać. I bez zgody chyba nie masz prawa
opuszczać miasta - zachciało mi się palić, dlatego wyjęłam jednego
papierosa i zapaliłam go zapałką potartą o paznokieć. Hayato znowu się
tego przyglądał. Zaciągnęłam się nikotyną.
- Skoro można stąd wyjść po cichu, to można i do niego wejść - skierował wzrok na las i wstał.
- A ja cię spalę, jeśli wejdziesz tu zarażony - pociągnęłam papierosa, a
moje płuca wypełnił szary dym, który po chwili wypuściłam.
- Chociaż wiem kto mnie pochowa - udał radość, na którą nie
zareagowałam. Dalej paliłam papierosa. - Chyba, że chcesz iść ze mną.
Tylko kto potem będzie chował trupy? - udał zamyślenie zmieszane ze
smutkiem.
- Ta, grabarz chowany przez grabarza - prychnęłam. - Mam iść z tobą na pewną śmierć? - zapytałam.
- Od razu śmierć - westchnął. - Jak nie, to nie - podszedł do krawędzi i spojrzał w dół. - Minie cię zabawa.
- Z zombiakami? Chyba podziękuje. Nie bawię się w żadne zabawy, a ty sam
już sobie wyznaczasz datę śmierci - nie poruszyłam się, w spokoju
paliłam papierosa ciesząc się jego zapachem.
- Za duża już jesteś? - zaśmiał się. - Założę się, że jeszcze mnie
zobaczysz przed nocą - spojrzał na mnie. Wystawiłam w jego kierunku
otwartą dłoń.
- Zgoda. Ale jako żywy i nie zakażony - powiedziałam nie odwracając w
jego strony głowy. Dalej gapiłam się w las, zauważyłam za jednym drzewem
czarny cień. Czyhał na nas, a raczej na Hayato. Zginie, to pewne. W
sumie fajnie by było go zobaczyć ponownie, jako każonego, które podpalę i
zakopię. Nagle moja ręka została uściśnięta przed jego wielką rękę.
- O co? - wypuściłam dym.
- A czy to ważne? Nie przeżyjesz.
- Zobaczymy - powiedział nieco tajemniczym głosem. Nie spojrzałam na
niego, nie zmieniłam pozycji. Nie widziałam kiedy zniknął. Ale wiem, że
dzisiaj zginie.
<Hayato? Tego też się nie spodziewałeś xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz