Słysząc, że ktoś zaczyna mnie szukać, nie zwracając uwagi na chłopaka, który chciał jeszcze dyskutować o swoim deserze, ruszyłam w kierunku głosu. Napotkałam taktyka, wraz z innymi ludźmi, którzy żwawo nad czymś dyskutowali. Wiedziałam, że nie będzie to decydowało o losach Santari, ale podejść musiałam. Mężczyźni, spojrzeli na mnie zaskoczeni, lecz szybko ogarnęli swoje umysły. Może poza Mobiusem, wpatrywał się we mnie, z dziwnym uśmiechem. Nie zdziwiło mnie to wcale, jest dobrym członkiem miasta, ale straszliwym kobieciarzem.
- O co wam znowu chodzi? - Westchnęłam zmęczona, ciągłymi kłótniami. Co może być tym razem? Za tłusty ser? Żyłki w mięsie?
- Domaga się dodatkowych warzyw - Prychnął jeden strażnik, trzymając mocno swoją tackę, jakby w obawie, że zaraz ktoś mu ją weźmie i już nie odda. Czasami śmieszyło mnie takie zachowanie, ale prawie każdy miał jakieś swoje przyzwyczajenia.
- Powiedziałem, że oddam kawałek sera, za więcej warzyw, uczciwa wymiana, więc się nie wtrącaj - Burknął, najwidoczniej zawiedziony, że jego plan nie poszedł tak gładko, jak na początku by tego chciał. Patrzyłam na to, jak się kłócą, jeśli dalej tak będzie to dojdzie do rękoczynów i skończy się na bójce w całej stołówce. Bez słowa podeszłam do okienka, gdzie poprosiłam o marchewkę i jabłko, co dostałam bez zbędnych słów, a nawet zapisywania tego w notatniku. Ugryzłam kawałek warzywa i włożyłam je na tackę Mobiusa, gromiąc obydwóch wzrokiem.
- Czyli co, teraz od tak dostaje się dodatkowe racje? A może wystarczy ładna gęba i bycie na każde skinienie? Do łóżka też jej tak chętnie wchodzisz? - Słysząc to, wręcz zaczęło się we mnie gotować. Nie bije swoich ludzi, staram się nawet być dla nich miła, ale każdemu mogą puścić nerwy prawda? Moje puściły właśnie w tym momencie. Nawet się nie zawahałam, kiedy ma pięść spotkała się z nosem strażnika. Upadł z hukiem podłogę, tamując krew, która lała się z jego nosa. Ułożyłam nogę na jego brzuchu, nieco na niego naciskając. Na razie znałam swój umiar.
- Jeszcze raz usłyszę takie teksty w moim kierunku, a Cię zabije. Nie potrzeba tutaj takich ludzi, dlatego miej się na baczności - Odgarnęłam z twarzy włosy, i odsunęłam się na kilka kroków - I nawet nie próbuj brać leków przeciwbólowych, bo uderzę jeszcze mocniej - Zagroziłam odwracając się na pięcie. Cisza towarzyszyła mi, aż do wyjścia z budynku. Idioci, okaże się dla kogoś nieco litości, a raczej dobroci to uważają, że muszę czerpać z tego jakieś korzyści. Nienawidzę takiego toku myślenia. Wróciłam zezłoszczona do mieszkania, gdzie zostałam jeszcze lepszy widok. Sieg leżał w najlepsze na mojej kanapie i spał zadowolony, jakby tego było mało, cała paczek ciastek, które powinny stać na stole nagle zniknęły. Chodziłam po pokoju kalkulując całą tą sytuację. Próbowałam go obudzić, ale spał jak zabity. Nawet sprowadziłam, czy oddycha.
Oparłam się o ścianę i przez chwilę przyglądałam się mężczyźnie. Sama pamiętam, jak pierwszy raz mogłam się wyspać, bez najmniejszych obaw, że cokolwiek mnie zaatakuje. Było to najpiękniejsze uczucie, jakie można sobie wyobrazić, w tych właśnie czasach. Postanowiłam go zostawić w takim stanie, jak zastałam. Zabrałam jedynie piżamę i poszłam do łazienki, gdzie się ogarnęłam. Włosy rozpuściłam i rozsiadłam się na dywanie przed salonem z kartami. Nie miałam z kim grać, ale zawsze miałam jakąś rozrywkę. Prawdę mówiąc, dzięki kartą zapominałam o wszystkim, co mnie otaczało.Kończyłam właśnie swoją partyjkę, kiedy doszły do mnie dźwięki przeciągania się i zdecydowanego zadowolenie. Jednym ruchem dłoni schowałam wszystkie karty do małego pudełeczka i spojrzałam w kierunku kanapy.
- Nie będę krzyczeć - Gdyż nie mam dzisiaj już na to ochoty, a z doświadczenia wiem, że za dużo krzyku wiąże się później z chorym gardłem - Oddawaj moje ciasteczka i opuść mój pokój, a może nawet Cie nie zabije - Włożyłam karty do małej szafki i spojrzałam na niego z powagą.
- Ile spałem? - Ziewnął, zupełnie nie zwracając uwagi na moje słowa. Irytuje mnie to, coraz bardziej.
- Nie wiem, mam to w nosie, wynoś się z mojego mieszkania i oddawaj ciastka! - Wykopałam go ze swojej kanapy, sama na nią zasiadając. Wyciągnęłam rękę do leżącego chłopaka, który był rozbawiony całą tą sytuacją - Oddawaj - Dodałam niezadowolona ze straty swoich ukochanych ciastek, które ciężko było schować przy bramie.
- Nie wiem o co Ci chodzi - Wstał, strzepując z siebie niewidzialny dym - Gustowna piżama - Kącik ust podniósł się momentalnie, a ja przewróciłam oczami.
- Nie będę się z Tobą bawić - Mruknęłam, podcinając mu nogę, przez co ponownie znalazł się na ziemi. Zaczęłam go przeszukiwać, co najwyraźniej sprawiało mu jeszcze większy ubaw - Złodzieje, nawet w mieście są - Mruknęłam sama do siebie, jednak na tyle głośno, aby to usłyszał. Specjalne przygwoździłam go swymi nogami, aby nie mógł wstać, a także przy okazji sprawić, że to ja leżałabym na ziemi. - Aha! - Krzyknęłam wyciągając w końcu paczkę ciastek, która i tak była nieźle ujedzona. Brakowało co najmniej połowy.
- Och no daj spokój, głodny byłem - Przewrócił oczami, najwyraźniej poddając się.
- Mam to gdzieś, to moje - Burknęłam - W ogóle dlaczego spałeś na mojej kanapie, każdy dostaje swój kąt do spania, jak się zasłużysz to nawet własne mieszkanko możesz dostać - Zmarszczyłam brwi.
- Nie powiedziałaś mi o tym - Wzruszył ramionami
- Trzeba było zapytać kogokolwiek, a nie iść do mnie spać - Warknęłam
- Dobra, już się tak nie złość bo to urodzie szkodzi. Zejdziesz ze mnie? - Podniósł brwi, na co tylko prychnęłam, ponownie siadając wygodnie na kanapie.
- Dostaniesz na razie mieszkanie z dwoma innymi mężczyznami, jednak każdy ma swój pokój, nie radzę im niczego zabierać, bo mogą się wkurzyć - Ostrzegłam.
- A jakieś klucze dostanę? - Zapytał i zamiast kierować się do wyjścia to przysiadł na małym stoliku, aby na mnie spojrzeć.
- Nie używamy kluczy, wszystkie drzwi są otwarte cały czas, dla bezpieczeństwa. W razie jakiegoś zagrożenia, nikt się nie dobija do mieszkania, aż ktoś łaskawie otworzy - Wyjaśniłam obojętnie, patrząc na niego. Najwyraźniej był zaskoczony takimi zasadami.
- Czyli w każdej chwili ktoś może do mnie wejść? - Zapytał, jakby nie rozumiał tego co mówiłam kilka minut wcześniej.
- Tak, przyjdę jutro w nocy i Cię zabiję - Przewróciłam oczami - Nikt nie będzie do Ciebie wchodzić, jeśli nie będzie zagrożenia, Ty rób to samo. Tyczy się to wszystkich, moich drzwi zwłaszcza.
Sieg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz