"Gdyby zombie byli dobrzy, a ludzie to potwory. Mogliby żyć dalej, lecz
to nie jest możliwe. Zombie to potwory, jedną myślą się kierują, a jest
to głód/mózgi.. To takie nierealne. W bajkach, w filmach była o nich
mowa, a teraz są na co dzień. Codziennie można je spotkać, za murem.
Horda różnorakich umarlaków. Mimo iż ich się zabije to jest ich zbyt
wiele. Ludzi jest coraz mniej, z każdym dniem ich ubywa. Może i jestem
wojownikiem, ale mimo to nikt nie chce zostać ugryzionym. Ci, co chcieli
się zabić, teraz starają się przeżyć. Nikt nie chce zostać zjedzonym
albo stać się jedynym z nich".
Z rozmyślań wyrwał mnie tors, wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę, słońce
go przysłaniało. Przymrużyłam oczy, obielam jego tors. Mięśnie, napinał
się... Myślałam, że to ktoś z rodziny, moment oni nie żyją. Momentalnie
odskoczyłam jak poparzona od osobnika. Chciałam już odejść, zostałam
zatrzymana i przyparta do muru. Podniósł mój podbródek, spojrzał na
mnie, a ja na niego. Jego oczy są w kolorze złota. Czemu go nie
odepchnę?
- Wpadłaś na mnie, spojrzałaś, przytuliłaś, odskoczyłaś jak poparzona i
chciałaś odejść. Nic mi nie powiesz. - powiedział spokojnie patrząc na
mnie
- Zamyśliłam się, pomyliłam cię, zapomnij o tym zdarzeniu, teraz muszę
już iść. - próbowałam odejść, udało mi się, lecz usłyszałam szept przy
uchu.
- Nie zapomnę. - szepnął, przeszły mnie ciarki.
Poszłam, gdy skręciłam w uliczkę zapaliłam. Kierując się do domu. Nuciłam sobie jakąś piosenkę.
***
Leżałam na dachu, aby móc patrzeć co się dzieje za murem. Snajperkę mam
przygotowana, tłumik. Patrzyłam przez celownik, leżąc na kocu. Jakoś
było mi wygodnie. Gdy tak patrzyłam, chciałam się wybrać do miasta. Może
spytam żołnierzy, może mi pozwolą wyjąć i przejść się po miejsce.
Rozłożę ładunki, może tym szybciej znikną choć też mogę ich narazić. Na
razie jest czysto, ale od czasu do czasu się jakieś zjawia.
Jest tak cicho nic się nie dzieje. Odłożyłam broń, położyłam się na plecy i patrzyłam na chmury.
- Widzę królika, żółwia i dziewczynkę na huśtawce. - powiedziałam do siebie. Leżałam tam do nocy, patrzyłam na gwiazdy.
Wstałam zabrałam wszystkie swoje rzeczy i zeszłam z dachu. Wracałam do
domu, ale usłyszałam jak ktoś gra na gitarze. Poszłam w tamtym kierunku,
doszłam do jakiegoś miejsca, weszłam i patrzyłam na chłopaka.
- Ładnie grasz. - spojrzał na mnie kontynuowałam - nie przedstawiam się Rin, a ty? - patrzyłam i podeszłam bliżej.
- Siegrain. - powiedział
Usiadłam naprzeciwko niego i słuchałam jak gra.
Siegrain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz