Uśmiechnął się pod nosem, widząc nagłe zainteresowanie dowódczyni.
Zastanowił się, od czego powinien zacząć. Od opisu ogólnej sytuacji,
jaka miała miejsce, gdy był tam po raz ostatni? Czyli mianowicie... Nie
był pewien, ile właściwie spędził już tutaj dni?
- Z buta to godzinę stąd - mruknął cicho. - Jeśli utrzymamy dobre tempo i
nic nam nie przeszkodzi, rzecz jasna. Nie wiem, co dokładnie tam jest,
ale przynajmniej cały regał ze środkami przeciwbólowymi - oznajmił, na
moment zawieszając wzrok na Taidze. Jej twarz wyrażała pełne skupienie,
jakby analizowała już dokładny przebieg tego, co zamierza zrobić.
- Każdy lek jest cenny - odezwał się Mobius, patrząc to na jednego, to
na drugiego, jednak ostatecznie również zawiesił się na ich
czerwonowłosej towarzyszce. Swoją drogą, ciekawy kolor. Wątpił, żeby nie
był naturalny, bo skąd wzięłaby tą farbę? Czy cokolwiek, czym
uzyskiwałaby dany odcień? Może jakaś choroba, albo na prawdę dziwna
rudość. Ruda dowódczyni? Czemu by nie...?
- Kontynuuj - mruknęła, obrzucając stojącego po jej prawej stronie
chłopaka, uśmiechającego się głupkowato, jakby właśnie nie dostał
cichego ochrzanu za to, że "przerywa" mu w opowiadaniu o pomocy
medycznej, jaką mogliby otrzymać po dostaniu się na miejsce bez
poniesienia większych szkód.
- No, więc sprawa wygląda tak. Musimy dojść nad rzekę...
- Musimy? - przerwała mu Taiga. Podniósł kącik ust do góry, wiedział, że się skapnie szybciej, niż by chciał. Ale...
- Jest tutaj wiele rzek. Mogę zaprowadzić, z resztą... Skoro mam tutaj
zostać, muszę coś robić. Czemu by nie zwiadowca? Brzmi ciekawie,
sprawdziłabyś mnie. Mam dość dobrą orientację w terenie, nawet gdybym
miał wytłumaczyć drogę lub wskazać ją na mapie... A więc? Przyjmiesz
mnie jako zwiadowcę? - uśmiechnął się najsłodziej, jak potrafił chcąc w
ten sposób pokazać, że doskonale wie, czego chce i jak tego osiągnąć.
Chociaż tak na prawdę to chyba nie taka jest rola zwiadowcy... Ale na
prawdę chciałby się wybrać w końcu poza mury miasta. Natomiast kobieta
zamiast odpowiedzieć, zmiażdżyła wręcz spojrzeniem Mobiusa.
- Czy jest coś, czego mu jeszcze nie powiedziałeś? - syknęła
nieuprzejmie, kierując swoją wypowiedź do właśnie podnoszącego w geście
obronnym ręce, chłopaka. Westchnęła, pocierając dłonią zatoki sitowe,
jakby to miało zwalczyć migrenę. Która albo na prawdę ją nawiedziła,
albo też to udawała. - Zobaczymy później, na razie mów, kończy nam się
czas - popędziła, zbywając wszystko machnięciem dłoni,zdającym się mu
bić oburzeniem i zniecierpliwieniem. No bo chyba tak było.
- Załóżmy, że już jesteśmy - celowo nacisnął na drugi czasownik - na
miejscu. Byłem tam dzień wcześniej, zanim nie spotkałem waszych ludzi i
mnie tu nie zawlekli - powiedział to bez emocji, całkiem normalnie.
Zupełnie, jakby nie wiązał z tym żadnych uczuć i to zdarzenie było na
porządku dziennym i nie miał o czym mówić w tej sprawie. - Spotkałem
paru Szwędaczy, ale nieszczególnie zwracali na mnie uwagi. To naprawdę
dziwne, powinnaś to zbadać, gdy już tam będziemy. Zdawali się czegoś
szukać, może jednak chodziło o zwykłego członka ich grupy, czy coś...
Mniejsza z tym. Budynek nie jest wysoki, a żeby dostać się do środka,
musimy wejść przez okno na pierwszym piętrze. Drzwi frontowe i tylne są
zabite deskami, a wątpię, żebyście chcieli marnować czas na bawienie się
z tym. W środku jest również paru Szwędaczy oraz Stonóg. Na nie trzeba
jednak uważać, czają się na pułkach, jedna prawie mnie dziabnęła, gdy
tam byłem. Do tego na parterze są dwa zamknięte pomieszczenia, słychać
zza nich dziwne odgłosy. Serio dziwne, nie słyszałem jeszcze nigdy
podobnych, a niezbyt miałem ochoty odkrywać, co jest za nimi. Mówię tak
jakby coś. Ale jeśli coś, co kryło się za tymi drzwiami wyszłoby i
okazało się dość groźne... ostrzegałem. Tak tylko mówię - wyjaśnił z
grubsza, jak wygląda sytuacja.
- Nie brzmi za ciekawie, ale w sumie bywało o wiele gorzej. Ja w to
wchodzę- odezwał się szarowłosy chłopak, który jeszcze nie dawno mówił,
że jest taktykiem, gdy pytał się go, co właściwie tutaj robią przez ten
cały czas i jak wygląda życie w Santari. Więc jakim cudem w to wchodzi?
Czy on też ma zamiar się wybrać? Oczywiście sam wybierze się, o ile
dowódczyni się zgodzi... Z tym może być mały problem.
- Jeśli będziemy uważać, to bułka z masłem - pokiwał głową na zgodę Igarashi. Taiga przewróciła oczyma.
- Zawsze uważamy - stwierdziła, jakby to była najprostsza do
stwierdzenia rzecz na świecie. Boże, jeszcze chwila, a walnie jakiś
tekst, że nowi zawsze matkują i w ogóle.
< Taiga? Mobius? Czy zabierzecie małego Hayato na poszukiwania??? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz