Nie dam wyprowadzić się z równowagi byle chłystkowi. Celowo próbuje mnie doprowadzić do wybuchu gniewu, głupia nie jestem, widać to po nim. Sama miałam ochotę go udusić i wyrzucić przez okno, symulując nieszczęśliwy wypadek, ale nie powinnam. Czy ja rzeczywiście muszę tutaj kogoś zabić, żeby zdobyć sobie szacunek tych nowych? Czy nie wystarczy im sam fakt, że jestem tutaj jebanym dowódcą? Spojrzałam na pierniki, które już dobre pół roku leżały za książki. Obyś skończył przez nie na kiblu, umierając w agonii. Też mi wielka rzecz, po prostu na śniadanie dostanie 1/3 swojej porcji, a reszta pójdzie do mnie, jako rekompensata. Sam fakt, że czuł się tak swobodnie w moim mieszkaniu, doprowadzał mnie do furii. Wszystko miało tutaj swoje miejsce, o wszystko musiałam walczyć, nic nie dostałam za darmo, nie raz dla głupich ciasteczek musiałam pokonać kilkanaście zombie. Dlatego nienawidzę mężczyzn, upierdliwi, myślą, że wszystko im się należy i że można im grzebać, w każdym miejscu. Poukładałam książki w odpowiedniej kolejności, wciskając mu całe opakowanie pierników do rąk i wskazując na drzwi.
- Wypad - Mruknęłam, na co jedynie się zaśmiał. Gdyby on tylko wiedział, jak właśnie sobie grabi u mnie takim zachowaniem - I po cholerę się wracałam żeby Cię uratować, mogłam Cię zostawić w tej aptece i byłby święty spokój! - Warknęłam łapiąc go za ubrania i podnosząc do góry
- Złość urodzie szkodzi, a Ty nie masz czym szastać - Mrugnął do mnie, na co wręcz mi się zagotowało.
- Czy Ty wiesz kim ja jestem? Twój ptasi móżdżek ogarnia, że jeden mój rozkaz, a nie dostaniesz jedzenie przez tydzień? - Podniosłam jedną brew dokładnie mu się przyglądając. Najwyraźniej nie brał moich słów na poważnie, gdyż cały czas na jego twarzy gościł rozbawiony uśmiech. Przez takich ludzi, później rodzą się plotki, że zła, okrutna i bez sumienia, czy też litości. Puściłam go, a sama zaczęłam głęboko oddychać i w myślach liczyć do 10. Pomimo, już późnej pory udałam się do swojego pokoju, gdzie przebrałam się w typowy strój, mianowicie czerwone dresy i bandaże zamiast bluzki. Schowałam katany i związałam włosy. Sieg wciąż siedział na kanapie z miną zwycięscy. Najwyraźniej stwierdził, że dałam sobie spokój, a tym samym odpuściłam. Dobre sobie. Stanęłam przed nim, z poważnym wyrazem twarzy.
- Idziesz sobie? Z chęcią poczekam na Twój powrót - Machnął dłonią, zupełnie tak, jakby był już u siebie.
- Idziesz ze mną, pokaże Ci coś. Może da Ci to do myślenia - Skrzyżowała dłonie na ręce, przez co zmarszczył brwi - Mały obchód - Przewróciłam oczami widząc jego niepewną minę. Po kilku minutach zastanawiania się w końcu wstał i bez słowa ruszył obok mnie. Schowałam dłonie do kieszeni, rozglądając się dookoła, idąc w wyznaczonym przez siebie kierunku.
- A więc, gdzie chcesz dokładnie iść? - Zapytał w końcu. Czyżby zaczął się bać?
- Chce Ci coś pokazać, no przecież już mówiłam. Pamiętaj, że nie lubię się powtarzać - Nim zdążył odpowiedzieć, głupim tekstem na moje słowa, naprzeciw wyszedł nam Mobius. Uśmiechnął się na nasz widok, nie kryjąc przy okazji zaskoczenia.
- Co robisz tutaj z nim? Coś się stało? - Zapytał patrząc na chłopaka, który nie rozumiał za wiele z jego słów.
- Nie, wszystko dobrze. Chce mu tylko coś pokazać. Widzimy się na śniadaniu, pa - Pomachałam mu ciągnąc za sobą bruneta. Spojrzał na mnie z ukosa, jakby wyczuwając już jakieś niebezpieczeństwo. Tylko, że teraz nie było odwrotu. Stanęliśmy przed dosyć sporymi drzwiami.
- Drugie wyjście? - Zapytał zaskoczony, na co pokiwałam przecząco głową - A więc co? - Zacisnął pięści, gotowy na ewentualny atak z mojej strony.
- Nic złego, zapewniam Cię, że nie ma tam niebezpieczeństwa - Podniosłam ręce w geście obronnym. Otworzyłam drzwi, gdzie ukazała nam się ciemność. Izolatka. Jak widać, potrzebuje czegoś co nieco ostudzi jego zachowanie. Zazwyczaj spędzają tam czas ludzie, u których znaleziono niebezpieczne zadrapania, albo nowi, którzy są agresywni i nie da się z nimi współpracować.
- Zapomnij, że tam wejdę - Zaśmiał się chcąc odejść, ale szybko go dogoniłam. Zaliczył spektakularne spotkanie ze ścianą, uważając przy tym, aby nie złapał nosa, czy czegokolwiek innego. Otumanionego wrzuciłam do środka, zamykając za nim drzwi. Okrutne? Może trochę, ale niech się nauczy, że mnie się nie denerwuje.
- Dobranoc! - Krzyknęłam z uśmiechem na ustach, co spotkało się z mocnym uderzeniem w drzwi.
- No weź się nie wygłupiaj, nie możesz mnie tutaj zostawić! - Krzyknął, na szczęście był on dobrze tłumiony, przez grube drzwi.
- Mogę i zostawiam. Do rana mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie, jak będziesz się rzucać, to zapomnij o śniadaniu - Spojrzałam na swoje paznokcie opierając się o ścianę. Poczekałam na strażników, którym wszystko wytłumaczyłam. Dostali jasne rozkazy, że nikt poza mną, nie może go wypuszczać. Może nie powinnam wyciągać aż tak radykalnych środków, ale cóż ja mogę poradzić na to, że aż tak bardzo mnie zdenerwował? Przecierpiałabym te ciastka, ale bałagan i grzebanie w moich rzeczach to była gruba przesada. To śmieszne, ale przypomina mi trochę Mobiusa, tylko, że białowłosy potrafi uszanować moją prywatność.
Sieg? Kiepskie, ale anime czeka xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz