Stałem na naszym
murze oparty prawym ramieniem o ścianę budynku. Snajperka leżała tuż
obok moich stóp, abym w nagłym wypadku mógł ją jak najszybciej
dosięgnąć. Chociaż chyba, jak na razie nic się takiego nie zapowiadało.
Mógłbym się nawet zdrzemnąć i nikt by nie zauważył, a wszystko zostałoby
na miejscu, jednak moje poczucie obowiązku w jakimś stopniu mi to
uniemożliwiało, dlatego więc nadal stałem, mimo że byłem na pograniczu
jawy, a rzeczywistości, oczy same mi się kleiły, a ziewanie nie ustawało
i jedynie się wzmagało, co doprowadzało mnie już do szału. Westchnąłem
ciężko i poklepałem się dłońmi po policzkach. Mogłem jednak wybrać inne
stanowisko, bycie strażnikiem jest chorobliwie nudne. Tutaj nigdy nic
się nie dzieje. Mogłem zostać zwiadowcą, miałbym wtedy przynajmniej
jakąś przygodę, chociaż... czy właśnie tego nie potrzebowałem? Po tych
dwóch latach tułaczki po świecie, patrzenia jak inni ludzie umierają na
moich oczach? Hm... W sumie mógłbym siedzieć całe życie bezczynnie na
murach i obserwować wszystko z góry. Jak to pięknie brzmi, siedzieć
bezczynnie i nic nie robić. Tak, to zdecydowanie do mnie pasuje. Ach,
sarkazmie, ty mój kochany ojcze ironii.
Zachichotałem cicho
pod nosem i oparłem się plecami o ścianę budynku. Od razu wzięło mi się
na ziewanie, przez co w kącikach oczu pojawiły mi się łzy. Szybko
starłem je wierzchem dłoni, by mi nie przeszkadzały. Swój wzrok powoli
skierowałem na drugą stronę muru. Nadal nic, żadnych oznak życia,
jedynie drzewa i jeszcze mocniej zniszczone budynki oraz bardziej
obrośnięte pnączami niż w tej części miasta, gdzie znajdowała się osada
ludzka. Prychnąłem i opuściłem powieki. Gdybym miał przynajmniej z kimś
pogadać... Przynajmniej by mi się nie nudziło i zawsze mógłbym poćwiczyć
swoje cudowne i arcyśmieszne żarty na takim nieszczęśniku. O tak, tak
mógłbym pracować.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem w niebo. Na
całym nieboskłonie były porozrzucane jasnoszare chmurki, jednak słońca
nie zasłaniały, przez co piekielnie grzało, a niestety wiatr nie działał
na moją korzyść, bo w ogóle się nie pojawił. Przekląłem pod nosem i
osunąłem się na ziemię. Przynajmniej moja zmiana warty się kończyła, za
niedługo miał przyjść jakiś inny strażnik na moje miejsce i teraz to on
pocierpi z nudów oraz gorąca. Czyli w sumie mogłem się trochę
zdrzemnąć... Chyba nikt mnie za to nie zabiję, jak stracę czujność na tę
pięć krótkich minutek. Założyłem na głowę kaptur i zamknąłem oczy,
miałem ochotę zamknąć je na chwilę, czy coś, jednak nie przewidziałem
tego, że całkowicie odpłynę i to chyba na dłużej niż te parę minut...
~*~
Obudziło
mnie lekkie szarpnięcie w ramię. Otworzyłem zaspane powieki i
spojrzałem w górę. Ujrzałem sylwetkę mężczyzny, dość... dużego
mężczyzny. Nie mogłem oszacować ile miał lat, ani jak dokładnie
wyglądał, bo słońce raziło mnie w oczy, nawet ich przymrużenie na
niewiele się zdało. Wstałem więc z ziemi i otrzepałem tyłek z brudów, by
następnie móc spojrzeć na przybysza i tym razem się dokładnie
przyjrzeć. Miał blond włosy wygolone po bokach głowy, nos miał prosty, a
oczy złote i duże. Ubrany był w dość wygodny i cienki strój, na stopach
miał założone buty do biegania.
Spojrzałem mu w oczy i
uśmiechnąłem się szeroko, jednak on nawet nie podniósł kąciki ust do
góry, bo jedynie co zrobił, to prychnął pod nosem.
- Przespałeś swoją wartę? - spytał się mnie groźnie, na co odpowiedziałem mu śmiechem.
- No coś ty! Na chwilę się tylko zdrzemnąłem.
- Jasne - powiedział bez przekonania. - A ta drzemka trwała...?
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszyłem ramionami. - Nie mam przecież zegarka - pokazałem mu nagi nadgarstek u lewej ręki.
-
A jak by coś podeszło do murów, a ty byś spał, to jak myślisz, co by
się stało? Co byś zrobił? - zadał kolejne pytanie, tym razem podnosząc
brwi ku górze.
- Niestety, muszę cię rozczarować, nic nie podeszło do murów - pokręciłem przecząco głową.
- A jakby podeszło? - spytał się jeszcze raz.
-
A podeszło? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, co niewątpliwie tego
blondyna wkurzyło. Już widziałem tę żyłkę na czole, która mu mocno
pulsowała. Zazgrzytał zębami i burknął coś pod nosem, co niestety nie
usłyszałem, a szkoda. - Mówiłeś coś?
- Nie nic, tylko
powinieneś zostać chwilę dłużej na warcie, jak nie chcesz by dowództwo
się o tym dowiedziało - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Nie
podobał mi się ten ton, jak i wypowiedziane zdanie. Spojrzałem na niego
spode łba i fuknąłem.
- Czyli mówisz, że mam tu z tobą zostać? - spytałem się dla pewności.
-
Tak, o ile nie chcesz by ktoś się o tym dowiedział - przytaknął na
potwierdzenie moich słów i jeszcze mocniej wyszczerzył zęby, jeśli w
ogóle to było możliwe.
Jęknąłem i spojrzałem na niego
błagalnym wzrokiem. Nie chciałem przez kolejną, pewnie godzinę, spędzić w
tym upale. Wolałem pójść się schłodzić w moim małym mieszkanku niż
wygrzewać się tutaj. Warknąłem parę przekleństw i z powrotem usiadłem na
podłożu, plecami opierając się o ścianę. Założyłem sweter na głowę i
ramiona, który wcześniej z nich spadł, gdy wstawałem i wbiłem wzrok w
ziemię. Czyli jednak mogłem nie zamykać tych cholernych oczu i teraz
siedziałbym w swoim chłodnym pokoiku w spokoju... Ugh, głupi ja.
<Alexander? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz