Owinęłam nogi wokół jego tali, napawając się chwilą. Nigdy nie miałam
tak silnych doznań, jak w tej chwili. Tak dawno, nie byłam z żadnym
mężczyzną, że zapomniałam już, jakie to cudowne.
Jego ciało, rozpalone
usta, zapach unoszący się w powietrzu i jego przyrodzenie, które nie
zamierzało tak szybko odpuścić. Po kolejnych zdecydowanych pchnięciach,
odchyliłam głowę, starając się ze wszystkich sił trzymać zamknięte usta.
Jedną dłonią złapałam się o szafkę, która pod wpływem siły zaczęła się
przesuwać, a książki oraz różnego rodzaju ozdóbki z niej spadać. Byłam,
już tak blisko.
- Nie hamuj się - Wyszeptał mi do ucha, pozostawiając po sobie kolejny ślad na mojej szyi.
Był
tak zdecydowany. W tej chwili to on panował nad sytuacją, nie byłam
nauczona do tego, że ktoś jest nade mną, że to nie ja rządzę. Podobała
mi się jego stanowczość, to, że nie traktował mnie jak jajka, które
zaraz ma się zbić. Zacisnął dłonie na moich udach, wchodząc we mnie tak
gwałtownie, że mimowolnie z moich ust wydobył się stłumiony krzyk.
Dochodziłam i było mi cholernie dobrze. Z każdym kolejnym ruchem,
hamowałam się coraz mnie. W końcu delikatny krzyk wydarł się z gardła, a
ciało wygięło niczym łuk. Wbiłam w jego ramiona paznokcie, czując falę
gorąca i dreszczy, które przechodziły przez moje całe ciało. Po minucie
poluźniłam uścisk, otulając go ramionami. Starałam się unormować oddech,
co w tej sytuacji było niemożliwe. Chłopak cały czas znajdował się
wewnątrz mnie.
- Jeszcze nie skończyłem - Wymruczał, gdy jego
dłonie spoczęły na pośladkach. Zacisnął na nich swoje palce, przez co
syknęłam cicho przez zęby. Z uśmiechem i łatwością przeniósł mnie na
kanapę. Rzucił mnie na miękki materiał, nachylając się i całując
namiętnie. Nasze języki stawały się jednością, podczas gdy jego dłonie
cały czas wędrowały bez celu po moim ciele. Przyciągnęłam go do siebie,
kładąc się przy tym na plecach. Wszedł we mnie bez żadnych ostrzeżeń,
zupełnie tak, jakby zaraz miała uciec i już nigdy więcej nie wrócić.
Pomimo, że chwilę wcześniej kończył w moich ustach, to miał teraz tyle w
sobie siły. Zaczęła mnie ciekawić, co by było, gdybyśmy zaczęli już u
mnie w mieszkaniu. Przeciągnęłam paznokciami po jego skórze, zapewne
zostawiając spory ślad.
- Wybacz - Wymruczałam, zanurzając twarz
pomiędzy ramieniem, a szyją. Zaśmiał się słysząc, że ledwo mogę mówić.
Cóż mogłam poradzić, że kolejna fala dreszczy i ciepła zaczęła po mnie
przebiegać. Dodatkowo, gdy zaczął przygryzać moje sutki, krzyknęłam z
rozkoszy, oplatając go udami i zaciskając je na nim.
- Nie tak
mocno - Zaśmiał się, starając się poluźnić uścisk. No tak, zapomniałam,
że wciąż jest ranny. Kiedy dreszcze stopniowo zaczęły się oddalać,
rozluźniłam nogi, które mimowolnie opadły na kanapę. - Zmęczona? -
Wyszedł ze mnie, nachylając się nade mną, aby złożyć kolejny pocałunek.
-
Ani...Mi się... Śni - Uśmiechnęłam się zalotnie, zmieniając pozycję, na
"pieska". Wypięłam się w jego kierunku, odsuwając na bok włosy.
Odwróciłam głowę z uśmiechem i błyskiem w oku. Jego uśmiech nie schodził
z twarzy, co jeszcze bardziej mi się podobało.
- Nie narzekaj,
jeśli nie będziesz mogła jutro chodzić - Złapał oburącz za moje biodra,
wsuwając się do środka. Z początku poruszał się wolno, delikatnie, wręcz
starannie. Było mi przyjemnie, ale po takiej grze wstępnej i
wcześniejszych doznaniach, pragnęłam go poczuć całego. Wielkość,
długość, wszystko miał idealne. Nie był mały, czułam go w sobie bardzo
dokładnie, ale nie był też zmutowanym olbrzymem, który zadawałby mi ból.
Rytmiczne poruszanie się i zgranie, naszych ciał, doprowadziło, że
oboje skończyliśmy w tym samym momencie. Leżał na mnie dysząc ciężko,
samej również ciężko było mi wstać czy też się podnieść. Dopiero, gdy
nasze oddechy wróciły do normy, wstał uwalniając mnie przy tym. Usiadłam
na kanapę, pomimo iż wciąż kręciło mi się w głowie po takich
doznaniach. Try orgazmy w ciągu godziny. Nigdy nie byłam tak wykończona i
zadowolona jednocześnie.
- M...Masz.... Wodę? - Wciąż ciężki
było mi z siebie cokolwiek wydusić. Po spotkaniu naszych spojrzeń,
poczułam jak się rumienie.
- Mam - Pocałował mnie w policzek,
wstając. Widać, nie przejmował już tym, że widzę go takiego jak Pan Bóg
stworzył. Podał mi butelkę z chłodną wodą, którą wypiłam prawie
duszkiem. Otarłam usta zewnętrzną stroną dłoni, oddając mu to co
zostało. - Słodko mówisz, wiesz? - Zaśmiał się, przyglądając mi się z
uwagi. Przewróciłam jedynie oczami i pokazałam język. Znalazłam swoje
ubrania, w które zaczęłam się ubierać. - Myślałem, że zostaniesz na noc -
Zauważył dopijając wodę, którą zostawiłam.
- Zostaje, ale to nie powód, żebym siedziała nago - Uśmiechnęłam się delikatnie.
-
Absolutnie by mi to nie przeszkadzało - Wyszczerzył się, po czym sam
założył bokserki i szare dresowe spodnie. Przyciągnął mnie do siebie,
mocno przytulając. Nie opierałam się, czułam się dobrze w jego
ramionach... Taka... Bezpieczna?
-
Nie wiem, jak Ty, ale ja jestem padnięta - Wyznałam, kierując
spojrzenie w jego kierunku. Skinął głową, podnosząc mnie, na tak zwaną
księżniczkę. Biodrem uderzył w jedne drzwi, które ukazywały sypialnie.
Delikatnie ułożył mnie na łóżko, kładąc się obok. Bez słów,
przytuliliśmy się do siebie, zamykając oczy. Nie wiem, jak chłopak, ale
ja już po kilku minutach spałam, jak zabita. Obudziłam się rano w jego
ramionach. Spojrzałam na niego z uśmiechem i niepewnie pocałowałam w
policzek. Usiadłam na krawędzi łóżka, aby przeciągnąć się ociężale.
Przetarłam oczy i spojrzałam na niewielki budzik, było już po 6, a więc
za godzinę wydawane jest śniadanie.
- Uciekasz? - Usłyszałam zaspany głos. Odwróciłam się do niego, kręcąc przecząco głową.
-
Muszę iść do siebie, przebrać się i ogarnąć. Zaraz śniadanie, też zaraz
wstawaj - Wygramoliłam się z łóżka, kierując w stronę drzwi.
- Jakie miłe powitanie - Uśmiechnął się pod nosem - Do zobaczenia na stołówce.
-
Do później - Mrugnęłam do niego, wychodząc. Przez całą drogę mijałam
dziwne spojrzenia ludzi, a także szepty. Ignorowałam ich, do póki nie
znalazłam się w łazience. Na szyi miałam co najmniej trzy malinki, a na
ramionach czerwone ślady, które powstały albo od podrapania, albo
ugryzienia. - Cholera, Mobius - Jęknęłam, zastanawiając się jak to
zatuszować.
Po krótkiej kąpieli było tylko gorzej. Nie ma sensu
zakładać szali, czy otulać się kocem, to jeszcze gorsze niż wyjście z
takim czymś.
Ubrałam się w swój codzienny strój i poszłam do
stołówki. Już na wstępie słyszałam głupie komentarze i spojrzenia. Po
jednym z nich nie wytrzymałam.
- Musiała kogoś do tego zmusić,
nie ma bata - Zaśmiał się jeden ze strażników, przez co ze spokojem na
twarzy odsunęłam nogą jego krzesło. Zaskoczony upadł na podłogę,
spotykając się z moim spojrzeniem.
- Ja przynajmniej mogę kogoś
zmusić, Ciebie kobiety nawet we śnie olewają... - Zmierzyłam go
wzrokiem, po czym uśmiechnęłam się pod nosem - Zresztą czego się dziwić,
prędzej poszłabym z zombie niż z Tobą - Odwróciłam się na pięcie,
zajmując ten sam stolik co zazwyczaj. Mobiusa jeszcze nie było... A
mówiłam, żeby wstawał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz