Chłopak po opowiedzeniu swojej historii, od razu skierował się do wyjścia, nie zatrzymywałam go, wiedziałam, że nie ma to sensu. Powróciły do niego wszystkie wspomnienia, których zapewne chciał się pozbyć na zawsze, ale prawie każdy z nas, kiedyś dokonał się takiego czynu. Prawo dżungli, silniejszy przetrwa. Byłam pewna, że wróci, nie dlatego że sam tego chciał, ale dlatego, że tylko dzięki mnie, dostanie kwitek na jedzenie. Okrutne? Może trochę, ale takie są właśnie zasady. Dzięki takiej małej rozmowie, można było się wiele dowiedzieć o człowieku, dać mu odpowiednie stanowisko, a także określić, czy nadaje się na kontakty z innymi. W końcu, jeśli w kimś wyczuje się zagrożenie, to nie można go tak o puścić na ulicę miasta, żeby może wyciągnął jakąś broń i zaczął mordować. Wzięłam kawałek ciastka do ust i przypomniała mi się moja własna historia. Rok temu, sama dokonałam pierwszego morderstwa, na równie ważnej, jak wtedy myślałam dla mnie osobie. Własny chłopak, a raczej narzeczony zostawił mnie na pastwę zombie, żeby samemu uciec. Śmieszne, myślał, że kilku szwendaczy mnie zabije. Wróciłam do niego, myśląc, że to był tylko impuls, głupia. Wtedy właśnie chciał mnie zabić, sama nie wiem dlaczego. Nie był pogryziony, miał zapasy, które starczyłyby dla nas dwóch na dobre dwa tygodnie. Najwidoczniej chciał je mieć tylko dla siebie. Apokalipsa zmieniła wszystkich. Ja swoich czynów nie żałuję, nie mam żadnych snów z tego dnia, ani nie widzę wszędzie jego twarzy, w sumie już zapomniałam jak wyglądał. Może wcale to nie była miłość? Zawsze jest opcja, że byłam z nim, bo było mi najzwyczajniej w świeci wygodnie, skoro bez skrupułów potrafiłam go zabić. W najgorszym przypadku moje sumienie odeszła wraz z całą ludzkością. Opadłam na kanapę, zastanawiając się co mam teraz zrobić. Nie chce mi się wychodzić, na trening też nie mam ochoty, ale warto sprawdzić co robią inni, może komuś uda mi się zatruć życie i urozmaicić swój wolny czas.
Byłam wielce zaskoczona, kiedy wszystko w mieście było dopięte na ostatni guzik, czy to jakaś zmowa, abym zanudziła się dzisiaj na śmierć? Niewątpliwie, dla niektórych byłoby to spełnienie marzeń.
Wróciłam zdegustowana do mieszkania, zaskoczona odkryłam, że drzwi są delikatnie uchylone. Weszłam niepewnie, gotowa na ewentualną obronę. Na szczęście w progu zauważyłam Siega, dzięki czemu odbyło się bez zbędnych awantur.
- To jakie masz jeszcze pytania? - zapytał, spuszczając wzrok. Miałam wrażenie, że jest speszony. Ponownie w moich rękach wylądowały kartki i długopis. Zaczęłam przyglądać się pytaniom, które zadałam, oraz tym, które już zostały rzucone. Jako, iż przyszedł tutaj razem z nami, wiele pytań mogłam pominąć.
- Masz jakąś rodzinę? Kogoś kto mógłby się powołać na Ciebie? - Przygryzłam końcówkę długopisu.
- Raczej nie, wszyscy nie żyją - Powiedział obojętnie, na co skinęłam głową i zaczęłam zapisywać na kartce
- Dzieci?
- Co dzieci? - Wręcz się zachłysnął
- No czy masz dzieci, albo miałeś - Wzruszyłam ramionami
- Po co pytacie o takie rzeczy? - Mrugnęłam kilka razy i spojrzałam na niego, czekając na właściwą odpowiedź. Westchnęła cicho i pokiwał przecząco głową - Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Okej, czyli zostawiamy znak zapytania - Burknęłam, chowając wszystkie kartki do odpowiedniej teczki.
- Jak to znak zapytania? - Zmarszczył brwi
- No skoro nie jesteś pewny, z kobietą byłeś, no to jest to możliwe, że za kilka miesięcy przyjdzie tutaj jakaś kobieta z dzieckiem i będzie się na Ciebie podawać - Wzruszyłam ramionami. Wpisując jego dane na małą karteczkę i swój podpis. - Idź na stołówkę, powinni Cię wpisać w księgę i będzie wydawane dla Ciebie jedzenie.
- Dzięki - Mruknął i nim się obejrzałam wybiegł na zewnątrz, najprawdopodobniej szukając budynku, w którym będzie mógł się najeść. Korzystając z okazji, chwili spokoju, poszłam do sypialni układając się wygodnie na łóżku. Ledwo co zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zaczęłam mruczeć pod nosem, udając, że nie ma mnie w środku, jednak ktoś był straszliwie upierdliwy. Niechętnie wstałam z łóżka gramoląc się do drzwi. Przed drzwiami stał brunet, w krótkim rękawku, dzięki czemu mogłam zauważyć, tatuaż na jego ramieniu. Spojrzałam na niego pytająco, na co się zmieszał. Najwyraźniej walczył ze sobą w środku, czy ma mi powiedzieć o co chodzi, czy też nie.
- O co chodzi? - Zapytałam znudzona i obojętna.
- Chodzi o to, że ta kobieta w okienku, nie chce mi wydać posiłku i pogoniła mnie mówiąc, że nie ma czasu - Wydusił w końcu z siebie. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy też płakać. Trzeba tylko przyznać, że kobietka jest upierdliwa i ciężko ją przegadać.
- Dobra daj mi moment - Westchnęłam, wchodząc w głąb mieszkania. Trzeba będzie zrobić tam mały porządek, a i będę mogła w końcu wykorzystać nowy strój, który niedawno znalazłam w jednym magazynie. Zadowolona przebrałam się i spięłam włosy we dwie kitki, zostawiając grzywkę, która przykrywała jedno oko. Do walki byłoby to kiepskie, ale do noszenia, jest idealne!
- Możemy iść! - Powiedziałam wręcz zadowolona wychodząc z mieszkania. Mężczyzna zilustrował mnie zaskoczonym wzrokiem.
- Dlaczego przebrałaś się w to.... coś? - Zapytał w końcu, na co zgromiłam go wzrokiem
- To coś?! Wiesz ilu zombiaków, musiałam pokonać, aby dojść do tego cudeńka? Trochę zrozumienia- Prychnęłam wymijając go i ruszając do stołówki. Ludzi za wiele nie było, gdy weszliśmy do środka, dopiero po kilku minutach zaczęli się zbierać. No tak z pory obiadowej zrobiła się pora kolacyjna.Po krótkiej rozmowie z kobietami z kuchni, Sieg został zapisany i w końcu dostał swoją porcję, jako iż nie mógł dostać obiadu trochę z mojej winy, to załatwiłam mu więcej pożywienia na kolację. Usiadł przy jednym ze stolików, a ja jako że jeszcze głodna nie byłam, zaczęłam chodzić po sali roznosząc jedzenie, zdecydowanie poszło to szybciej niż zazwyczaj, a i ludzie nagli stali się dla mnie mili, dziwne, że tylko mężczyźni. W końcu wzięłam swoją porcję i usiadłam obok Siega, który już dawno zjadł swój posiłek i teraz siedział przyglądając się wszystkim, popijając ciepły wywar, któremu daleko było do prawdziwej herbaty, ale ważne, że można było się napić czegoś ciepłego. Zabrałam się za pieczywo, które powoli wkładałam do ust, kawałek po kawałku.
Sieg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz