Zabrzmiało to tak bardzo ponuro, że aż zakrztusił się kawą, brakowało mu
tej pyszności od bardzo dawna. Skąd ona w ogóle ma kawę? Przemyciła
wraz ze sobą? Ukradła? Dostała? Może właśnie to jej wynagrodzenie, za
tak bardzo obleśną pracę? Chociaż dobrze wiedział, że sam chyba
tańczyłby balet i robił setki obrotów, jarając się posiadaniem broni
takiego zastosowania. Miotacz ognia, którym traktował by wszystko wokół,
patrząc na płonące deski, jakieś rośliny no i ludzi, paru podpaliłby
bez zastanowienia. Jednak poniósł by karę, prawdopodobnie w postaci
własnej śmierci. Chciał otworzyć usta, by rzucić jakąś zgryźliwą uwagę,
ale ledwie zauważalny cień smutku, a raczej trwający na mniej niż
sekundę błysk rozświetlający jej oko go zatrzymał. Może Lulu to ktoś
ważny dla niej? Przyjaciółka, dziewczyna, zwierzę ( ktoś by się za nie
podpisał) lub nawet członek rodziny? W każdym razie, nie chciała o tym
mówić. Pomijając fakt, że w ogóle nie chce o niczym zamienić słowa,
byłoby to jednoznaczne, otwierająca się rana w sercu po utracie kogoś
lub rozłąką z kimś. Być może boli bardziej, niż potrafiłby sobie
wyobrazić. Każdego tutaj sprowadziła czyjaś śmierć, jego także, ale nie
rozpacza nad tym. W zasadzie to już go to nie rusza, a przynajmniej tak
mu się zdaje. Spojrzał na jej oblicze, skupione na słowach czytanych na
pojedynczych stronach. A
Każda uczy czegoś innego, czasami nawet bardzo podobnego, niemalże nie
różniącego się od siebie. Nawet jeśli morał jest taki, że jeśli będziesz
chciał się udusić po prostu wstrzymując oddech i jakimś cudem ci się
uda utracić przytomność, znowu zaczniesz oddychać. Nie był pewien,
dlaczego właśnie taki przykład przyszedł mu do głowy. Zwykle myśli
sadystyczne nie pojawiały się przez co najmniej parę minut po spożyciu
tego niebiańskiego napoju, jakim jest kawa. A akurat tak się składa, że
wciąż pozostała połowa kubka. Jakim cudem? Trudno powiedzieć, za dużo
myśli.
- Skąd masz kawę? - spytał głównie dlatego, że go to ciekawiło i miał
ochotę również uzyskać jakiś zapas, nawet jeśli starczyłby tylko na
tydzień. Drugim powodem było pokazanie, że niewiele zadaje sobie trudu,
by rozwiązać sprawę, kim jest ta cała Lulu. Sąsiadka, być może nawet
córka, siostra, mama, przyjaciółka, pies, ktokolwiek. Po prostu to jej
sprawa, prywatna, czasem potrafi nie wtykać nosa, przynajmniej do
pewnego momentu, w nie swoje sprawy.
- Mam znajomości - zabrzmiało to nieco zagadkowo, wymijająco i jakby...
żartobliwie? Miał wrażenie, że się z niego nabija. Ale jej głos brzmiał
tak jak za każdym razem wcześniej - opanowanie, bez jakichkolwiek
szczególnych emocji mogących ukazać, co tak na prawdę czuje.
- A namiary? - dopytywał, przez co na moment podniosła wzrok znad
książki i posłała mu krótkie spojrzenie. Nie mógł go rozszyfrować, gdyby
włożyła w niego coś więcej, niż lekkie znudzenie i znowu ten
wszechogarniający spokój, skakałby z radości. Już wcześniej uzyskał
uśmiech, ale o mało co nie zginął. I chociaż cieszył się jak diabli,
wolałby tego nie powtarzać. Choć w tamtej chwili myślał, że będzie mógł
codziennie dawać się spalać, byleby tylko uzyskać od niej jakiś znak, że
w środku jednak coś ma i potrafi to okazać, a nie jak maszyna wstawać,
przeżywać dzień i kłaść się spać, bez jakichkolwiek przyjemności,
smutków, wrażeń, czegokolwiek ludzkiego. Palenie zwłok to kolejny dowód
na to, że jakoś mało obchodzą ją inni. Przynajmniej tak to odebrał. Że
nawet stanowią pewnego rodzaju szkodniki, które i tak już wypleniła
zaraza. Cóż, prawie. Garstka, niewielu, nadal żyje. Powinna się cieszyć
życiem jak najbardziej bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie jej je stracić. W
końcu panujące teraz czasy nie należą do tych najbezpieczniejszych, a
ona już zachowuje się jak babcia, która tkwi tylko w swoim świecie i zna
się na nim tak bardzo, że wszystko już zdążyło się jej znudzić i
stracić na wartości. Być może dawne przeżycia wymazały wszystko, sens
wszystkiego, jeśli ma być dokładny w swoich stwierdzeniach. Utrata
rodziny, przyjaciół, domu, miejsca, które można było nazwać jako
"swoje". Codziennych spacerów w świetle słońca, oglądania telewizji z
paczką chipsów w jednej ręce i pilotem w drugiej, spotkanie dotyczące
poprawienia ocen, wiele by dał, by wszystko wróciło do normy, by mógł
spotkać wszystkich, którzy dali się zarazić lub, w co szczerze wątpił,
wciąż walczą o przetrwanie, po części jak on. Co prawda powrót do szkoły
to ostatnie, czego oczekuje, a ponieważ jest już za stary, studia lub
praca. Bezrobocie w takim wieku? Nawet tutaj ma robotę, choć mało
opłacalną, to jednak jakąś. Nagrodą jest szansa na dalsze życie i być
może uratowanie gatunku ludzkiego. Niby nie wiele, a jednak tak bardzo
ważne.
- Nie - odpowiedziała krótko po parunastu, może więcej, sekundach.
< Megan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz