Pokiwałam twierdząco głową.
- Gratulacje, że masz swojego chłopaka, ale ja nie mam żadnych kosmyków -
dalej brnęłam w to samo. Otworzyłam książkę i powróciłam do czytania.
Chłopak chwilę milczał, kątem oka widziałam jak marszczy czoło. Otworzył
usta, ale chyba zrezygnował z wypowiedzenia czegokolwiek, bo je po
chwili zamknął i westchnął. Usiadł za to na krześle i przyglądał się
mojej książce. Ignorowałam go. Czy koniecznie musiał wybrać rozmowę? Nie
mógł jakiejś rzeczy, jak... dobra, nic mi nie przychodzi do głowy. Sama
bym poprosiła o wolność, czyli o coś całkowicie odwrotnego niż to,
czego on sobie zażyczył. Cóż, tacy są faceci. Albo głupi i
przewidywalni, albo sprytni i nieprzewidywalni.
- Masz kawę? - powiedział w końcu ziewając. Dwie sekundy milczałam
dokańczając zdanie, po tym zamknęłam książkę i spojrzałam na niego.
Wyglądał na zmęczonego, albo jest uzależniony od kawy i w tej chwili w
jego organizmie brakuje tego napoju. A może na prawdę "walczył" o
przetrwanie? Wątpię.
- Mam. Chodź - powiedziałam schodząc z łóżka. Hayato bez narzekania
ruszył za mną do kuchni. Mały zlew, trzy szafki, jednak pod wodą, oraz
małą kuchenka. Chłopak rozglądnął się po miejscu opierając się o ścianę.
- Nie opieraj się, będziesz miał brudne ubranie - powiedziałam próbując
dosięgnąć do szafki. Choler* była zbyt wysoko, dlatego podsunęłam sobie
krzesło.
- Mogłaś powiedzieć - zeskoczyłam z krzesła wpierw zamykając szafkę. W
dłoni trzymałam niewielkie pudełko z kawą. Z suszarki zdjęłam dwie
szklanki i łyżkę.
- Wsyp sobie - położyłam wszystko na szafkę i zajęłam się zagotowaniem
wody w czajniku elektrycznym. Był już stary, ale dalej działał jak
należy. Nigdy mnie nie zawiódł, jeśli chodzi o przegotowanie wody.
- Dość skąpa kuchnia - skomentował Hayato wsypujący sobie kawę do szklanki. - Ile tobie?
- Jedna płaska - odpowiedziałam na pytanie i oparłam się o zlew patrząc
na to, co robił. Może dobrze, że wybrał rozmowę? Od śmierci siostry z
nikim nie zamieniłam słowa, nie licząc pracy, w której ktoś mi mówi
gdzie leżą trupy. - Nie potrzebuje większej kuchni - dodałam. Wyjęłam
cukier, zostało tylko czekanie na wodę. Chłopak miał rację, że kuchnia
była skąpa. Nie było tu nawet stołu czy krzesła, na który można by
usiąść. Niczego nie potrzebuje już.
- To jak? Robisz coś jutro? Tylko normalnie odpowiedź - odezwał się
przerywając ciszę. Podniosłam głowę patrząc mu prosto w oczy. Już dawno
zapomniałam jak to jest widzieć na oboje, bo jednak jedno oko ogranicza
pewne sprawy.
- A co rozumiesz przez "normalnie odpowiedź"? - zapytałam ciekawa. - Bo
chyba nienormalnie nie potrafię - chłopak zmarszczył czoło i nos, ale
nim zdążył mi odpowiedział, ja dodałam:
- Żyjemy w świecie pełnym zombie. Jestem grabarzem, nie jasnowidzem, że
wiem, kiedy ktoś umrze i czy będę miała robotę na kolejny dzień -
powiedziałam odwracając się w stronę czajnika i czekając, aż się
wyłączy. Hayato chwile milczał.
- Niech ci będzie - westchnął. Czajnik się wyłączył, a ja zalałam obie
kawy. Dosypując sobie dwie łyżeczki cukru wróciłam do pokoju. Usiadłam
na łóżku po turecku trzymając w obu dłoniach kubek z napisem "Kubek
Meg". Napis mojej młodszej siostrzyczki wykonany czymś, czego nie da się
zmyć. A co to było, nie mam pojęcia. To jedyna rzecz z moim imieniem w
takim skrócie i jedyna, której nie rozbiłam pod pretekstem tego skrótu.
Siostra zawsze tak na mnie mówiła i to chyba dlatego nie pozwalam nikomu
na siebie tak mówić.
Po chwili do pokoju wrócił Hayato i spojrzał na mnie.
- Zastanawiam się po co ci krzesło - powiedziałam podchodząc do niego i na nie siadając.
- Jako podstawka. Łóżko jest wygodniejsze - odpowiedziałam upijając łyk.
Chłopak najpierw przyjrzał się mojego kubkowi, a potem swojego.
- Kubek Lulu - przeczytał. - Kto to Lulu? - zapytał od razu. Milczałam długą chwilę wciągając do nosa gorąca parę z kawy.
- Ktoś kogo nigdy nie poznasz - odpowiedziałam zamykając oczy i pijąc kawę.
<Hayato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz