Razem z Taigą poszliśmy w stronę budynku gdzie wydawali posiłki. Coś
czułem, że będzie to mój ulubiony budynek. Nareszcie dostałem ukochane
jedzonko. Byłem tak głodny, że nie wytrzymałby dłużej. Zjadłem swoją
porcję i powoli piłem coś co miało przypominać herbatę. Taiga przysiadła
się chwilę później. Skończyła pomagać innym kobietom i usiadła obok.
Spojrzałem na nią uważnie. Wciąż śmieszyło mnie jej wdzianko. Zaśmiałem
się cicho i odstawiłem kubek.
- Coś cię śmieszy? - zgromiła mnie spojrzeniem.
- Twoja urocza różowa kiecka. - odparłem.
- To nie jest kiecka! To jest...
- Nieważne, dla mnie wciąż to będzie kiecka. - uciąłem. - Różowa w dodatku.
- Masz coś do tego koloru? Wiesz ile wysiłku mnie kosztowało zdobycie jej? - uniosła swoje brwi ku górze.
- Tak, tak. - zaśmiałem się ponownie. - Mówiłaś już to wcześniej.
Wziąłem kubek w dłonie i upiłem z niego nieco ciepłego płynu. Już dawno
nie pamiętałem kiedy jadłem coś równie pysznego. Nawet jeśli była to
zwykła bułka. Dokończyłem swój napój i popatrzyłem w stronę dziewczyny.
Wciąż jeszcze nie skończyła jeść. Powoli rwała kawałki pieczywa i
wkładała sobie do ust. Przyglądałem się temu przez chwilę.
Ktoś upuścił kubek przy innym stoliku i narobił małego hałasu.
Czerwonowłosa od razu spojrzała w tamtą stronę. Jej ręka zatrzymała się w
połowie drogi do jej ust. Wykorzystałem ten moment. Nachyliłem się i
złapałem zębami jedzenie.
- Co ty wyprawiasz?! - spojrzała na mnie nienawistnie. - To moje jedzenie!
- Postanowiłem ci pomóc z nim. Strasznie się grzebiesz przy jedzeniu.
- Może się nim delektowałam? - prychnęła. - Nie przyszło ci to do głowy?
- Wybacz, jak jestem głodny to nie myślę.
- Więc rodzice musieli głodzić cię przez całe życie. - zaśmiała się. - Zjadłeś już swoją porcję...
- A deser? - zapytałem rozbawiony.
Wyciągnąłem ręce przez siebie i się przeciągnąłem. Najchętniej
poszedłbym spać. Niestety wcześniej, za murami nie dane mi było się
wyspać, gdyż pojawili się intruzi. Dostali się do mojej kryjówki. Tak po
prostu sobie weszli.
- Jaki deser? - popatrzyła na mnie marszcząc brwi. - Powinieneś się
cieszyć nawet z kawałka spleśniałego chleba. Nawet nie wiesz jak ciężko
znaleźć cokolwiek zjadliwego...
- Akurat to wiem doskonalę. - ucinam jej w połowie zdania.
Po chwili zapadła cisza. Taiga zerkała na mnie co jakiś czas, jakby bała
się, że znów zabiorę jej jedzenie. I miała rację. Czekałem tylko na
moment aż odwróci swój wzrok. Niestety nie popełniła tego samego błędu.
Skończyła swoją kolację i podniosła się od stołu. Poszedłem razem z nią
odłożyć talerze. Liczyłem, że czerwonowłosa pokaże mi miejsce, gdzie
mógłbym się chwilę przespać. Jednak chyba zupełnie o tym zapomniała, a
ja nawet nie zdążyłem się jej spytać. Ktoś zawołał ją i po prostu sobie
poszła. Była potrzebna gdzie indziej. Westchnąłem zrezygnowany i
wyszedłem ze stołówki.
Dopiero teraz przypomniałem sobie o wygodnym miejscu do spania. Było to
zresztą jedyne miejsce, które znałem. Nie licząc stołówki, rzecz jasna.
Od razu skierowałem swoje kroki w tamtą stronę. Taigi nie było i to
tylko ułatwiało sprawę. Wszedłem do jej mieszkania. Nikogo nie było.
Uśmiechnąłem się pod nosem widząc wygodną kanapę i stolik. Podszedłem
bliżej i usiadłem na kanapę. Musiałem przyznać, że Taiga nieźle się
tutaj urządziła. Rozglądałem się po całym pomieszczeniu aż mój wzrok
zatrzymał się na paczce ciasteczek. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze
bardziej. Chwyciłem pudełeczko i wyciągnąłem jedno ciasto. Było smaczne.
Potem następne i następne. Tak o to zjadłem pół opakowania. Nie mogłem
się powstrzymać. Oczywiście nie planowałem zostawiać ani jednego
ciasteczka, ale stwierdziłem, że wezmę je sobie na później. Liczyłem, że
zdrzemnę się tylko kilka minutek i opuszczę mieszkanie zanim wbiegnie
rozjuszona dziewczyna w różowej kiecce z kataną w ręku.
Żałowałem, że zabrali mi moją broń. Była najcenniejszym przedmiotem.
Wiele razy ocaliła mi moje życie. Chciałbym dostać ją z powrotem. Nie
wiedziałem ile jeszcze będą ją trzymać.
Schowałem ciasteczka i zamknąłem szczelnie opakowanie. Położyłem się na
niewielkiej kanapie i zamknąłem oczy. Przydałby się jeszcze jakiś kocyk,
ale nie mogłem narzekać. Mruknąłem coś cicho pod nosem i złożyłem
dłonie, kładąc je pod policzek. Byłem zmęczony i dopiero teraz widziałem
jak bardzo. Zasnąłem od razu. Nie przejmowałem się nawet tym co wydarzy
się później.
Tai?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz