- Ej, ma ktoś gitarę? - Zapytałem z szerokim uśmiechem, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Nudziło mi się, a rzadko zdarza się okazja byśmy byli taką grupą, w tak przyjemnej atmosferze. Chciałbym by wszyscy byli sobie bliżsi
- Skąd niby mielibyśmy mieć? - Usłyszałem śmiech jednego z mężczyzn
- Zauważmy, że Usuyo jakimś cudem miał przy sobie cały gar gulaszu - Spojrzałem na chłopaka, który automatycznie się zarumienił i skrył za swoim brązowowłosym kolegą. Już nie biorąc pod uwagę tego, że przyjechaliśmy tutaj samochodami, szybsza podróż, a zombiaki i tak szybko stracą nas z oczu i znowu będą kontynuować swoją żałosną egzystencje
- Powinienem coś mieć - Nagle z miejsca wstał Siegrain, który ruszył do samochodów stojących kilka metrów od nas. Otworzył drzwi i sięgnął do środka, skąd wyjął piękną gitarę. Wszyscy zaniemówili, jednak rozległ się zadowalający pomruk, wiedzieli, że w końcu mogą przestać myśleć o tym co się dzieje dookoła. Kiedy dostałem gitarę, ułożyłem ją wygodnie na nodze i chwyciłem odpowiednio, przy tym muskając palcami struny. Nastrojona, chłopak musi sporo grać. Zadowolony zacząłem powoli, zaczynając również śpiewać typową turystyczną piosenkę, którą poznałem parę lat temu
- Gdybym miał gitarę
To bym na niej grał
Opowiedziałbym o swej miłości
Którą przeżyłem sam - Śpiewając zerknąłem na Taigę, która widocznie zainteresowana wpatrywała się w moje poczynania. Było to dość zaskakujące, że nie przeszkadzał jej fakt, hałasu, który powoduję. Posłałem jej oczko, a przy tym szarmancki uśmiech, przez który zwróciła głowę w całkowicie inną stronę
-A wszystko te czarne oczy
Gdybym ja je miał
Za te czarne cudne oczęta
Serce, duszę bym dał - Jak się okazało cały refren został śpiewany chórem. Wręcz wszyscy spletli ręce i złapali się za barki, bujając przy tym radośnie
-Fajki ja nie palę
Wódki nie piję
Ale z żalu wielkiego
Ledwo co żyję - Kończąc zwrotkę wstałem z miejsca, chodząc przy tym wokół ogniska
-Ludzie mówią głupi
Po co ty ją brał
Po coś to dziewczę czarne, figlarne
Mocno pokochał? - Usiadłem koło Taigi, która również dała się porwać zaistniałej zabawie i zaczęła bujać się od prawej do lewej
-A wszystko te czarne oczy
Gdybym ja je miał
Za te czarne cudne oczęta
Serce, duszę bym dał - Zakończyłem głębokim ukłonem, na który odpowiedź dostałem w postaci głośnych oklasków i gwizdów. Zadowolony oddałem gitarę Siegrainowi, który został otoczony przez kilka osób, by i on coś zagrał. Zaśmiałem się pod nosem i wyjąłem kolejnego papierosa, którego podpaliłem o ognisko. Ostatnio palę ich zdecydowanie za dużo. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Obróciłem się na pięcie, żeby stwierdzić, że była to Taiga, która ruchem dłoni, pokazała mi bym usiadł koło niej. Z szerokim uśmiechem zacząłem się kierować w jej stronę, gdy nagle moje poliki zrobiły się całe czerwone. Jak grom z jasnego nieba wróciło do mnie wspomnienie jej intensywnego ciała i mięsistych warg, wpajające się w moje usta. Zakryłem dłonią twarz i zakasłałem. Do tej pory tłumaczę sobie, że kobieta była pijana, w końcu nie mały odór wina, potrafiłem wtedy wyczuć. Chociaż fakt, że chodziła po chwili, jakby nie miała nawet grama alkoholu w ustach, całkowicie zbacza z tropu
- Nie wiedziałam, że umiesz grać.. i śpiewać - Powiedziała z delikatnym uśmiechem, gdy zająłem miejsce zaraz koło niej na kawałku kłody
- Haha, wielu rzeczy o mnie nie wiesz - Rozpromieniłem się, a dziewczyna podkuliła nogi i owinęła wokół nich ręce. Widząc ciarki na jej skórze, zdjąłem moją kurkę i nałożyłem na jej ramiona - Drżysz - Zauważyłem, a kobieta z widocznymi rumieńcami, od ciepła pochodzącego z ogniska, spojrzała na mnie z widocznym podziękowaniem
- Chciałabym już być w Santarii - Westchnęła Taiga i nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Wszyscy bez wahania wstali, chwytając za swoje bronie. Korzystając z zaistniałego zamieszania, chwyciłem delikatnie podbródek dowódczyni i wpoiłem się w jej erotyczne wargi - Co ty robisz? - Powiedziała zdziwiona dziewczyna po tak krótkim pocałunku. Cho*era, tam bardzo chciałem jeszcze
- Korzystam z okazji - Uśmiechnąłem się i wstałem, by ruszyć za resztą grupy. Za sobą słyszałem kroki Taigi, były pospieszne i bardzo nieregularne, najwyraźniej musiałem ją wyprowadzić z równowagi. Kiedy dotarliśmy do zbiorowiska, zaczęliśmy się przez nie przebijać. Co mogło być tam takiego ciekawego? Zombiaka nigdy nie widzieli? Kiedy udało mi się dostać do środka, dostrzegłem jak Julian, jeden z nowych z ogromną pokorą na twarz oddał mi zająca. Jak po chwili zobaczyłem nie miał wnętrzności, dlatego gdy po dłoni spłynęła mi krew pod ubranie, pisnąłem i odskoczyłem tym samym wypuszczając z rąk królika
- Hahaha, co ty robisz? Nie wiesz, ze Mobius jest uczulony na wszystko co obrzydliwe? - Cała grupa wybuchła śmiechem, a chłopak uniósł jedną brew. Widać, że nowy. Mruknąłem sam do siebie, od razu sprawdzając, czy moja koszula jest brudna. Na szczęście, nie było ani kropelki, inaczej bym gnoja zabił. Odetchnąłem głośno i moją uwagę przykuła wydziargana strzałka na drzewie. Przesunąłem po niej koniuszkami palców. Znam to miejsce. Przeszedłem przez sznur, rozglądając się bacznie. Znam to miejsce!
- Dowódczyni, ja się rozejrzę - Powiedziałem głośniej, nawet się nie odwracając. Byłem zbyt zahipnotyzowany miejscem, w którym się znalazłem, czemu tego wcześniej nie zauważyłem?
- Tylko nie odchodź za daleko - Usłyszałem głos Taigi, która rozkazała reszcie grupy wracać do ogniska
- Jasne! - Wyszczerzyłem się wbiegając głębiej w las, przy tym zbaczając ze ścieżki, na której się trzymaliśmy. Jesteśmy kilka dni drogi od Santari, a tutaj... powinno być miejsce, w którym spędziłem większość dzieciństwa. Co jakiś czas na drzewach dostrzegałem znane mi znaki, które prowadziły mnie do celu. Po chwili przede mną wyrósł wielki dąb, na którym znajdował się domek na drzewie. Od razu coś ścisnęło mi żołądek. Przychodziłem tu z najlepszych przyjacielem. Przed oczami pojawiła mi się, jego uśmiechnięta twarz. Jak masz dobrze stary, nie jesteś już na tym gównianym świecie. Gdyby nie ten skurczybyk już dawno byłbym martwy. Wolę nie wspominać ilości łez, które nad nim przelałem. Nagle usłyszałem niepokojący dźwięk zaraz za moimi plecami. Poczułem jak moje ciało oblewa się zimnym potem, coś podpowiadało mi żebym się nie ruszał. Słyszałem coś na postaci syku i dźwięk, który jest mi znany z przeładowania broni, jednak to brzmiało inaczej. Niebezpiecznie. Zacisnąłem mocno szczęki, czując jak moje ciało drży. Uspokój się Mobius, przypadkiem z ust, podczas wypuszczania powietrza, wydałem świst. Zamarłem. Nasłuchiwałem, czy oby na pewno jestem bezpieczny. Niestety serce waliło mi tak głośno, że nie mogłem się skupić. Nagle usłyszałem delikatny szmer. Za blisko. Ku*wa. Odwróciłem się najszybciej jak potrafiłem. Automatycznie w obronie, uniosłem w poziomie mój KBU-88. Broń, przedzielona na dwie części upadła na ziemię. Z niedowierzaniem patrzyłem przed ułamek sekundy na snajperkę znajdującą się tuż przy moich nogach. Odruchowo zrobiłem odskok do tyłu, unikając przy tym utraty głowy. Przede mną stało ogromne monstrum, którego nawet ta apokalipsa nie mogłaby zrodzić. To obrzydlistwo przypominało mi skorpiona, jednak było jeszcze bardziej zmutowane, jakby wchłonęło jeszcze inne cholerstwo. Zimny pot spływał po moim ciele. Muszę biec, albo będę martwy. Jednak kiedy chciałem zrobić krok, nie mogłem. Cho*era. Serio, mnie? Sparaliżował mnie strach? Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale jestem żałosny. Spojrzałem temu monstrum w oczy. Czekaj. Czemu on nie atakuje? Stwór jedynie się we mnie wpatrywał. Wywołało to we mnie odczucie, jakbym był zwykłym, małym, bezwartościowym robakiem. Nie potrafiłem uspokoić oddechu, kiedy chciałem wydać z ust jakikolwiek dźwięk, on drżał i był na tyle cichy, że sam ledwo go słyszałem. Z jakiegoś powodu, miałem wrażenie, ze to coś się śmieje, bawi go moja postawa, bawi go to, że się boję. Czym jest to chol*rstwo? Zacisnąłem mocno szczęki i ugryzłem się w wargę. Poczułem ból, który wyrwał moje na szczęście wpadłem na drzewo tak, że nie miał okazji znowu ucierpieć. Chociaż tyle szczęścia. Zobaczyłem jak drobny kamyk zaraz pod moją dłonią, podskakuje w konwulsjach. To coś do mnie szło. Nie. Nie podchodź. Uniosłem głowę na tyle bym mógł dostrzec stworzenie. Znów.. ten szyderczy uśmiech. Ku*wa. Umrę. Ja pie*dolę. Nie chcę. Zobaczyłem jak ręka monstrum uniosła się ku górze. Nie chcę umierać. Zacząłem zgrzytać zębami. Zobaczyłem jak ręka zaczyna z niewyobrażalnym tempem upadać w moim kierunku. Nie chcę umierać! Zacisnąłem powieki i do moich uszu doszły okrzyki i strzały. Stwór wydał z siebie okropny pisk i wycofał się na tyle, że ktoś z grupy mógł chwycić mnie za ramię. Taiga. Widziałem jej piękną twarz, pobłyskujące gniewem oczy, wydawały się najcudowniejszą rzeczą, jakąkolwiek w życiu widziałem. Poruszające się wargi, próbowały coś mi przekazać, ale nic nie słyszałem. Kobieta pomogła mi wstać, a raczej zaciągnęła mnie na bok i chwytając mój policzek, kazała mi czekać. Nie idź tam. Proszę. Tak bardzo chciałem to powiedzieć, ale nie mogłem. taki bezsilny, jakie kiedyś. Moja twarz została ułożona na ziemi, widziałem już tylko korony drzew i czerń.. Przed oczami pojawił się Usuyo, który podał mi coś do ust. Nagle wybudzony wyplułem ciecz na ziemię. Ból znowu przeszył całe moje ciało. Warknąłem w konwulsjach. Czułem w ustach alkohol. Jak ja nienawidzę tego świństwa. Położyłem ręce na ziemi by się podeprzeć. W głowie huczały dźwięki bitwy. Uderzenia stali o stal, strzały. Spojrzałem w tamtym kierunku. Ludzie krzyczeli do siebie, trzech rannych. Nagle ujrzałem czerwonowłosą kobietę, która walczyła z bliska sama z monstrum. Była już poturbowana, tego widać było, że trochę kulała. Skoro ona nie daje sobie rady, to... Potrząsnąłem natarczywie głową. Pewnie dowódczyni by mnie zdzieliła, gdyby dowiedziała się o czym teraz myślę. Wpatrywałem się w ruchy tego stwora. Chciałem ruszyć do ataku, jednak moje ciało dalej odmawiało posłuszeństwa. Syknąłem wiązankę przekleństw, kiedy dostrzegłem znane mi ruchy. To stworzenie właśnie zrobiło atak, jak osoba, która nie raz wdawała się w bójki. Czemu ja je tak dobrze znam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz