Patrzyłam na sufit, słuchając jego oddechu. Był przyśpieszony i nieregularny. Rana. Cały czas musiała go boleć, zwłaszcza po tym, jak się otwarła. Zacisnęłam dłoń w pięść próbując się wyrwać, ale nie mogłam. Skubany cały czas był silny, a fakt, że byłam po walkach, wcale mi nie sprzyjał. Odpuściłam walkę, która i tak nie miałaby teraz sensu. Leżałam na podłodze przygnieciona jego ciałem. Znowu poczułam zapach męskich perfum, jego zapach. Nie wierzę, że nawet teraz o nich nie zapomina.
- Mobius puść mnie - Mruknęłam, odwracając głowę w jego stronę. Po twarzy zaczęły smyrać mnie jego puszyste włosy.
- Powiedz - Powtórzył, na co westchnęłam. Nie ważne, jaka była prawda, musiałam to przyznać, chociażby dlatego, żeby się uwolnić spod jego ucisku. Pewnie, że mogłam go kopnąć, przejść na górę, ale nie chciałam mu zrobić krzywdy. Nie łatwo wyzbyć się wszelakich uczuć.
- Lubię Cię, a teraz zejdź ze mnie - Powiedziałam cicho. Zrobił to o co prosiłam bez mrugnięcia okiem. Usiadł na kanapie, ostatni raz rzucając okiem na mapy. Nakreślił kilka miejsc czerwonym mazakiem i zaczął je zwijać.
- Powiedziałaś to szczerze czy z przymusu? - Stałam do niego tyłem, wpatrując się w wino, które stało spokojnie w barku. Czerwona ciecz, przelewała się w środku, tak samo, jak moje uczucia. Myśl, żeby powiedzieć mu prawdę mieszała się z wyjścia z tej sytuacji kłamstwem. Byłoby tak najprościej. Może odpuściłby sobie to wszystko. Znalazłby kogoś, do kogo bardziej będzie pasować. Dziewczynę, która tak samo jak on będzie dbała o to co i kiedy je, bez blizn i codziennych zadrapań czy też siniaków... Ale nie umiałam już dłużej kłamać, a tym bardziej udawać. Omijanie go wiele dało, ale ciężko omijać taktyka, tym bardziej upartego.
- Szczerze. Bardzo Cię lubię, dlatego to tak boli - Wydusiłam z siebie. Przelewając czerwony płyn z butelki do kieliszka. - Ale wyjdzie Ci to na dobre, wspomnisz moje słowa - Uniosłam kieliszek ku górze, jakbym chciała z nim zbić toast i wypiłam całą zawartość duszkiem.
- Wyjdzie mi na dobre unikanie Cię? Co Ty pieprzysz? - Zmarszczył brwi, nie spuszczając ze mnie wzroku.Oparłam obydwie ręce na stoliku, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
- No dalej skłam. Dlaczego się mną interesujesz? Po co te podchody? Własna łazienka, lepsze jedzenie? To nie podobne do Ciebie, ale teraz wszystko jest możliwe - Mówiłam z powagą, nie spuszczając z niego wzroku. Najpierw wydawał się zaskoczony, jednak ta reakcja szybko zmieniła się na złość. Mam wrażenie, że gdyby nie jego charakter i temperament dostałabym teraz w twarz. Uderzył pięścią o stół, chcąc najwyraźniej w ten sposób odreagować.
- Masz mnie za takiego chuja?! - Warknął. Przez co cofnęłam się. Nigdy nie widziałam go zdenerwowanego, jednak nie zamierzałam okazywać ani krzty strachu.
- Od zawsze byłeś kobieciarzem. Wolałeś kobiety zadbane, bez skazy na ciele. Takie Cię interesowały i interesują. Ja do nich nie należę. Znasz mnie na tyle dobrze, żeby o tym wiedzieć. Nie chce być znowu wykorzystana. Dlaczego nie odpuścisz? - Stanęłam za stołem obserwując każdy jego ruch.
- Bo mi zależy! Nie ważne, jak wiele czasu zajmie Ci pojęcie tego, nie odpuszczę. Nawet jeśli nie jestem cierpliwy to nie odpuszczę - Zapewnił z kamienną twarzą. Chciał wstać, ale zatrzymałam go ruchem dłoni.
- Poczekasz? Teraz, tutaj? Chce iść pod prysznic... Przebrać się - Mruknęłam łapiąc się za ramię. Skinął jedynie głową, dlatego od razu zniknęłam w łazience.
Weszłam pod prysznic i puściłam wodę, opierając się o zimne kafelki. Zależy.... Nie sądziłam, że znowu będą bić się z tymi myślami. Boję się, że dojdzie do najgorszego, dlaczego mam tak wielki opór, żeby mu zaufać? Co jeśli znowu do tego dojdzie? Tylko, to jest Mobius, jeśli mówi szczerze, to nie powinnam zasmakować powtórki z rozrywki. Osuszyłam włosy ręcznik, a na mokre ciało założyłam bieliznę, krótkie spodenki i czarny podkoszulek. Chłopak wciąż siedział, a raczej leżał, w tym samym miejscu, najwyraźniej zniecierpliwiony.
- Dlaczego myślisz, że masz skazy? Blizny po walkach? Pokaż mi osobę, która żadnych nie ma, a nawet jeśli takową znajdziesz to zapewniam, że nie ma pojęcia o walce. - Odwrócił głowę w moim kierunku - Jesteś przepiękną kobietą, dlaczego tego nie widzisz?
- Bo jest wiele takich, które mógłbyś mieć bez problemu - Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone.
- I nawzajem. Myślisz, że nie słyszałem co mówią o Tobie, jak Cię nie było w pobliżu. Zazdrość mnie zjadała od środka - Westchnął przekręcając się na plecy. Przymknął oczy, a ja skorzystałam z okazji aby się nad nim pochylić. Kiedy ponownie je otworzył byłam już tylko kilka centymetrów od jego twarzy.
- Dziewczyny również zakładały się o różne rzeczy - Podniosłam delikatnie kącik ust, czując jak dotyka kciukiem skóry na moim policzku
- Ufasz mi jak jesteśmy na misjach, dlaczego i teraz nie możesz? - Mogłam się domyślić, że kiedyś to pytanie padnie. Westchnęłam głęboko, wypuszczając powietrze wprost do jego ust.
- Zanim znalazłam się w mieście, uratowałam się z... Moich chłopakiem... Teraz już byłym... Martwym... Sama nie wiem - Wzruszyłam ramionami - Zdradził mnie. Zostawił na pastwę zombie, a sam zabrał całe jedzenie i uciekł. Głupia odnalazłam go, i zamiast od razu zabić, chciałam do niego wrócić. Bałam się cholernie samotności. Uśpił moją czujność i zaatakował - Wskazałam dłonią na bliznę na udzie - Pamiątka. Chyba nie muszę mówić, które z nas przeżyło? - Podniosłam jedną brew z uśmiechem - Później przyzwyczaiłam się do myśli, że będę sama, aż pojawiłeś się Ty. Na początku Cię zlewałam, ale ciężko to robić, gdy zacząłeś mi okazywać zainteresowanie - Wyjaśniłam, przyciągając do siebie kolana, aby móc je objąć.
- Teraz, jest to bardziej zrozumiałe - Westchnął - Nie jestem taki... Chociaż spróbuj - Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam na napiera na mnie swoim ciałem. Upadłam na kanapę, a on znalazł się nade mną. Ręce miał po obu stronach mojej głowy. - Ty mnie znalazłaś pijanego, czyż nie? - Podniósł jedną brew, na co się uśmiechnęłam.- Powiedziałem Ci coś ciekawego?
- Pijackie gadanie - Przewróciłam oczami, jednak jego wzrok dał do zrozumienia, że nie ma zamiaru odpuścić. - Gadanie o kochaniu i miłości do mnie. Nic takiego, nie bierz tego do siebie.
- Wiesz, że ludzie pijani i zdenerwowani zawsze mówią to co naprawdę myślą? - Nachylił się, a ja nie mogłam się już powstrzymywać. Złapałam go za jego miękkie włosy, przyciągając do swoich ust. Uniosłam się na opuszkach, aby móc przylec całkowicie do jego ciała. Chciałam go czuć, tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Błądziłam językiem po jego ustach, podniebieniu. Przygryzłam delikatnie jego wargę i wsunęłam nogę, pomiędzy jego. Nagle na mojej przeszkodzie pojawiło się coś twardego. Nie mogłam się nie zaśmiać.
- Szybki jesteś - Przyznałam, powstrzymując resztkami sił śmiech.
- Nie wiem z czego się śmiejesz. Usiadł na kanapie z widocznymi wypiekami. Urocze.
- Hej, nie obrażaj się, to przecież naturalne. Gorzej, jak w późniejszym etapie wszystko idzie tak szybko - Przyznałam, przechodząc do siadu. Widząc jego zażenowanie, z uśmiechem zmieniłam temat. - Kiedy się wyleczysz?
- Tydzień powinien mi wystarczyć - Westchnął - To... Co jest między nami?
- Nie wiem - Wzruszyłam ramionami - Chyba pokaże to przyszłość czyż nie? Powinieneś iść odpocząć. To również nie zmienia mojego wcześniejszego postanowienia. Do rezydencji idziesz ze swoją grupą. - Przeczesałam dłonią ręką. Cóż z takiej sytuacji przejść do spraw "zawodowych". Chyba zapomniałam, jak to już jest być z kimś blisko.
Mobius?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz