Stanęliśmy przed ogromnym budynkiem, wcześniej pozbywając się kilku szwendaczy. Wciąż nie mogłam zrozumieć, jak Mobius mógł mi nie powiedzieć o tym miejscu. Co ciekawe, miałam wrażenie, że wszystkie zombie próbują uciec z tego pomieszczenia, aniżeli tam wejść. Zaniepokoił mnie ten fakt. Zazwyczaj pchały się one do takich budynków. Idealne miejsce, dla takich jak oni. Ciemne, wilgotne... Coś zaczynało mi tutaj nie pasować, albo w środku znajdowała się jakaś grupa ludzi, którzy je powybijali, albo było tam coś gorszego, z czym nie miałam ochoty się spotykać. Cała grupa została podzielona na trzy mniejsze. Jedni mieli pilnować wejść, jakby coś chciało się wedrzeć do środka i nas zaskoczyć. Ja, Mobius i Hayato, szliśmy do pomieszczenia, gdzie najprawdopodobniej znajdowały się leki przeciwbólowe, a zarazem do miejsca, gdzie wcześniej były słyszane dziwne i niepokojące dźwięki. Trzecia, ostatnia grupa miała posprawdzać wszystkie otwarte pomieszczenia i zebrać wszystko, co będzie w jakiś sposób użyteczne. Pozostałe zamknięte drzwi sprawdzimy razem, nie chce ich posyłać na pewną śmierć. Przezorny zawsze ubezpieczony, w szczególności, jeśli chodzi o życie towarzyszy. Każdy miał torbę, w którą miał pakować rzeczy, dodatkowo każdy z nas miał plecak. Weszliśmy do środka, gdzie panował zaduch. Gdzieniegdzie znajdowały się ciała zombiaków.
- Inni ludzie? - Szepnął Mobius, rozglądając się dookoła. Sama nie byłam zbytnio przekonana co do jego teorii. Gdyby rzeczywiście byli tutaj inni ludzie, nie brakowałoby jednego bardzo ważnego elementu.
- A myślisz, że ludzie zabierają głowy zombie na pamiątkę? - Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Dopiero teraz wyostrzył swój wzrok. Na podłodze owszem były ciała, ale nigdzie nie było ani jednej głowy. - Trzymamy się blisko siebie, nie róbcie gwałtownych ruchów - Zarządziłam idąc do przodu. Hayato tylko dawał znak ręką, gdzie powinniśmy skręcić. W końcu zatrzymał się przy jednych drzwiach. Były solidniejsze niż pozostałe, a zza nich dochodziły dźwięki, których obawiałam się najbardziej. Przez całe moje ciało przeszły ciarki. Dałam im znak głową, abyśmy odeszli kawałek, tak, aby to, co jest za tymi drzwiami, nie mogło nas zauważyć. Jedyną przewagę jaką mieliśmy w tym momencie to zaskoczenie. Ukryliśmy się za rogiem, gdzie było o dziwo czysto. Przykucnęłam opierając się o ścianę i biorąc głęboki oddech. Analizowałam ile mamy broni, oraz jakie są szanse, że obejdzie się bez strat. Nawet jeśli pójdziemy po resztę, to i tak za dużo nam to nie da. Tylko jedna osoba może wejść do środka. Jeśli będzie za wiele osób, zmiażdży wszystkich, Mobius ma dobrego cela, może osłaniać z daleka, ale co z tym nowym? Umie w ogóle strzelać? Nie mogę pozwolić, żeby wszedł do środka. Nawet jeśli umie się posługiwać bronią, to nie jest przeszkolony, a każdy najmniejszy błąd w takiej sytuacji, zakończy się śmiercią, w najlepszym przypadku połowy ludzi.
- Hej, co jest? - Mobius kucnął naprzeciwko mnie, natomiast drugi chłopak przysiadł obok. Spojrzałam na nich i westchnęłam.
- Zombie niczego tutaj nie szukają, one uciekają. To coś, co jest za tymi drzwiami, to tak zwany Hulk. Mobius słyszałeś z pewnością o nim w mieście. Miałam przyjemność raz go spotkać, nie dałam rady go pokonać, wtedy mieliśmy ogromne straty w ludziach - Wzięłam głęboki oddech.
- Pamiętam - Mruknął taktyk, przeczesując włosy dłonią. - Najlepiej będzie zabarykadować drzwi i szybko przeczesać resztę pomieszczeń, nie ma sensu nawet tam wchodzić.
- Tylko, że tam jest najwięcej leków, że też akurat tam zachciało mu się zrobić kryjówkę - Zacisnęłam dłonie na katanie.
- Kto to Hulk? - Zapytał w końcu nowy, no tak. Jest w mieście od zaledwie kilku dni, nie może jeszcze wiedzieć takich rzeczy.
- To... Nieco inna odmiana zombie - Zaczęłam wciąż zamyślona - Pamiętasz ludzi, którzy żyli na sterydach? Codziennie siłownia, białko i sterydy - Spojrzałam na niego, na co pokiwał głową - To wyobraź sobie teraz takiego wielkoluda, który staje się zombie, a przez to, że zżerali te sterydy, jak chleb powszedni zaczęli się mutować na wielkie potwory. Mówimy na nich hulki, ponieważ przypominają tego potwora. Są niesamowicie silni, nie widziałam jeszcze u nikogo takiej siły - Wyjaśniłam, poprawiając gumkę, która utrzymywała moje włosy. Wstałam sprawdzając czy wszystko mam na swoim miejscu, oraz czy nic podczas walki, nie osunie się, czy też nie spanie
- Chyba nie chcesz tam wejść?! - Mobius wręcz podskoczył do mnie, przez co spojrzałam na niego błagalnie, jakbym chciała powiedzieć "Przecież mnie znasz".
- Musicie mi pomóc, sama nie dam rady. Mobius będziesz nas osłaniać, strzelasz z daleka, celuj w głowię, zwłaszcza w oczy. Jeśli będzie ślepy, będziemy mieć większe szanse. Hayato, nie zgrywaj bohatera. Ja odciągam jego uwagę, a Ty strzelasz z bliska, lepiej żebyś nie podchodził do walki wręcz.
- Ale zabrałaś mi pistolet - Wtrącił od razu, na co jedynie prychnęłam śmiechem.
- Myślisz, że jestem ślepa? Przecież wiem, że dał Ci drugą broń - Przewróciłam oczami. - Za dużo, jest tam leków, żeby nie wejść do środka. Nie mówiąc już o tym, że jest tutaj za dużo ludzi. Jeśli by wyszedł, wszyscy byliby martwi. Nie ma czasu, idziemy... Jeśli krzyknę, że macie uciekać, to macie to zrobić, nawet nie oglądajcie się za siebie - Mruknęłam, kierując się do drzwi, które były delikatnie uchylone. Spojrzałam na chłopaków, którzy nie byli przekonani, co do mojego planu, ale prawda była taka, że nie mieli za dużo do gadania. Skinęłam głową i otworzyłam drzwi, zza których pojawił się stwór o którym mówiłam wcześniej "No to widzimy się po raz drugi" pomyślałam, patrząc na jego tępy wzrok. Ryknął na nas i już zamierzał się do ataku. Był silny, ale powolny, to była jego jedyna wada, która dla nas okazywała się zaletą. Przeskoczyłam go, wykorzystując szafki i raniąc w ramię. Śmierdzący płyn zaczął skapywać na podłogę, jednak on wydawał się tym niewzruszony. Tylko mi nie mówcie, że nałykał się środków przeciwbólowych, jeśli tak to będzie jeszcze ciężej. Zwrócił się w moim kierunku, a strzały oddawane przez chłopaków, nawet nie robiły na nich wrażenia.
- Musi się odwrócić! - Usłyszałam krzyk Mobiusa. Złapałam mocno za katany i ruszyłam na niego. Wielkie, ale i głupie. W momencie, gdy chciał mnie uderzyć, prześlizgnęłam się pod jego nogami, pozostawiając dwie cięte rany. Poszło według planu, odwrócił się. Pomimo iż strzały padały prosto na jego twarz, to i tak stał nieugięty, jeśli tak dalej pójdzie to zmarnujemy całą amunicję, a mimo to wciąż będzie z nami walczyć. Podczas kolejnego skoku, zauważyłam za chłopakami dwóch szwendaczy, którzy niebezpiecznie zbliżali się w ich kierunku.
- Uważajcie! - Krzyknęłam, oni zdążyli, ja już nie. Poczułam mocne uderzenie w brzuch. Wylądowałam na ścianie, po drugiej stronie pokoju. Zachłysnęłam się powietrzem, zaczynając kaszleć niemiłosiernie. Cholera.
- Tai!
Szybko przeturlałam się po ziemi, aby uniknąć kolejnego ciosu stwora. Dopiero teraz zauważyłam, że wokół jego ramienia uwiązany jest łańcuch. Obydwaj trzymali go z całych sił, nawet nie wiem, kiedy udało im się go zarzucić. Nie zwracając uwagi na ból, ruszyłam na niego z salwą ciosów. Nawet nie zwracałam uwagi na to, gdzie uderzać. Nie często walę na oślep, ale właśnie w tym momencie, nie mieliśmy czasu na nic innego. Czułam, jak moje siły słabną z każdym ciosem. Wszyscy byliśmy już zmęczeni. Najważniejsze, że i on zaczął tracić siły.
- Podrzućcie mnie! - Krzyknęłam, biegnąc w ich kierunku. Spojrzeli na siebie zaskoczeni, ale zrobili z rąk coś w rodzaju "koszyczka". Kiedy podskoczyłam, dzięki ich sile, mogłam wznieść się nieco wyżej. Wbiłam dwa ostrza w szyję mutanta. Odbiciem od ścianę, sprawiłam, że miecze poruszyły się, przecinając wszystkie kręgi, a takie żyły będące pod skórą. Opadłam na ziemię razem z głową, którą odepchnęłam od siebie z odruchem wymiotnym. Zielonkawe cielsko opadło ma ziemię. Schowałam twarz w dłonie, łapiąc oddech i starając się uspokoić serce. Dobrze, że jesteśmy przy lekach przeciwbólowych.
- Jesteś nienormalna! Mówiłem, że to niebezpieczne - Mobius pomógł mi wstać, a Hayato niepewnie ominął stwora i podał nam opakowanie z tabletkami przeciwbólowymi.
- Powinno pomóc, nie masz ran otwartych? - Zapytał przyglądając mi się uważnie. Pokręciłam głową, unosząc głowę ku górze, jakbym chciała w ten sposób lepiej oddychać.
- Jestem tylko poobijana, przejdzie - Wydusiłam dwie tabletki, które zaraz wylądowały w moich ustach, a zaraz potem popłynęły przez gardło wraz z wodą.
- Właśnie dlatego, mówiłem, żeby omijać to miejsce - Fioletowe oczy wręcz przebijały mnie na wylot. Czy on się właśnie o mnie martwił? Ułożyłam dłoń na jego głowie i pomiziałam go po włosach, przy okazji psując fryzurę
- Żyjemy i mamy leki, kilka siniaków to nic - Wymusiłam na sobie krótki uśmiech. Chwiejnie wstałam i podeszłam po woli do półek, ból jeszcze nie minął. - Zabieramy wszystko i idziemy szukać reszty - Powiedziałam cicho, jednak na tyle głośno, aby mnie słyszeli.
Mobius, Hayato?
Mobius, jest leniem i nie chce mu się zaklepywać, dlatego robię to za niego :p
OdpowiedzUsuń