Uśmiechnął się pod nosem, naśladując gest wykonany jeszcze przed chwilą
przez Megan. Cieszył się jak nigdy, być może jednak ta dziewczyna nie
jest z kamienia? Ani marmuru, szkła, czy czegokolwiek podobnego?
Obserwował, jak znika w oknie jakiegoś budynku. Nie dało się drzwiami,
czy jak? W każdym razie, osiągnął swój cel, czyli jej jakaś oznaka
życia. Coś, co sprawiło, że chociaż prawie został spalony żywcem, zrobił
z siebie kretyna, dostał chyba z siedemnaście zawałów pod rząd, nie
żałował tego. I postanowił jej odpuścić. Okazała się ludzka na parę
sekund, chociaż użyła na nim swojego miotacza ognia. Dostał to, czego
chciał, więc wręcz p o w i n i e n jej odpuścić. Zostawić w spokoju,
innymi słowy. I dlatego odwrócił się i odszedł luźnym krokiem, chowając
dłonie do kieszeni spodni. Spojrzał na niebo, słońce zachodziło i
błękit, a raczej szarawy odcień chmur zmienił się w lekki fiolet i
przejmujący róż oraz pomarańcz. Chociaż już chciał wejść na dach
jakiegoś budynku, położyć się na nim i obserwować niebo, czując silne
zawroty głowy i próbując wytrzymać z wzrokiem pośród miliona gwiazd
dłużej niż trzy sekundy, nawet nie przyśpieszył. Nie było po co, ma na
to jeszcze wiele czasu. Zważywszy, iż nie boi się ciemności. Jednak
dopiero teraz dostrzegł lukę w swoim planie - chmury. Chociaż już się
przerzedzały i było widać coraz więcej czystego nieba, dopiero za jakieś
dwie godziny będzie idealnie. Jednak...jakoś mu to nie przeszkadzało.
No bo w końcu dlaczego miałoby tak być? Każda pogoda jest ładna,
właściwie to zwykły, słoneczny i upalny dzień nie jest u niego tak
wysoko, jak zwykłe chmury i wiatr, deszcz, burza, chłód. Od zawsze gorąc
trudno mu się znosiło starał się go unikać, co właśnie w taką
niefortunną pogodę byłoby nie tyle niemożliwe, co niezwykle trudne do
osiągnięcia.
Ostatecznie spędził pół nocy na gapieniu się w las rozpościerający się
wokół miasta, już poza zasięgiem jego murów. Jak to możliwe, że ludzie
tutaj wytrzymują? Przecież to jest jak klatka, jak więzienie. Nikt nigdy
nie wyszedł, nie próbował jakichś przygód? Przecież to głupie, chociaż
mądre i odpowiedzialne. Ale jeśli chce się być szczęśliwym, to czasem
trzeba nagiąć zasady, a nawet je złamać. To nawet o to chodzi, żeby mieć
w życiu frajdę, a nie spędzić je w zamknięciu. Tam, gdzie wolałoby się
już nigdy więcej nie znaleźć. I chociaż to miejsce daje bezpieczeństwo,
ochronę, wygodę, to i tak zabiera jeszcze więcej, niż daje. Na tych
swoich zwiadowczych wypadach korzysta z każdej chwili na wolności,
jednak i tak za jej skosztowanie zostałby natychmiast odstrzelony...
Rozglądnął się na boki, starając się zachować normalnie i naturalnie.
Poprawił ramię od plecaka, oddychając przy tym lekko i spokojnie.
Każdym, nawet najmniejszym gestem może się zdradzić.
- Planujesz coś? - usłyszał kobiecy głos, na którego dźwięk odwrócił się
opanowanym ruchem i spojrzał na stojącą przed nim Megan. Przełknął
ślinę czują, jak nagle zasycha mu w gardle.
- Tylko mi nie mów, że chcesz się zaprzyjaźnić. Stań w kolejce i
poczekaj grzecznie, jak reszta - odparł sarkastycznym głosem, stosując
jedną z setek metod na osiągnięcie celu.
- Kręcisz się w pobliżu muru już od dłuższego czasu - spojrzał na jej
twarz. I chociaż tego nie powiedział, doskonale wiedział, że podejrzewa,
iż ma zamiar wydostać się z miasta na parę godzin, aż do wieczora, gdyż
dochodziła druga po południu. - Nie chcesz mówić, to nie. Nie wtrącam
się w nie swoje sprawy - oznajmiła podnosząc dłonie na wysokość twarzy i
robiąc parę kroków w tył.
- Nie masz dość tego zamknięcia? - spytał wiedząc, że jedyne, co ma do
stracenia, to swój plan. W końcu nawet, gdyby chciał nakablować, kto by
jej uwierzył? A przynajmniej nie spytał o dowody na to, co planuje? -
Ciągle musisz robić to samo, włóczyć się po coraz to mniejszej
przestrzeni... Nigdy nie zaznasz wolności. Nie przeszkadza ci to? -
spytał ponownie.
<Megan? No tego z podpaleniem to żem się nie spodziewała xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz