- Mobius, błagam - Wysyczała przez zęby - Daj mi po prostu odejść - Nie potrafiła ukryć żalu w głosie, nie przede mną. Sprawnym ruchem zmusiłem kobietę by stanęła twarzą do mnie. Nadal na twarzy miała ślady po łzach. Powoli przejechałem dłonią po jej policzku, jednak prędko ją zabrałem
- Będę czekać - Jak myślałem ułożyłem nie po raz ostatni swoje wargi na ustach kobiety - Tylko pamiętaj jestem niecierpliwy - Uśmiechnąłem się do kobiety, która spiorunowała mnie wzrokiem. Z westchnięciem odsunąłem się od niej i ominąłem szerokim łukiem - Będę dalej żyć dla Ciebie, nawet jeśli nie będę mógł być przy Tobie - Dodałem i wróciłem na wcześniejszą zabawę. Wiele twarzy przywitało mnie z uśmiechem, na co fałszywie odpowiedziałem tym samym. Z jakiegoś powodu nie chciałem tu przebywać, jednak zostałem zmuszony do przyłączenia się i nalano mi kolejkę. Skrzywiłem się, lecz gdy usłyszałem toast na moją cześć, napiłem się ohydnej cieczy. Potem kolejny kieliszek i kolejny. Nie zajęło to długo, gdy zaczęło buzować mi w głowie. Mimo to czułem się tak ch*jowo. Myślałem, że mnie i Taigę coś łączy. Zaczesałem ręką włosy do tyłu. Ma innego? Nie, wtedy nie zaczęłaby mnie całować. Chociaż mogła się czuć samotna. Wymyślam, przecież nikt nie jest z nią na tyle blisko. Czemu czuję się taki zazdrosny? Zacząłem szarpać się za włosy. Serio, aż tak mnie denerwuje to, że mi odmówiła? W końcu zawsze, kobiety same do mnie przychodziły. Naprawdę do siebie nie pasujemy? Zmarszczyłem brwi, gdy dotknąłem ustami kolejny kieliszek. Pieprzenia o dowódczyni i taktyku. A poszukiwacz i wojownik mogą być razem! Spojrzałem kątem oka na miziającą się parę. Zacisnąłem pięści na ten widok i złapałem całą butelkę wódki, którą zacząłem w siebie wlewać
- Ej Mobius nie przesadzaj, przecież wiesz, że masz słabą głowę! - Krzyknąłem jeden z mężczyzn, próbujący mnie powstrzymać
- Zamknij się - Warknąłem srogo do niego i wyczłopałem się z budynku, by chwiejnym ruchem podążyć ku swojemu mieszkaniu. Powinienem iść po swoje siłą? Przed oczami pokazał mi się nawet obraz, jak by to wyglądało. Szybko się tego pozbyłem. Gdybym dłużej o tym rozmyślał, to mój masz stanąłby na baczność.
W dodatku, dobre sobie, pewnie jak zobaczy, że wchodzę do niej do pokoju, to od razu przygotuje cały zestaw broni, na wszelki wypadek. Znowu wlałem w siebie gorzki, walący na kilometr denaturatem trunek. Tym razem się jednak potknąłem i straciłem równowagę, przez co wylądowałem w pobliskich krzakach. Nałożyłem z żalem rękę na twarz. Dlaczego ona mnie nie chce? Zacisnąłem szczęki i wszystko się rozmazało
Minął dzień
Kolejny
I Kolejny
Taiga, jak zawsze minęła mnie bez żadnego słowa. Unika mnie. To jest ten nasz powrót do wcześniejszych relacji? A może zrobiłem jej coś po pijaku? Cho*era nic nie pamiętam. Co mnie podkusiło by pić to świństwo? Nie wiem nawet jakim cudem zasnąłem w krzakach, a przebudziłem się u siebie. Zmarszczyłem brwi, gdy usłyszałem jakieś mamroty przy bramie. Poszedłem w tamtym kierunku i zobaczyłem grupę szykującą się do wyjścia. Czemu nic nie wiem? Przecież większość, ja organizowałem. Układałem trasę. Zobaczyłem czerwonowłosą kobietę, która zaczęła rozdawać rozkazy
- Taiga! - Krzyknąłem zanim wyszła za mury i podbiegłem do kobiety
- Co chcesz? - Przywitała mnie oschło, na co zmarszczyłem brwi, jednak po chwili się uśmiechnąłem
- Długo was nie będzie? - Powiedziałem z czułością, patrząc na jej reakcję, jednak nic nie potrafiłem wyczytać
- Kilka dni.. - Odparła i chciała mnie wyminąć, lecz zatrzymałem ją, łapiąc za nadgarstek
- Wiesz, że jestem niecierpliwy - Mruknąłem, a kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, po czym wyrwała rękę
- No to niestety musisz długo czekać - Uśmiechnęła się, pokazując pogardę. Z jakiegoś powodu poczułem wewnątrz mnie gniew
- Jak chcesz - Wzruszyłem ramionami - Ale to ty zapłacisz za to, ze każesz mi czekać - Syknąłem jej do ucha, a kobieta nie znając mnie od tej strony, wyglądała na zaskoczoną, na co się jedynie uśmiechnąłem - Lepiej idź, bo grupa się niecierpliwi - Powiedziałem, a kobieta bez słowa minęła mnie i przy tym uderzyła ramieniem. Patrzyłem jak Taiga odchodzi. Wyjąłem z kieszonki papierosa i powoli wsadziłem go do ust. Tracę ją, huh? Zaciągnąłem się przyjemnym dymem. Nie mogę tutaj siedzieć. Ruszyłem w stronę miejsca, gdzie utrzymywałem zwykle mapy, czas samemu zaplanować jakąś wyprawę. Już po chwili byłem w biurze, rozciągnąłem kawałek papieru, by zobaczyć nieznane mi czerwone oznaczenie. Tym razem idą zaczaić się na jedzenie. Miałem straszną ochotę ich śledzić. Ku*wa. Czuję się taki bezużyteczny. To serio ja spieprzyłem nasze relacje? Uderzyłem głową o stół. Tak bardzo chciałbym żyć dla Ciebie, ale przy Tobie.
*Kilka dni później*
Akurat wracałem od Aspena do mieszkania, gdy nagle zobaczyłem jak grupa Taigi wróciła z wyprawy. Mieli przy sobie całkiem spory zapas jedzenia. Czyli się udało. Ku mojemu zdziwieniu dowódczyni podeszła do mnie w pośpiechu
- Co Ci się stało? - Wykrzyknęła, a ja spojrzałem na nią pytająco - Cała twoja koszula jest czerwona - Spojrzałem w dół. No tak, nadal piecze
- To nic - Zaśmiałem się - Zwyczajnie rana się otworzyła, trochę się nadwyrężyłem - Ta.. trochę.. miałem żal swojej mizerności i zacząłem jak głupi robić pompki. Kobieta westchnęła jedynie i spojrzała mi w oczy. Idiotka nie potrafiła ukryć, że się o mnie martwi
- Spotkajmy się u mnie, znaleźliśmy nowe miejsce, do którego za jakiś czas muszę się wybrać - Machnęła ręką. No tak, już nie "my". Bez słowa ruszyłem za kobietą. Była trochę poobijana, lecz te siniaki były już stare, pewnie z tamtej walki, gdzie zostałem ranny. Dziwne, że nadal się utrzymują. Chociaż po tym jak tam bardzo oberwała, bo zachciało mi się iść na spacer. Skrzywiłem się. Chciałbym ją przytulić i upewnić się, że żadna z nich nie sprawia jej bólu. Znaleźliśmy się w mieszkaniu Taigi, która bez słowa zaczęła rozciągać mapę okolicy w której się znajdowała
- Tutaj - Wskazała palcem - Była tutaj ogromna rezydencja - Powiedziała, a ja podszedłem bliżej
- Po co nam rezydencja? - Prychnąłem, na co kobieta spiorunowała mnie wzrokiem
- Bogacze mają tendencję do budowania ogromnych spiżarń, czyli powinno być tam sporo, zdatnego do spożycia jedzenia
- Jak rezydencja to też alarm - Stwierdziłem
- Dlatego też, to ty idziesz na tę misje - Powiedziała odchodząc do biurka. Skierowała się do małego barku, gdzie najprawdopodobniej było jej wino
- Dlaczego ty nie idziesz? - Zapytałem idąc za nią
- Już Ci to tłumaczyłam, od teraz działamy na własną rękę - Mruknęła biorąc kieliszek i czerwony trunek
- I myślisz, że to pomoże? - Mruknąłem łapiąc ją za rękę, przez co niespodziewająca się tego kobieta straciła równowagę i razem ze mną znalazła się ziemi. Chciała od razu wstać, jednak powstrzymałem ją przez mocny uścisk na jej nadgarstkach
- Nie mogę tego znieść, jeśli nie jesteś cała moja... - Powiedziałem, po czym zbliżyłem twarz do jej, jednak zrezygnowałem i przyłożyłem czoło do podłogi zaraz koło jej głowy - Powiedz, że mnie lubisz.. jeśli to zrobisz, zrobię dla Ciebie wszystko - Wyszeptałem
< Taiga? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz