środa, 2 sierpnia 2017

Od Usuya Do Milana

Chłopak chwycił kartkę, na której dzień wcześniej wykaligrafował imiona członków ulubionego boysbandu, odwrócił ją na drugą stronę, jak najszybciej, zanim zapomni, zapisał wszystko, co ma zamiar przygotować. Po chwili uniósł ją wysoko do góry i patrzył na nią z zadowoleniem. W jego oczach widać było tańczące płomyki. "Tym razem mi się uda!". Powtarzał sobie by nie stracić buzującego w nim zapału. Wszystko dokładnie rozpisał, wiedział, że to musi wypalić. Była to najlepsza potrawa jego babci, sam do tej pory ma smak tego niesamowitego dania w ustach. Oczywiście jeszcze zależy jak ją przygotuje, jednak ilość wiary, którą w sobie trzymał, nie pozwalała na żadną porażkę. Usuyo wybiegł ze swojego pokoju i wydostał się na zewnątrz, po przejściu przez długi ciemny korytarz, obłożony starym dywanem o obrzydliwym marokańskim wzorze. Na dworze natomiast było gorąco, zbyt gorąco, jednak podniecenie jakie niosło chłopaka, sprawiło, że młodzieniec nie zwracał na to uwagi, nie zauważył nawet, że nie ma przy sobie parasola, z którym nigdy się nie rozstawał. Optymizm uchodzący z Usuya nie uszedł uwadze mieszkańcom Santarii, którzy patrzyli się na niego niepewnie. Jakby myśleli, że oszalał, w końcu jak można być tak szczęśliwym w takim świecie i to z samego rana? A jednak, wystarczy znaleźć jakiś cel. Chłopak znalazł się w kuchni, była ogromna i pracowało w niej kilkanaście osób, każdy musiał zdążyć z własną pracą na określoną godzinę. Wszystko musiało być jak w zegarku. Zorganizowanie było nieprawdopodobne, każdy wiedział dokładnie co ma robić, a miejsca pracy były cały czas czyste. Usuya czuł jakby miał właśnie styczność z profesjonalistami. Fakt, że chłopak nie był kucharzem dał mu niebywale dużo czasu. Dzięki znajomościom zajął jedno puste i niepotrzebne miejsce. Przyczepił kartkę naprzeciwko siebie i czytając ją na głos powoli zbierał składniki, szperając przy tym po całej kuchni.
Usuya patrzył niepewnie na efekt. Przygotował dwie porcje, dla siebie i Milana, jednak wydawały mu się zbyt małe by którykolwiek z nich mógłby się nasycić, a co dopiero najeść. Chłopak przerzucił całą swoją porcję i włożył do opakowania, które chciał podarować. Wziął torebkę foliową i zabezpieczył danie przed jakimikolwiek sprzecznościami losu. Widząc jak kucharze kończą dania, młodzieniec ustawił się przy drzwiach...
Usuyo czuł ogromne podniecenie, pierwszy raz odważył się na taki krok. Trzymał właśnie w rękach sporą paczuszkę z jedzeniem. Samodzielnie przygotował danie i postanowił dać je Milanowi, w nadziei, że zbliży się do mężczyzny. Brzmi jak sen, ale chłopak modlił się, by to była prawda. Uszczypnął się, boli, a więc to wszystko się działo. Na jego buzi namalował się wielki rogal, a ręce drżały z podekscytowania. Patrzył w kierunku wejścia do stołówki, drzwi zostały otwarte. Jeszcze dzwonek i ludzie przyjdą zjeść obiad. Chłopak z niepewnością nabrał powietrza i ciężko je wypuścił, by zaraz na jego twarzy zagościł uśmiech. Trzy, dwa, jeden. Po stołówce rozbrzmiał charakterystyczny dzwonek. Nie było on jednak głośny, ponieważ za żadne skarby nikt nie chciałby to zombie przyszły na śniadanko, w postaci mieszkańców Santari. Ludzie zaczęli w zastraszającym tempie wypełniać stołówkę. Konsumentów było tak wielu, że Usuya momentami nie nadążał na sprawdzaniu twarzy. Stał cały czas w miejscu szukając wzrokiem Milana. Nie ważne jak długo się rozglądał, nigdzie go nie widział. Stał jednak z uśmiechem, wmawiając sobie, że ma zwyczajnie słaby wzrok. Kiedy ludzie zaczęli powoli opuszczać stołówkę, chłopak dokładnie ich monitorował. Patrzył.. patrzył, aż wszystkie stoły zostały puste. Usuya poczuł rozczarowanie, jedzenie już ostygło. Dobrze wiedział, że na ciepło jest najlepsze. On zawiódł? Czy może mężczyzna w ogóle nie przyszedł? Chłopak czuł żal do siebie, że po takim czasie kiedy w końcu udało mu się zmusić samego siebie do pierwszego kroku, zrobił coś nie tak. Usuya poczuł kujący ból w brzuchu, który poprzedziło głośne burczenie. Zarumieniony chłopak spojrzał po kucharzach, którzy zaczęli się śmiać.
- Dopiero co był obiad, a ty jeszcze jesteś głodny? - Zachichotała jedna z kobiet. Głód był dokuczliwy, a Usuya zaczynał sobie uświadamiać, że skoro Milana nie było podczas posiłku, to musi być tak samo wyczerpany jak on. Chłopak bez zastanowienia wyszedł z budynku i zaczął poszukiwania. Myśl, że wszystko może się jeszcze udać napełniała radością młodzieńca. Z uśmiechem patrolował okolicę, co jakiś czas pytając ludzi o to, czy nie widzieli Milana.
- Hej chłopcze! - Usuyo usłyszał chrapliwy głos dochodzący gdzieś za nim. Kiedy odwrócił się z zainteresowaniem, zobaczył mężczyznę, który wyglądał na kilka lat starszego, jednak zmarszczki na czole dobrze mówiły białowłosemu, że ma styczność z kimś w kwiecie wieku. Miał krótki zarost, a jego delikatne brwi nadawały mu przyjaznego wyrazu. Oczy miały w sobie jednak bardzo niepokojący błysk, co nie zmieniało faktu, że chłopak widząc, jak mężczyzna przywołuje go ruchem ręki, od razu ruszył w jego kierunku. Na twarzy nieznajomego pokazał się dziwny grymas, którego Usuyo nie potrafił zrozumieć, przypominał zadowolenie, ale było w tym coś złowieszczego.
- Co tam masz chłopcze? - Zapytał obcy wpatrując się z zainteresowaniem w pakunek, który chłopak jeszcze mocniej ścisnął w ramionach. Wyglądał jak dzikie zwierze, które broni swojego skarbu, a raczej mały szczeniak. Taka reakcja widocznie rozbawiła mężczyznę, który parsknął pod nosem.
- Lunch. - Uśmiechnął się młodzieniec, chcąc jak najszybciej opuścić swojego rozmówcę, jednak prędko zdał sobie sprawę, że nie będzie to takie proste. Wokół niego zaczęła zbierać się garstka osób. Wymiany zdań między nieznajomymi, dała do zrozumienia, że mężczyźni się znają. Stali bardzo blisko białowłosego, za blisko. Robili sztuczny tłum, która wiadomo czym zwykle się kończy. Do uszu Usuya zaczęły dochodzić zbereźne teksty. Chłopak nie wiedział co się dzieje, rozszerzył źrenice w przerażeniu i zaczął się cofać, jednak coś go zablokowało. Uniósł delikatnie głowę i zobaczył obleśnie uśmiechającego się mężczyznę. Spotkanie fizyczne obudziło Usuya z pięknego snu. Strach doprowadził do automatycznego otworzenia ust przez chłopaka, jednak nic z nich nie wydobył. Dlaczego? Nie potrafił wydusić z siebie nawet najcichszego dźwięku. Czuł jak po jego ciele wędrują cudze dłonie. Drżał. Dlaczego to jest takie obrzydliwe? Dotknięte miejsca, Usuya, wydawał się ich brzydzić, chłopak chciałby jak najszybciej stąd uciec i zamknąć się w swoich bezpiecznych czterech ścianach, ale dlaczego nie może się ruszyć?
- Gdybyś miał dłuższe włosy, wyglądałbyś jak niezła dzi*ka. - Zaśmiał się jeden z opryszków, który wyszarpał z rąk Usuya małe pudełeczko. Chłopak nagle poczuł, że resztki poczucia bezpieczeństwa uciekają, miał wrażenie, że jest nagi i bezbronny.
- Nie! Zostaw to! - Wykrzyknął białowłosy zachrypniętym głosem zaczynając się wyrywać, lecz silnie umięśnione postacie szybko go unieruchomiły. Już taki mały nakład energii sprawiał, że Usuya zaczął się chwiać. To wszystko, włożona praca w zrobienie obiadu, stres, a teraz to, chłopiec powoli czuł jak traci przytomność. Dobrze wiedział, że nie może, lecz nie mógł tego powstrzymać. Nagle z dość przytłaczającą siłą na ramiona Usuya spadły dwie ogromne dłonie, jednak z jakiegoś powodu ich się nie obawiał. Wręcz przeciwnie przeszła go iskra pozytywnej energii.
- Moglibyście przestać się tak bawić młodym? - W głowie chłopca rozbrzmiał delikatny głos, który dobrze znał. Usuya nagle przeszło uczucie bezpieczeństwa. Kiedy białowłosy dostrzegł za sobą mężczyznę o ciemniejszej karnacji, jego serce zaczęło bić jeszcze szybciej, niż przy sytuacji, która przed sekundą miała miejsce. - Wystraszyliście go. - Z każdym słowem wypowiedzianym przez jego obrońce, Usuyo czuł przyjemne dreszcze. Chciał jakoś zareagować, uciec póki ma okazje, jednak jego powieki wydawały się ciężkie, dopiero mocne szarpnięcie wybudziło chłopca...
- Przepraszam, przeze mnie jesteś ranny. - Opuścił głowę Usuya, lecz szybko ją uniósł, by dokończyć opatrywanie zakrwawionego policzka. Podczas inicjacji Milana doszło do bójki, mężczyźni, za żadne skarby nie chcieli dać odejść młodzieńcowi. W tamtym momencie Usuya poczuł strach, że brunet jednak się wycofa i zostawi go na pastwę tych zbirów. W końcu czemu miałby go ratować? Nie znał go, nie wiedział jak ma na imię, po co ryzykować dla obcego człowieka? A jednak, pięść Milana wylądowała prosto na policzku mężczyzny, który przytrzymywał chłopaka. Młodzienca przeszedł dreszcz i przerażenie, gdy grupa facetów rzuciła się na szatyna. Bez wahania ruszył biegiem do najbliższej pomocy. Chcą nie chcąc Usuya spotkało kolejne szczęście, zaledwie za zakrętem spotkał Taktyka Santari, Mobiusa, który bez wahania ruszył do pomocy. Sposób w jaki we dwójkę poradzili sobie z napastnikami był przerażający, ale zarazem imponujący. Chłopak czuł ciepło na sercu, lecz ciągle drżał. Mężczyzna najprawdopodobniej zostałby gorzej ranny, gdyby nie to, że Usuya wezwał pomoc w samą porę.
- Przecież nie pozwoliłbym tym starym zbokom cie obmacywać. - Uśmiechnął się szeroko mężczyzna, co podniosło białowłosego na duchu. Cieszył się, że Milan tam był, co prawda przez niego ma teraz opuchliznę na policzku, jednak został uratowany. Mimo to obarczało go poczucie winy. - A tak w ogóle jak masz na imię? - Pytanie wywołało rumieńce na twarzy Usuya, zawsze chciał, by mężczyzna zapytał się o to, jednak nigdy nie przepuszczał, że taka będzie jego reakcja. Sama bliskość do Milana wywołała w nim niespodziewane odruchy. Chłopiec czuł niezwykłą satysfakcję z tego, że mógł przyjrzeć się swojej sympatii. Mężczyzna wydawał się dla Usuya jeszcze przystojniejszy, nigdy nie miał okazji, być tak blisko, ale sposób w jaki to się stało nie był jego wymarzonym.
- Jestem Usuya, a ty jesteś Milan. - Stwierdził młodzieniec z uśmiechem patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Nie krępowało go to, jednak z jakiegoś powodu chciał spojrzeć w innym kierunku, chociaż na kilka sekund, by uspokoić natarczywe bicie serca.
- Znasz moje imię? - Zdziwił się Milan. - Nie wiedziałem, że jestem taki sławny! - Roześmiał się gromko. "Jednak nie tylko z wyglądu jest wspaniały". Pomyślał Usuya, kiedy również zaczął się śmiać. - A co tutaj masz? - Zapytał szatyn. - Wydaje się dla Ciebie bardzo cenne. - Uśmiech mężczyzny na prawdę podnosił na duchu. Usuya czuł się jakby zaraz miał być cały w skowronkach. Chociaż już ma to dziwne uczucie w żołądku, którego nigdy nie rozumiał.
- Ah, to dla Ciebie. - Powiedział rozradowany młodzieniec, który prędko wstał i stanął na przeciwko Milana. Zrobił delikatny ukłon i z wyciągniętymi rękoma dał mężczyźnie pudełeczko. Wierzył, ze chociaż to będzie częścią zadośćuczynienia za obrażenia doznane podczas ratunku chłopaka.
- Dla mnie? - Zdziwił się, lecz bez wahania przyjął prezent. Usuya pokiwał z zadowoleniem głową, patrząc jak mężczyzna rozwija opakowanie.

< Milan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy