czwartek, 17 sierpnia 2017

Od Hayato CD Megan

Boże, dlaczego uczyniłeś kobiety takimi nudnymi i o wszystko się martwiącymi? Nigdy nie potrafią dobrze się bawić, bo "nie wypada" lub "to zbyt niebezpieczne i głupie". Szkoda, że jeszcze nie kazała mu poczekać i nie władowała w plecak garści cukierków, gdyby mu cukier spadł. Chociaż za taki podarunek by się nie obraził. Rozejrzał się na boki, dokładnie analizując sytuację. Nic nie słyszy, nic nie widzi. Wzrokiem błądził stale po okolicy, nie odwracał się za siebie, jednak wciąż był gotowy na atak zza pleców, normalnie mogący okazać się jego śmiercią. Wszystko wyglądało naturalnie, do pewnego momentu. Z prawej strony słychać było ciche posapywanie. W jednej chwili wyciągnął ręce nad siebie, chwycił ca masywną gałąź drzewa i podciągnął się, nawet nie stękając w obawie, że nadchodzący intruz go dosłyszy i dowie się o obecności. Chociaż... z teoretycznego punktu widzenia, to Hayato jest tutaj niechcianym gościem. Ale może nie tak bardzo niechcianym? W końcu świeży mózg ( niektórzy go nie mają... ) to kusząca propozycja. Tymczasem on sobie łazi po drzewach, fajny pomysł na resztę dnia. Spojrzał jeszcze raz w stronę muru, chcąc pomachać Megan na pożegnanie, jednak jej już nie było. Lub obserwuje z jakiegoś punktu, którego akurat nie chciało mu się szukać. I też byłoby to nierozsądne, gdyż warto wiedzieć, iż właśnie przechodzi pod nim zombie. Szwędacz, nic groźnego. Czy powinien go zabić? Jeśli zacząłby krzyczeć, byłby to najgorszy pomysł na świecie. A więc musi odczekać. Spojrzał na boki w poszukiwaniu kogoś z jego grupy, czy po prostu innego osobnika. Ale nie, tylko ten jeden, idiotyczny zdechlak, od którego pachnie gorzej, niż od samego Hayato po miesiącu bez kąpieli. Chociaż... Kąpał się wczoraj. Albo nawet dzisiaj, po prostu w nocy. Spojrzał jeszcze raz w dół, zatrzymał się dokładnie pod gałęzią. Pewnie wyczuł zapach człowieka, przynajmniej tak mu się zdawało. Dlatego jedną dłonią przytrzymał gałąź, by nie szeleściła, a drugą urwał nieznaczną jej część. Bardzo powoli zmiął ją w dłoni, by nie narobić najmniejszego szmeru, po czym wychylił się jeszcze wolniej i ostrożniej, po czym rzucił gdzieś w dal. Zawiniątko pofrunęło wraz z wiatrem i po jakichś dziesięciu, może piętnastu metrach, zatrzymało się w koronie drzewa. A czyhający pod Hayato "drapieżnik" już ruszył w tamtą stronę, tępak.
Rozglądnął się na boki raz jeszcze, nigdzie nie mógł jej dojrzeć. Może jest u siebie na mieszkaniu? Wszedłby tam, ale skoro potraktowała go już ogniem, gdy chciał spędzić z nią trochę czasu, to obawiał się tego co zrobi, gdy wparuje do jej bezpiecznego lokum z wieścią, że przybył o czasie bez szwanku. Właściwie, to nic takiego się nie wydarzyło. Parę Szwędaczy, parę Stonóg, nic co mogłoby go zabić lub chociażby przestraszyć. No, chyba że smrodem lub wtedy, gdy byłby baaardzo unieszkodliwiony. Z nimi poradziłby sobie nawet mały dzieciak.

< Megan? Przepraszam, że takie krótkie i głupie, ale chodzę z rodzicami do pracy i mam trochu mało czasu >.< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy