wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Milana

Stałem na naszym murze oparty prawym ramieniem o ścianę budynku. Snajperka leżała tuż obok moich stóp, abym w nagłym wypadku mógł ją jak najszybciej dosięgnąć. Chociaż chyba, jak na razie nic się takiego nie zapowiadało. Mógłbym się nawet zdrzemnąć i nikt by nie zauważył, a wszystko zostałoby na miejscu, jednak moje poczucie obowiązku w jakimś stopniu mi to uniemożliwiało, dlatego więc nadal stałem, mimo że byłem na pograniczu jawy, a rzeczywistości, oczy same mi się kleiły, a ziewanie nie ustawało i jedynie się wzmagało, co doprowadzało mnie już do szału. Westchnąłem ciężko i poklepałem się dłońmi po policzkach. Mogłem jednak wybrać inne stanowisko, bycie strażnikiem jest chorobliwie nudne. Tutaj nigdy nic się nie dzieje. Mogłem zostać zwiadowcą, miałbym wtedy przynajmniej jakąś przygodę, chociaż... czy właśnie tego nie potrzebowałem? Po tych dwóch latach tułaczki po świecie, patrzenia jak inni ludzie umierają na moich oczach? Hm... W sumie mógłbym siedzieć całe życie bezczynnie na murach i obserwować wszystko z góry. Jak to pięknie brzmi, siedzieć bezczynnie i nic nie robić. Tak, to zdecydowanie do mnie pasuje. Ach, sarkazmie, ty mój kochany ojcze ironii. 
Zachichotałem cicho pod nosem i oparłem się plecami o ścianę budynku. Od razu wzięło mi się na ziewanie, przez co w kącikach oczu pojawiły mi się łzy. Szybko starłem je wierzchem dłoni, by mi nie przeszkadzały. Swój wzrok powoli skierowałem na drugą stronę muru. Nadal nic, żadnych oznak życia, jedynie drzewa i jeszcze mocniej zniszczone budynki oraz bardziej obrośnięte pnączami niż w tej części miasta, gdzie znajdowała się osada ludzka. Prychnąłem i opuściłem powieki. Gdybym miał przynajmniej z kimś pogadać... Przynajmniej by mi się nie nudziło i zawsze mógłbym poćwiczyć swoje cudowne i arcyśmieszne żarty na takim nieszczęśniku. O tak, tak mógłbym pracować. 
Zmrużyłem oczy i spojrzałem w niebo. Na całym nieboskłonie były porozrzucane jasnoszare chmurki, jednak słońca nie zasłaniały, przez co piekielnie grzało, a niestety wiatr nie działał na moją korzyść, bo w ogóle się nie pojawił. Przekląłem pod nosem i osunąłem się na ziemię. Przynajmniej moja zmiana warty się kończyła, za niedługo miał przyjść jakiś inny strażnik na moje miejsce i teraz to on pocierpi z nudów oraz gorąca. Czyli w sumie mogłem się trochę zdrzemnąć... Chyba nikt mnie za to nie zabiję, jak stracę czujność na tę pięć krótkich minutek. Założyłem na głowę kaptur i zamknąłem oczy, miałem ochotę zamknąć je na chwilę, czy coś, jednak nie przewidziałem tego, że całkowicie odpłynę i to chyba na dłużej niż te parę minut...
   ~*~
Obudziło mnie lekkie szarpnięcie w ramię. Otworzyłem zaspane powieki i spojrzałem w górę. Ujrzałem sylwetkę mężczyzny, dość... dużego mężczyzny. Nie mogłem oszacować ile miał lat, ani jak dokładnie wyglądał, bo słońce raziło mnie w oczy, nawet ich przymrużenie na niewiele się zdało. Wstałem więc z ziemi i otrzepałem tyłek z brudów, by następnie móc spojrzeć na przybysza i tym razem się dokładnie przyjrzeć. Miał blond włosy wygolone po bokach głowy, nos miał prosty, a oczy złote i duże. Ubrany był w dość wygodny i cienki strój, na stopach miał założone buty do biegania.
Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się szeroko, jednak on nawet nie podniósł kąciki ust do góry, bo jedynie co zrobił, to prychnął pod nosem. 
- Przespałeś swoją wartę? - spytał się mnie groźnie, na co odpowiedziałem mu śmiechem.
- No coś ty! Na chwilę się tylko zdrzemnąłem.
- Jasne - powiedział bez przekonania. - A ta drzemka trwała...?
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszyłem ramionami. - Nie mam przecież zegarka - pokazałem mu nagi nadgarstek u lewej ręki. 
- A jak by coś podeszło do murów, a ty byś spał, to jak myślisz, co by się stało? Co byś zrobił? - zadał kolejne pytanie, tym razem podnosząc brwi ku górze.
- Niestety, muszę cię rozczarować, nic nie podeszło do murów - pokręciłem przecząco głową.
- A jakby podeszło? - spytał się jeszcze raz.
- A podeszło? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, co niewątpliwie tego blondyna wkurzyło. Już widziałem tę żyłkę na czole, która mu mocno pulsowała. Zazgrzytał zębami i burknął coś pod nosem, co niestety nie usłyszałem, a szkoda. - Mówiłeś coś?
- Nie nic, tylko powinieneś zostać chwilę dłużej na warcie, jak nie chcesz by dowództwo się o tym dowiedziało - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Nie podobał mi się ten ton, jak i wypowiedziane zdanie. Spojrzałem na niego spode łba i fuknąłem. 
- Czyli mówisz, że mam tu z tobą zostać? - spytałem się dla pewności.
- Tak, o ile nie chcesz by ktoś się o tym dowiedział - przytaknął na potwierdzenie moich słów i jeszcze mocniej wyszczerzył zęby, jeśli w ogóle to było możliwe.
Jęknąłem i spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem. Nie chciałem przez kolejną, pewnie godzinę, spędzić w tym upale. Wolałem pójść się schłodzić w moim małym mieszkanku niż wygrzewać się tutaj. Warknąłem parę przekleństw i z powrotem usiadłem na podłożu, plecami opierając się o ścianę. Założyłem sweter na głowę i ramiona, który wcześniej z nich spadł, gdy wstawałem i wbiłem wzrok w ziemię. Czyli jednak mogłem nie zamykać tych cholernych oczu i teraz siedziałbym w swoim chłodnym pokoiku w spokoju... Ugh, głupi ja. 

<Alexander? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy