wtorek, 8 sierpnia 2017

Od Taigi CD Siegrain'a

Spojrzałam na swoje puste dłonie i zaczęłam przeklinać się w duchu, jak mogłam być tak nierozgarnięta, żeby zostawić swoją broń, na szafce?! Taki błąd może kosztować nas teraz życie. Zacisnęłam pięści ze złości. Rozluźniłam je dopiero, gdy poczułam, że paznokcie wrzynają się w skórę pozostawiając po sobie rany. Spojrzałam na grupę zombie, starając się jak najszybciej rozplanować w głowie cały plan, abyśmy wszyscy wyszli z tego cało. Chciała się odezwać, kiedy usłyszałam huk szafek, a także tłukące się szkło. Nie powiem, nowy miał całkiem dobry pomysł, dał nam chwilę, na wyrwanie drzwi z zawiasów. Teoretycznie mieliśmy wolną drogę ucieczki, a nawet jeśli miało dojść do potyczki, to na zewnątrz będzie o wiele łatwiej ją wygrać. Tutaj, w zatłoczonej, małej aptece, mogły się na nas z łatwością rzucić, odbierając nie tylko drogę ucieczki, ale także i pole do manewru bronią. Podniosłam z ziemi swoją katanę, podaną przez bruneta. Dokładnie ją obejrzałam, jakby zapominając o tym, że dookoła nas znajduję się wielkie niebezpieczeństwo. Jednym ruchem dłoni pozbawiłam dwie istoty głowy. Z zadowoleniem patrzyłam jak ich ciała lądują nieruchomo na ziemi. Razem z Mobiusem mieliśmy zamiar już wychodzić, gdy zauważył, że nasza sierotka leży na płytkach. Nawet nie chce pytać, o co się potknął. Kolejne przekleństwo wyleciało z mych ust. Zawahałam się, stojąc w progu i zabijając kolejnego umarłego, który niebezpiecznie się do nas zbliżał. Schowałam broń za pasek w spodniach i spojrzałam z powagą na białowłosego
- Osłaniaj mnie - Mruknęłam jedynie, podbiegając do leżącego bruneta, który miał problemy ze wstaniem. Nie ma się co dziwić. Rana na jego ręce wciąż krwawiła, a przez przewrócenie szafek, rany najprawdopodobniej jeszcze bardziej się otwarły. Pomogłam mu wstać, bacznie obserwują otoczenie. Mieliśmy szczęście, że towarzyszył nam Mobius. Można mu wiele zarzucić, ale nie widziałam jeszcze, żeby kiedykolwiek spudłował.
- Co Ty?... - Usłyszałam pod sobą niepewny głos. Chłopak zdecydowanie nie ukrywał swojego zaskoczenia
- Jestem jaka jestem, ale towarzyszy nie zostawiam - Burknęłam, przytrzymując go całą swoją siłą - A teraz nie gadaj, tylko się ruszaj!- Przerzuciłam jego ramię przez swój bark, mijając w progu taktyka, oraz jego spojrzenie, pytające czy wciąż jestem tą samą osobą. Na zewnątrz, postaraliśmy się zabarykadować wejście do apteki, nie wytrzyma ono za długo, ale przynajmniej da nam to trochę czasu, który jest teraz na wagę złota. Przez resztę drogi do miasta, Siega podtrzymywał Mobius, ja natomiast starałam się osłaniać nasze tyły.Przez całą drogę panowała głucha cisza. Na szczęście, nie licząc kilku szwendaczy, odbyło się bez większych nieprzyjemności, co pozwoliło nam w całości dotrzeć do Santri.
- To jest nasze miasto, witamy - Mobius wyszczerzył się w szczerym uśmiechu, gdy usadził nowego na krzesełku tuż za progiem wielkich metalowych drzwi, osłanianych kolczatką. Bez zbędnych ceregieli wysłałam jednego ze strażników po lekarza. Trzeba będzie go opatrzyć, a także sprawdzić czy aby na pewno nie jest nigdzie ugryziony. Mówić może jedno, ale prawda często okazuję się zupełnie inna. Asper szybko zajął się jego ramieniem, a także sprawdził, czy nie poniósł żadnych większych obrażeń podczas ataku w aptece.
- Nie odniósł większych obrażeń, nie widzę sensu szycia, za kilka dni powinna zostać ledwo widoczna blizna - Wyjaśnił, na co wszyscy skinęliśmy głowami - Sprawdzić ugryzienia?
- To nie jest konieczne, nic mnie nie dopadło - Tak, jak wcześniej szedł w zaparte. Powinien się cieszyć, że nie trafił do izolatki.
- Takie są zasady rozbieraj się, wszystkie ubrania zostaw na krześle obok - Skrzyżowałam ręce na piersi opierając się o ścianę. Najpierw spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a później rozejrzał się wyszukując spojrzeń innych
- Taiga, powinnaś wyjść - W końcu Mobius przerwał niezręczną ciszę, klepiąc mnie po ramieniu.
- Bo co? - Zmarszczyłam brwi
- Bo jesteś kobietą - Zaśmiał się, na co przewróciłam oczami
- Jak kobiety są sprawdzane, to nagle wszyscy możecie być w pobliżu, ale jak jest mężczyzna, to kobietę oczywiście musicie wyrzucić. Przypominam, że jestem dowódcą! Jebana solidarność plemników. Będę u siebie, złóżcie później raport - Prychnęłam.
Zaciągnęłam się powietrzem będąc w swoim mieszkanku i wypuściłam je przez zęby, czując jak wszystkie mięśnie powoli się rozluźniają. Po ogarnięciu się w łazience, założyłam czarną bokserkę i rozsiadłam na kanapie wyciągając paczkę kruchych ciasteczek oraz niewielki zeszyt, gdzie codziennie notowałam, gdzie i z kim byliśmy, oraz co odkryliśmy, lub też czego nie znaleźliśmy. Można by rzec, że prowadziłam coś w rodzaju pamiętnika. Zapisywałam ostatnie słowa z ciastkiem w pyszczku, kiedy do moich uszu doleciał cichy dźwięk pukania w drzwi. Nim zdarzyłam złapać za klamkę drzwi otworzyły się z takim impotentem, że dostałam prosto w nos. Ze łzami w oczach złapałam się za niego, zginając się w pół.
- Czy kogoś do końca pojebało?! - Jęknęłam sprawdzając, czy na dłoni pozostała krew. Złamania nie było, ale bolało jak cholera
- O wybacz - Tak bardzo znajomy i irytujący śmiech...
- Czego?
- Przyszliśmy, bo kazałaś zdać raport, każdy jest zajęty także ktoś musi z nim przeprowadzić wywiad środowiskowy, a i jest czysty - Zakończył z uśmiechem na ustach, przez co przewróciłam oczami- Ty masz własną łazienkę?! Dlaczego niby! A ja muszę się kąpać po tych śmierdzielach! Dlaczego ja nie mam własnej łazienki?! - Krzyki i pytania mieszały się ze sobą, niosąc się echem po całym korytarzu, a także i mieszkaniu. Złapałam go za rąbek koszulki i wręcz wyrzuciłam z mieszkania
- Mobius nie wkurwiaj mnie już dzisiaj i znajdź lepiej mapy! - Zatrzasnęłam drzwi, kierując wzrok na chłopaka, który przyglądał się całej tej scenie lekko rozbawiony. - Dobra miejmy to za sobą - Wskazałam rękę na kanapę, dając tym samym znak, aby usiadł
- O co chodzi z tym wywiadem? - Podniósł jedną brew, a wzrok zatrzymał się na paczce ciastek
- Podstawowe pytania, żebyśmy mogli wiedzieć z kim mamy do czynienia - Wygmerałam ze stosu papierów ten odpowiedni, na którym widniały pytania, a także miejsce na odpowiedzi. - Jak jesteś głodny, to stołówka jest jeszcze otwarta, po tym wywiadzie dam Ci specjalną kartę, zostaniesz zapisany do przydziału jedzenia i będziesz mógł odebrać swoją porcję - Wyjaśniłam
- Niech będzie, zaczynajmy - Westchnął opierając się
- Nazwisko i wiek - Spojrzałam na niego, nie był skory do odpowiadania, jednak możliwość skorzystania z ciepłego posiłku, chyba dobrze przekonała go do tego, aby mówił.
- Rainers, 24 lata
- Czym najczęściej się posługujesz? Chodzi o broń - Dodałam, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że ludzie często kojarzą to zupełnie z czym innym
- Najczęściej kataną, którą mi zabrano, kiedy mi ją oddacie? - Podniósł jedną brew, na co wzruszyłam ramionami
- Masz okres próbny, musimy wiedzieć, że nie jesteś wariatem, tylko dlatego, że nie zachowujesz się agresywnie i że nam pomogłeś, to nie siedzisz teraz w izolatce więc się ciesz - Wskazałam na niego długopisem.
- Zabiłeś kiedyś człowieka? - Przechyliłam głowę.
- Co to za pytanie?!
- Normalne, jak każde inne. Odpowiedź to tak, lub nie - Wzruszyłam obojętnie ramionami.

Sieg?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy