środa, 23 sierpnia 2017

Od Hayato CD Megan

Zabrzmiało to tak bardzo ponuro, że aż zakrztusił się kawą, brakowało mu tej pyszności od bardzo dawna. Skąd ona w ogóle ma kawę? Przemyciła wraz ze sobą? Ukradła? Dostała? Może właśnie to jej wynagrodzenie, za tak bardzo obleśną pracę? Chociaż dobrze wiedział, że sam chyba tańczyłby balet i robił setki obrotów, jarając się posiadaniem broni takiego zastosowania. Miotacz ognia, którym traktował by wszystko wokół, patrząc na płonące deski, jakieś rośliny no i ludzi, paru podpaliłby bez zastanowienia. Jednak poniósł by karę, prawdopodobnie w postaci własnej śmierci. Chciał otworzyć usta, by rzucić jakąś zgryźliwą uwagę, ale ledwie zauważalny cień smutku, a raczej trwający na mniej niż sekundę błysk rozświetlający jej oko go zatrzymał. Może Lulu to ktoś ważny dla niej? Przyjaciółka, dziewczyna, zwierzę ( ktoś by się za nie podpisał) lub nawet członek rodziny? W każdym razie, nie chciała o tym mówić. Pomijając fakt, że w ogóle nie chce o niczym zamienić słowa, byłoby to jednoznaczne, otwierająca się rana w sercu po utracie kogoś lub rozłąką z kimś. Być może boli bardziej, niż potrafiłby sobie wyobrazić. Każdego tutaj sprowadziła czyjaś śmierć, jego także, ale nie rozpacza nad tym. W zasadzie to już go to nie rusza, a przynajmniej tak mu się zdaje. Spojrzał na jej oblicze, skupione na słowach czytanych na pojedynczych stronach. A
Każda uczy czegoś innego, czasami nawet bardzo podobnego, niemalże nie różniącego się od siebie. Nawet jeśli morał jest taki, że jeśli będziesz chciał się udusić po prostu wstrzymując oddech i jakimś cudem ci się uda utracić przytomność, znowu zaczniesz oddychać. Nie był pewien, dlaczego właśnie taki przykład przyszedł mu do głowy. Zwykle myśli sadystyczne nie pojawiały się przez co najmniej parę minut po spożyciu tego niebiańskiego napoju, jakim jest kawa. A akurat tak się składa, że wciąż pozostała połowa kubka. Jakim cudem? Trudno powiedzieć, za dużo myśli.
- Skąd masz kawę? - spytał głównie dlatego, że go to ciekawiło i miał ochotę również uzyskać jakiś zapas, nawet jeśli starczyłby tylko na tydzień. Drugim powodem było pokazanie, że niewiele zadaje sobie trudu, by rozwiązać sprawę, kim jest ta cała Lulu. Sąsiadka, być może nawet córka, siostra, mama, przyjaciółka, pies, ktokolwiek. Po prostu to jej sprawa, prywatna, czasem potrafi nie wtykać nosa, przynajmniej do pewnego momentu, w nie swoje sprawy.
- Mam znajomości - zabrzmiało to nieco zagadkowo, wymijająco i jakby... żartobliwie? Miał wrażenie, że się z niego nabija. Ale jej głos brzmiał tak jak za każdym razem wcześniej - opanowanie, bez jakichkolwiek szczególnych emocji mogących ukazać, co tak na prawdę czuje.
- A namiary? - dopytywał, przez co na moment podniosła wzrok znad książki i posłała mu krótkie spojrzenie. Nie mógł go rozszyfrować, gdyby włożyła w niego coś więcej, niż lekkie znudzenie i znowu ten wszechogarniający spokój, skakałby z radości. Już wcześniej uzyskał uśmiech, ale o mało co nie zginął. I chociaż cieszył się jak diabli, wolałby tego nie powtarzać. Choć w tamtej chwili myślał, że będzie mógł codziennie dawać się spalać, byleby tylko uzyskać od niej jakiś znak, że w środku jednak coś ma i potrafi to okazać, a nie jak maszyna wstawać, przeżywać dzień i kłaść się spać, bez jakichkolwiek przyjemności, smutków, wrażeń, czegokolwiek ludzkiego. Palenie zwłok to kolejny dowód na to, że jakoś mało obchodzą ją inni. Przynajmniej tak to odebrał. Że nawet stanowią pewnego rodzaju szkodniki, które i tak już wypleniła zaraza. Cóż, prawie. Garstka, niewielu, nadal żyje. Powinna się cieszyć życiem jak najbardziej bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie jej je stracić. W końcu panujące teraz czasy nie należą do tych najbezpieczniejszych, a ona już zachowuje się jak babcia, która tkwi tylko w swoim świecie i zna się na nim tak bardzo, że wszystko już zdążyło się jej znudzić i stracić na wartości. Być może dawne przeżycia wymazały wszystko, sens wszystkiego, jeśli ma być dokładny w swoich stwierdzeniach. Utrata rodziny, przyjaciół, domu, miejsca, które można było nazwać jako "swoje". Codziennych spacerów w świetle słońca, oglądania telewizji z paczką chipsów w jednej ręce i pilotem w drugiej, spotkanie dotyczące poprawienia ocen, wiele by dał, by wszystko wróciło do normy, by mógł spotkać wszystkich, którzy dali się zarazić lub, w co szczerze wątpił, wciąż walczą o przetrwanie, po części jak on. Co prawda powrót do szkoły to ostatnie, czego oczekuje, a ponieważ jest już za stary, studia lub praca. Bezrobocie w takim wieku? Nawet tutaj ma robotę, choć mało opłacalną, to jednak jakąś. Nagrodą jest szansa na dalsze życie i być może uratowanie gatunku ludzkiego. Niby nie wiele, a jednak tak bardzo ważne.
- Nie - odpowiedziała krótko po parunastu, może więcej, sekundach.

< Megan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy