środa, 23 sierpnia 2017

Od Taigi CD Hayato&Mobiusa

Gotowało się we mnie, widząc ich bezmyślność. Aspen, każdemu z radością pomoże, nie ważne jaki to jest problem! Może nie zawsze daje komuś tabletki, ale zawsze poleci co zrobić, aby ból przeszedł. Nie można rozdawać tabletek na prawo i lewo, tylko dlatego, że ktoś ma delikatny ból głowy, czy brzucha. Każdy najchętniej wykradłby wszystko na swoje własne użycie, może i nie rzucałabym z tego powodu krzesłami, gdyby nie fakt, że robili to ludzie, którzy nawet na tej wyprawie nie byli! Mamrotałam pod nosem wszystkie przekleństwa, wyciągając z kolejnego stanika bandaże, tabletki, a nawet wodę utlenioną. Nie chce wiedzieć, gdzie jeszcze zostały te rzeczy schowane.
- Jeszcze raz będę musiała narażać swoje życie, tylko po to, abyście kradli, to pourywam kurwa wszystkie łby i powsadzam wam w dupy! - Krzyknęłam zirytowana.
- Widzę, że już Ci lepiej - Usłyszałam za sobą śmiech Mobiusa. Jeszcze jego w tej chwili tutaj brakowało. Odwróciłam się na pięcie. Pierwsze gdzie padł mój wzrok to na jego brzuch. Pomimo, że jak na mężczyznę był dosyć szczupły, to malowały sie tam mięśnie. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na jego ciało, pomimo iż miałam do tego nie raz okazję. Zawsze starałam się traktować nasze relację na poziomie "zaowodwym", więc dlaczego teraz mój wzrok tak bardzo zboczył z kursu? Otrząsnęłam się z myśli i wróciłam do jego twarzy, na której wciąż malował się uśmiech. Najwidoczniej wizyta w szpitalu bardzo mu pomogła.
- I nawzajem, dlaczego nie założysz koszulki? - Podniosłam jedną brew
- Maść - Powiedział jego, smutnie patrząc na swoje ramię - Rozumiesz, że muszę tym śmierdzącym czymś smarować się dwa razy dziennie - Zaczął się trząść, co wywołało u mnie delikatny śmiech. Cały on, ważniejszy jest wygląd i zapach, aniżeli zdrowie. Chociaż miałam wątpliwości. Znając jego, nie będzie się stosować do zaleceń.
- Rozumiem - Przyłożyłam dłoń do ust. Z moich krótkich przemyśleń wyrwał mnie głos Hayato. Odwróciłam się do niego, podnosząc brew, dając tym samym do zrozumienia, aby powtórzył.
- Chciałbym zauważyć, że wszyscy uciekają - Pokazał Kciukiem za mnie, na co westchnęłam głęboko. Zatrzymałam kilka osób, które nie miały tyle szczęścia i nie zdążył uciec. Siłą wydarłam im ostatnie leki, chowając do torby. Pozabijam wszystkich, jak swoje katany kocham. Ułożyłam obie dłonie po stronach czarnej torby, zastanawiając się dokąd to wszystkie zmierza. Czy naprawdę, nie można już ufać, nawet własnym ludziom? Czy każdy tutaj musisz kraść? Nie rozumiem, dlaczego nie można było się zapytać, poprosić, no cokolwiek! Pochyliłam delikatnie głowę, zastanawiając się nad sensem całego tego gówna, gdy poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Byłam w tym momencie pewna, że to Mobius,jednak gdy się odwróciłam dojrzałam twarz złotookiego chłopaka. Uśmiechał się do mnie pocieszająco.Przechyliłam głowę, nie rozumiejąc jego nastawienia. Wyraz twarzy, nie mówił, aby się nabijał, pomimo iż zapewne na początku był rozbawiony całą tą sytuacją.
- Ludzie tacy są, w tych czasach nikt się nie zmieni na lepsze. Chyba Ty to wiesz najlepiej - Od czasu, kiedy się tutaj pojawił, pierwszy raz słyszę takie pocieszające słowa z jego ust. Oprócz drwiących słów, pytań i krótkich odpowiedzi, nie miałam możliwości wdać się z nim w dłuższą rozmowę, a jakoby nie było przyczynił się do wyleczenia Mobiusa, a także uratowania mi życia.
- Chyba tak - Uśmiechnęłam się do niego.
- Ej bo będę zazdrosny! - Mobius ze śmiechem wepchnął się między nami. - Co tam? Zostało coś ciekawego? - Zamknęłam zamek tuż przed jego dłonią
- Nie denerwuj mnie jeszcze Ty, masz maść - Pokręciłam niedowierzająco głową. - Poza tym, wpadnij do mnie po kolacji, nasmaruje Ci brak, mam dziwne wrażenie, że sam tego nie zrobisz - Zmarszczyłam brwi, dokładnie mu się przyglądając, aby wychwycić każdy najmniejszy ruch, świadczący o tym, że zaraz będzie chciał skłamać.
- Przecież będę się stosować - Mruknął niechętnie, na co pacnęłam go w tył głowy.
- To był rozkaz, nie prośba. Idźcie odpocząć i nie spóźnijcie się na kolację - Wzięłam torbę pod ramię udając się do Aspena, aby przekazać mu wszystko to, co miało zostać skradzione.
Po kolacji, na którą niezbyt miałam ochotę, zaszyłam się w swoim mieszkaniu. Wynalazłam z dna szafki, wino, które leżało tam już kilka miesięcy. Wlałam lampkę wina, i przyłożyłam do ust. Po wypiciu dosłownie dwóch łyków, ktoś bez ostrzeżenia wszedł do mieszkania.
- Mobius, puka się - Westchnęłam, nawet się nie ruszając.
- Samotny wieczór przy winie, kiepsko - Uśmiechnął się siadając obok i podając mi maść. Ściągnął koszulkę i nastawił się do smarowania.
- Nie taki smutny - Przewróciłam oczami - Chcesz kieliszek? - Podniosłam jedną brew. Skinął niepewnie głową. Wstałam z kanapy, przynosząc jeszcze jedno szkło, które szybko napełniło się czerwoną cieczą. Wzięłam kolejnego łyka, zaczynając smarować jego bark. Maść rzeczywiście nie miała przyjemnego zapachu.
- Często spędzasz tak czas? - Zapytał w końcu, gdy wytarłam ręce w spodnie.
- A czy to ważne? - Przechyliłam głowę opróżniając swój kieliszek - Zresztą, wina by mi zabrakło - Zaśmiałam się cicho.
- Mogłabyś mieć połowę miasta - Zanurzył swoje usta w alkoholu. Czekając, na jego dalszą wypowiedź - Nie musiałabyś siedzieć tutaj sama.
- Nie nadaje się do takiego czegoś, mówiłam Ci już wcześniej na misjach, lepiej dbać tylko o siebie - Westchnęłam, szukając po ziemi butelki, w której powinno być jeszcze wino.
- Mówiłaś. Chyba już czas na mnie - Uśmiechnął się niepewnie. Zanim wstał ułożyłam dłoń na jego kolanie. Nie chciałam żeby odchodził. Szumiący alkohol, prawda na temat samotności, sama nie wiem co we mnie pękło. Nim zdążył coś dodać, złączyłam nasze usta w pocałunku. Miał takie ciepłe i miękkie wargi. Ich smak mogłam porównać do truskawek. Niepewnie ich smakowałam, podczas gdy w moim żołądku wirowały motyle. Dopiero, gdy przycisnął mnie do siebie i pogłębił pocałunek poczułam się w stosunku do niego pewniej. Usiadłam okrakiem na jego nogach, zanurzając palce w puszyście jedwabiste włosy. Jego język, muskał mój, penetrując całe me usta. Policzki, zęby, a nawet podniebienie. W pewnych momentach czułam łaskotanie przez co uśmiechałam się, gdy odrywaliśmy się od siebie na sekundę, lub dwie.
Czułam jego ciepło, zapach drogich perfum, za które go wyzywałam gdy zabierał zbijając witrynę sklepową. Gładził mnie po plecach, błądząc po nich palcami.
- Ja... Przepraszam! - Obcy głos wyrwał nas z pocałunku. Przestraszona odskoczyłam od niego, przez co znalazłam się na podłodze. Jęknęłam cicho, masując się po dolnej części kręgosłupa.
- Puka się! - Warknęłam, patrząc na Hayato. Chłopak był bardzo zmieszany.
- Pukałem, ale nikt nie odpowiadał, a to ważne - Jęknął, chcąc się wycofać - Ktoś narobił bałaganu w mapach, potrzebny jest Mobius, aby na nowo ułożyć je w odpowiednie miejsca - Wyjaśnił, na co tylko westchnęłam. Jeśli rozejdą się plotki... Zaraz będzie, że albo ze sobą sypiamy, albo jesteśmy parą, a była to chwila słabości, prawda?
- Zaraz przyjdę - Mobius skierował wzrok w moją stronę, ale ja nie umiałam na niego spojrzeć. Cały czas miałam oczy wbite w niewinnego chłopaka, który po prostu wszedł w złym momencie.
- To co tu widziałeś, nie miało miejsca jasne? - Wstałam i udałam się do łazienki. Tchórz. Teraz nawet nie będę mogła na niego spojrzeć, a co dopiero cokolwiek mu powiedzieć. Głupie wino, zła samotność.

Hayato, Mobius? xD

1 komentarz:

Obserwatorzy