środa, 30 sierpnia 2017

Od Taigi CD Siegrain'a

Kolejne niedomówienia, które trzeba było trzeba sprawdzić. Czasami mam wrażenie, że nawet nie mogę się najeść w spokoju. Żując bułkę, starałam się zrozumieć, jaki mają dzisiaj problem. Niestety nie rozumiałam nic oprócz nieznaczącego krzyku i zwalania na siebie win. Zamrugałam kilka razy powiekami, będąc w pełni podziwu dla ich zaangażowania. Byli gotowi wyciągnąć broń i zacząć ze sobą walczyć, dla jednego batonika z orzechami. Złapałam w ręce małe opakowanie. Były to zaledwie dwa kęsy. Rozpakowałam batonik i na ich oczach zjadłam. Rzuciłam papierek na stół, przełykając czekoladę.
- Nie ma batonika, nie ma kłótni. Gdybyście trochę pomyśleli i przedzielili na pół, każdy coś by z tego miał, tak nikt nic nie ma. Może się nauczycie, żeby nie przyłazić do mnie z byle gównem - Warknęłam, odchodząc od tych idiotów. Nawet nie wyszłam z małego pomieszczenia, gdy usłyszałam krzyki następnej kłótni, tym razem o to, kto mnie kazał wezwać. No po prostu idioci. Zezłoszczona, a raczej znudzona takimi interwencjami wróciłam do mieszkania, mając nadzieję na chwilę spokoju. Przeliczyłam się. Pierwsze co mnie zaniepokoiło, to uchylone drzwi. Złapałam ostrożnie za katanę, wchodząc do środka. Widok jaki zastałam zmroził mi krew w żyłach. Zastanawiałam się czy powinnam się śmiać czy płakać. Pomyśleć, że tamtych gości nazwałam idiotami, tuż przede mną najwyraźniej był ich król.
- Mogę wiedzieć co Ty robisz w mojej sukience? - Westchnęłam. Nie miałem nawet siły, żeby krzyczeć, czy wymachiwać kataną. Szczerze? Szkoda było mi ostrza, na takiego kogoś.
- No bo ja... - Zaczął patrząc na mnie błagalnym spojrzeniem
- Szkoda mi słów - Machnęłam na niego ręką - po prostu to ściągnij i spadaj, pókim dobra i spokojna.
- Chciałbym... Ale się zaklinowałem, dobrze jakbyś to rozcięła - Mruknęłam, jeszcze raz szarpiąc za materiał, za co oberwał w tył głowy.
- Nie szarp! Powaliło Cię?! Nie dość, że buszujesz mi po szafach, to jeszcze każesz mi ciąć moje ubrania?! Wiesz, ile ja przeżyłam, żeby to zdobyć! Nie pozwolę, żeby przez jednego zidiociałego faceta to poszło na marne - Nadęłam policzki po czym wzięłam głęboki oddech.
- No dobra, dobra. To mi chociaż pomóż. - Zacisnęłam zęby ze złości, jednak podeszłam do niego, aby pomóc z materiałem. Jeśli teraz bym zaczęła go okładać, to cała kreacja zostałaby zniszczona. Po kilku minutach szarpania i rozmyślania, został uwolniony, a moja rzecz ponownie znalazła się w szafie. - Po co Ci tego tak dużo? I tak ciągle chodzisz w jednym - Zauważył, przez co nadepnęłam go z całej siły na stopę.
- Nie igraj ze mną, a jeśli masz jakieś dziwne odchyły i fetysze, to szukaj ubrań gdzie indziej! - Złapałam go za kurtkę, chcąc wywalić z mieszkania. Zanim złapałam za klamkę, ktoś zaczął do nich pukać. Z westchnięciem puściłam bruneta i otwarłam drzwi. Za nimi stała białowłosa dziewczyna, która wróciła z ostatniej nielegalnej misji, pozbywając się aż 6 ludzi!
- Nie wiem co chcesz, ale to nie jest odpowiedni moment, radzę wyjść - Powiedziałam od razu, widząc jej wzrok.
- Ale to dosyć ważne. Chce wszystko wyjaśnić... - Złapała się za ramię na co westchnęłam głęboko. Wspaniały dzień.
- Czekaj to Ty jesteś Olivia co nie? Dziewczyna, która była na nielegalnej misji, no nieźle - Sieg skrzyżował ręce na piersi i podniósł kącik ust.
- Widzę, że nic się nie uchowa - Dziewczyna spojrzała na mnie z takimi wyrzutami, jakby pozabijała jej całą rodzinę z uśmiechem na ustach.
- Na stołówce dużo o tym gadali, nie dało się nie usłyszeć - Wzruszył ramionami.
- Jednym z zadań dowódcy, jest nierozpowiadanie wszystkim o rezultatach wypraw. Co chcesz? Nie mam zamiaru stać tutaj długo, a zapraszać też Cię nie będę - Powiedziałam wprost. Wiem, że każdy będzie uważać, że to nie jej wina, że nikt nic nie wiedział, ale obowiązkiem każdego, jest zadbać o swoje bezpieczeństwo, nawet przed podróżą. Mijałyśmy się nie raz, Mobiusa też spotykała często, mogła przyjść, zapytać, dopytać. Wielu ludzi tak robi, nawet jeśli te pytania słyszałam ju setki, tysiące razy to i tak odpowiadam na nie za każdym razem, nie robiąc nikomu wyrzutów, że przyszedł. Nie wierzę, że nikt nic nie zauważył. Jak można pominąć fakt chociażby pożegnania? Za każdym razem ktoś przychodzi, aby dać pożegnanie w razie, gdyby coś poszło nie tak. Można by to nazwać ostatnim namaszczeń, aby każdy w zgodzie mógł odejść, w przypadku najgorszego.
- Chodzi o to, że my naprawdę nic nie wiedzieliśmy. Wszystko wyglądało dobrze, jakby było dopięte na ostatni guzik - Wyjaśniła z poważną mimiką.
- Dobrze powiedziane "jakby". Nie wiem, jak można być tak głupim i nie zauważyć, braku taktyka. Zawsze to Mobius tłumaczy całej grupie gdzie mają iść, jeśli już zapadanie zgoda na ich wyjście - Skrzyżowałam dłonie, piorunując ją wzrokiem - Może i nie jesteś winna ich śmierci, ale to i tak durne, że jako nowicjuszka pomyślałaś, że ktokolwiek w tym mieście wyrazi zgodę na tak daleką podróż - Fuknęłam.
- Nie musisz być tak ostra. W końcu, jak sama mówiłaś to nie jej wina, poza tym nie wiedziała - Sieg wtrącił się w naszą rozmowę.
- Nie wtrącaj się. To nie dotyczy Ciebie. Jeśli to wszystko to obydwoje możecie iść do siebie.

Olivia, Sieg? :D

2 komentarze:

Obserwatorzy