środa, 30 sierpnia 2017

Od Taigi CD Mobiusa+18

Owinęłam nogi wokół jego tali, napawając się chwilą. Nigdy nie miałam tak silnych doznań, jak w tej chwili. Tak dawno, nie byłam z żadnym mężczyzną, że zapomniałam już, jakie to cudowne.


Jego ciało, rozpalone usta, zapach unoszący się w powietrzu i jego przyrodzenie, które nie zamierzało tak szybko odpuścić. Po kolejnych zdecydowanych pchnięciach, odchyliłam głowę, starając się ze wszystkich sił trzymać zamknięte usta. Jedną dłonią złapałam się o szafkę, która pod wpływem siły zaczęła się przesuwać, a książki oraz różnego rodzaju ozdóbki z niej spadać. Byłam, już tak blisko.
- Nie hamuj się - Wyszeptał mi do ucha, pozostawiając po sobie kolejny ślad na mojej szyi.
Był tak zdecydowany. W tej chwili to on panował nad sytuacją, nie byłam nauczona do tego, że ktoś jest nade mną, że to nie ja rządzę. Podobała mi się jego stanowczość, to, że nie traktował mnie jak jajka, które zaraz ma się zbić. Zacisnął dłonie na moich udach, wchodząc we mnie tak gwałtownie, że mimowolnie z moich ust wydobył się stłumiony krzyk. Dochodziłam i było mi cholernie dobrze. Z każdym kolejnym ruchem, hamowałam się coraz mnie. W końcu delikatny krzyk wydarł się z gardła, a ciało wygięło niczym łuk. Wbiłam w jego ramiona paznokcie, czując falę gorąca i dreszczy, które przechodziły przez moje całe ciało. Po minucie poluźniłam uścisk, otulając go ramionami. Starałam się unormować oddech, co w tej sytuacji było niemożliwe. Chłopak cały czas znajdował się wewnątrz mnie.
- Jeszcze nie skończyłem - Wymruczał, gdy jego dłonie spoczęły na pośladkach. Zacisnął na nich swoje palce, przez co syknęłam cicho przez zęby. Z uśmiechem i łatwością przeniósł mnie na kanapę. Rzucił mnie na miękki materiał, nachylając się i całując namiętnie. Nasze języki stawały się jednością, podczas gdy jego dłonie cały czas wędrowały bez celu po moim ciele. Przyciągnęłam go do siebie, kładąc się przy tym na plecach. Wszedł we mnie bez żadnych ostrzeżeń, zupełnie tak, jakby zaraz miała uciec i już nigdy więcej nie wrócić. Pomimo, że chwilę wcześniej kończył w moich ustach, to miał teraz tyle w sobie siły. Zaczęła mnie ciekawić, co by było, gdybyśmy zaczęli już u mnie w mieszkaniu. Przeciągnęłam paznokciami po jego skórze, zapewne zostawiając spory ślad.
- Wybacz - Wymruczałam, zanurzając twarz pomiędzy ramieniem, a szyją. Zaśmiał się słysząc, że ledwo mogę mówić. Cóż mogłam poradzić, że kolejna fala dreszczy i ciepła zaczęła po mnie przebiegać. Dodatkowo, gdy zaczął przygryzać moje sutki, krzyknęłam z rozkoszy, oplatając go udami i zaciskając je na nim.
- Nie tak mocno - Zaśmiał się, starając się poluźnić uścisk. No tak, zapomniałam, że wciąż jest ranny. Kiedy dreszcze stopniowo zaczęły się oddalać, rozluźniłam nogi, które mimowolnie opadły na kanapę. - Zmęczona? - Wyszedł ze mnie, nachylając się nade mną, aby złożyć kolejny pocałunek.
- Ani...Mi się... Śni - Uśmiechnęłam się zalotnie, zmieniając pozycję, na "pieska". Wypięłam się w jego kierunku, odsuwając na bok włosy. Odwróciłam głowę z uśmiechem i błyskiem w oku. Jego uśmiech nie schodził z twarzy, co jeszcze bardziej mi się podobało.
- Nie narzekaj, jeśli nie będziesz mogła jutro chodzić - Złapał oburącz za moje biodra, wsuwając się do środka. Z początku poruszał się wolno, delikatnie, wręcz starannie. Było mi przyjemnie, ale po takiej grze wstępnej i wcześniejszych doznaniach, pragnęłam go poczuć całego. Wielkość, długość, wszystko miał idealne. Nie był mały, czułam go w sobie bardzo dokładnie, ale nie był też zmutowanym olbrzymem, który zadawałby mi ból. Rytmiczne poruszanie się i zgranie, naszych ciał, doprowadziło, że oboje skończyliśmy w tym samym momencie. Leżał na mnie dysząc ciężko, samej również ciężko było mi wstać czy też się podnieść. Dopiero, gdy nasze oddechy wróciły do normy, wstał uwalniając mnie przy tym. Usiadłam na kanapę, pomimo iż wciąż kręciło mi się w głowie po takich doznaniach. Try orgazmy w ciągu godziny. Nigdy nie byłam tak wykończona i zadowolona jednocześnie.
- M...Masz.... Wodę? - Wciąż ciężki było mi z siebie cokolwiek wydusić. Po spotkaniu naszych spojrzeń, poczułam jak się rumienie.
- Mam - Pocałował mnie w policzek, wstając. Widać, nie przejmował już tym, że widzę go takiego jak Pan Bóg stworzył. Podał mi butelkę z chłodną wodą, którą wypiłam prawie duszkiem. Otarłam usta zewnętrzną stroną dłoni, oddając mu to co zostało. - Słodko mówisz, wiesz? - Zaśmiał się, przyglądając mi się z uwagi. Przewróciłam jedynie oczami i pokazałam język. Znalazłam swoje ubrania, w które zaczęłam się ubierać. - Myślałem, że zostaniesz na noc - Zauważył dopijając wodę, którą zostawiłam.
- Zostaje, ale to nie powód, żebym siedziała nago - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Absolutnie by mi to nie przeszkadzało - Wyszczerzył się, po czym sam założył bokserki i szare dresowe spodnie. Przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Nie opierałam się, czułam się dobrze w jego ramionach... Taka... Bezpieczna?
- Nie wiem, jak Ty, ale ja jestem padnięta - Wyznałam, kierując spojrzenie w jego kierunku. Skinął głową, podnosząc mnie, na tak zwaną księżniczkę. Biodrem uderzył w jedne drzwi, które ukazywały sypialnie. Delikatnie ułożył mnie na łóżko, kładąc się obok. Bez słów, przytuliliśmy się do siebie, zamykając oczy. Nie wiem, jak chłopak, ale ja już po kilku minutach spałam, jak zabita. Obudziłam się rano w jego ramionach. Spojrzałam na niego z uśmiechem i niepewnie pocałowałam w policzek. Usiadłam na krawędzi łóżka, aby przeciągnąć się ociężale. Przetarłam oczy i spojrzałam na niewielki budzik, było już po 6, a więc za godzinę wydawane jest śniadanie.
- Uciekasz? - Usłyszałam zaspany głos. Odwróciłam się do niego, kręcąc przecząco głową.
- Muszę iść do siebie, przebrać się i ogarnąć. Zaraz śniadanie, też zaraz wstawaj - Wygramoliłam się  z łóżka, kierując w stronę drzwi.
- Jakie miłe powitanie - Uśmiechnął się pod nosem - Do zobaczenia na stołówce.
- Do później - Mrugnęłam do niego, wychodząc. Przez całą drogę mijałam dziwne spojrzenia ludzi, a także szepty. Ignorowałam ich, do póki nie znalazłam się w łazience. Na szyi miałam co najmniej trzy malinki, a na ramionach czerwone ślady, które powstały albo od podrapania, albo ugryzienia. - Cholera, Mobius - Jęknęłam, zastanawiając się jak to zatuszować.
Po krótkiej kąpieli było tylko gorzej. Nie ma sensu zakładać szali, czy otulać się kocem, to jeszcze gorsze niż wyjście z takim czymś.
Ubrałam się w swój codzienny strój i poszłam do stołówki. Już na wstępie słyszałam głupie komentarze i spojrzenia. Po jednym z nich nie wytrzymałam.
- Musiała kogoś do tego zmusić, nie ma bata - Zaśmiał się jeden ze strażników, przez co ze spokojem na twarzy  odsunęłam nogą jego krzesło. Zaskoczony upadł na podłogę, spotykając się z moim spojrzeniem.
- Ja przynajmniej mogę kogoś zmusić, Ciebie kobiety nawet we śnie olewają... - Zmierzyłam go wzrokiem, po czym uśmiechnęłam się pod nosem - Zresztą czego się dziwić, prędzej poszłabym z zombie niż z Tobą - Odwróciłam się na pięcie, zajmując ten sam stolik co zazwyczaj. Mobiusa jeszcze nie było... A mówiłam, żeby wstawał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy