wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Megan CD Hayato

Nienawidzę takiego sarkazmu. Mam go naprawdę dość, ale nie pozwolę się wyprowadzić z równowagi. Wiem, że wszytko może zostać obrócone przeciwko tobie, dlatego nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek uczucia. Odwróciłam się od chłopaka i ruszyłam przed siebie. Na moje nieszczęście Hayato ruszył za mną... i ciągle gadał. Pytał się o coś, ale ja się nie odzywałam. Milczałam. Zarzuciłam na głowę kaptur i pogrążyłam się w swoich myślach powiadamiając mu wpierw, że jestem zmęczona jego paplaniem, dlatego go nie będę słuchać. I na prawdę to zrobiłam. Szłam w stronę swojego "domu", w głowie wspominając dobre czasy z młodszą siostrzyczką.
Długie czarne delikatne włosy powiewały wraz z wiatrem. Jej niebieski oczy zawsze z takim samym zachwytem przyglądały się nocnemu niebu, zachodom i wschodom słońca. Zawsze a takim samym zaangażowaniem wykonywała wszystkie rzeczy, swoimi malutkimi rączkami, a jej szare ubranie nigdy nie było brudne.
- Gdzie idziemy? - pytanie chłopaka wyrwało mnie z namysłu. Stanęłam na chwilę i ściągnęłam kaptur. - No w końcu. Już myślałem, że nie wyjdziesz z tego swojego malutkiego świata w kapturku - skomentował, ale ja nie zwróciłam na to większej uwagi.
- Idę do domu - odpowiedziałam i się rozejrzałam. Po chwili ponownie ruszyłam w stronę budynku, który nie wiadomo jak się jeszcze trzymał. Zaczęłam wchodzić po kamieniach, które cudnie ułożyły się (a raczej sama je ułożyłam) w schody prowadzące do zbitego okna.
- Świetnie, zobaczę gdzie mieszkasz - mimo moich wielkich nadziei, że odejdzie, od ruszył za mną. Stanęłam i się odwróciłam do niego przodem. Zdjęłam z pleców miotacz ognia.
- Zaczynasz być naprawdę wkurzający. Jak wszyscy - i nie myśląc dłużej odpaliłam w jego stronę ogień. Najpierw krzyknął, a potem szybko zeskoczył i odbiegł na taką odległość, aby ogień nie mógł go dotknąć.
- Wariatka! - krzyknął. Cóż, trudno się mówi. Musiałam się go jakoś pozbyć. Położyłam broń obok siebie, a sama usiadłam na "schodku". - Mogłaś mnie zabić! - krzyknął.
- Mówiłam, chcę być sama - mój głos się nie zmienił. Głupio mi było, że doszło do takich rzeczy, ale natrętów słowami się nie pozbędziesz. - I fajczy ci się tył - dopowiedziałam. Hayato odwrócił głowę i zobaczył, że jego nogawka płonie pochłaniając coraz to większą część spodni. Zaczął krzyczeć i skakać, dopiero później próbował przysypać ogień ziemią. Siedział na tyłku i oddychał ciężko. Uśmiechnęłam się lekko przyglądając mu się. To było zabawne, skakał jak kurczak, który przypiekał się na wolnym ogniu. Także na mnie spojrzał, a ja perfidnie uśmiechałam się do niego. Otworzył szerzej oczy, milczał. Wiatr zawiał porywając moją grzywkę na bok i na chwilę odsłaniając czarne miejsce, w którym powinno, ale nie ma oka. Szybko przyłożyłam dłoń do tego miejsca i wstałam. Dopiero wtedy mój uśmiech zniknął. - Do widzenia panie Hayato - odwróciłam się i zabierając swoją broń weszłam do domu.
Na początku ukazał mi się korytarz z wieloma drzwiami, tylko jedne dało się otworzyć i tam właśnie mieszkałam. Odłożyłam swą broń na łóżko i westchnęłam przeciągle. Aby się wyciszyć usiadłam w pozycji lotosu i zaczęłam medytować. Siostrzyczka zawsze to wyśmiewała i rzucała we mnie poduszkami, aby sprawdzić mą wytrzymałość. Zawsze to kończyło się wojną... brakuje mi tego.

<Hayato? Ciesz się, uśmiechnęła się, a to, że się paliłeś, to nie ważne xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy