sobota, 19 sierpnia 2017

Od Hayato CD Mobiusa&Taigi

Zdziwił się tą nagłą... serdecznością? Tak, to chyba nawet właściwe słowo. No bo przecież tym swoim tekstem o ugryzionym Mobiusie nieźle zaszedł jej za skórę, a ona teraz proponuje parę chwil w jej obecności? Czuł, że powinien odmówić, z całych sił opierał się temu dziwnemu wrażeniu. Jakby coś miało się stać, wywracając wszystko do góry nogami. Ale co mogłoby się stać? Naćpali by się lekami przeciwbólowymi i razem śpiewali szanty przy ognisku w otoczeniu zombie? Zastanowił się na chwilę nad tym, wyszłoby całkiem śmiesznie, choć niebezpiecznie.
- Idę z tobą, chcę oswoić się z sytuacją - skłamał. Chociaż instynkt właśnie w tej chwili zdawał się go zjadać żywcem krzycząc, że to samobójstwo, postanowił jeszcze chwilę pobyć z dowódczynią. Być może nauczy się o niej jeszcze czegoś ciekawego, co w przyszłości ocali mu tyłek. Ale cóż poradzić, gdy jest się wręcz ADHD-owcem, który chce się trochę rozerwać? Być może owy cyrk, o którym wspomniała Taiga mu to umożliwi, przynajmniej po części. Bo jak na razie, ma wszystkiego dość. Poza tym, chciałby odzyskać swoje rzeczy. A jak na chwilę obecną spodziewa się tylko krzywego spojrzenia i stanowczego "nie". Ale czuł się tak bardzo nieswojo bez swojego plecaka, ciężaru maski przeciwgazowej, noży w kieszeniach, bucie, czy gdziekolwiek indziej, słuchawek stale podłączonych do telefonu, książek... Napotkał spojrzenie czerwonowłosej kobiety, przez co od razu zamarł w obawie, że powiedział coś na głos, a zwłaszcza moment o jego czytelniczym zainteresowaniu.
- Idziesz? - dopiero teraz zdał sobie sprawę, że dzieli ich odległość dwóch metrów, a Mobius już gdzieś zniknął, zapewne w drodze do lekarza, by zerknął na nastawioną część ciała.
- Nie, postoję tak jeszcze i poczekam, aż wrosnę w ziemię, zawsze chciałem być słonecznikiem, wiesz? - odpowiedział z sarkazmem, ruszając do przodu, jednak poczuł, jak żołądek mu się skurczył, gdy uświadomił sobie, co powiedział. Droczenie się za użyciem ciętych ripost z szefową?! Hayato, ogarnij się lub długo tutaj nie pożyjesz! Uniesione brwi tylko upewniły go w stwierdzeniu, że to jedna z najgorszych decyzji, jaką podjął w życiu. Zaśmiał się nerwowo, kręcąc głową z niedowierzaniem, czując bladość własnej twarzy.
- To... ty założyłaś to wszystko? To całe miasto? - spytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat, by uniknąć opieprzenia za swoje zachowanie. Ominął stos rozwalonych cegieł, najwidoczniej wszystko zostało albo zbudowane bardzo dawno temu, albo też w niezwykłym pośpiechu. Usłyszał głośny śmiech, co trochę go zdziwiło. Potknął się? Nie, stwierdził szybko, sprawdzając czy idzie poprawnie i czy na pewno nawet koniuszkiem buta nie zahaczył o jednego z brązowych brył.
- Myślisz, że sama zbudowałabym te mury i wszystko ogarnęła? - nie kryła rozbawienia, ale on także nie. Jednak wie, że człowiek uparty i zdeterminowany pokona każdą przeszkodę, a jeśli nie, wytrwa z nią do końca. Bo jaki inny wybór by mu pozostał?
- Wyglądasz na ogarniętą osobę - "i to bardzo", dodał w myślach ciesząc się, że nie powiedział tego na głos mogąc dać kolejny powód do jej gniewu.
- To teraz zobaczysz, jak bardzo - mruknęła nieco pochmurnie, wchodząc do budynku, w którym jeszcze przed chwilą się znajdował i obserwował istny chaos. W momencie większość twarzy zwróciła się w kierunku ich dwójki, a raczej tylko Taigi. No tak, dowódczyni, szefowa. Ma władzę, trzeba słuchać. Uśmiechnął się wesoło mając nadzieję na niezłe widowisko, stając obok niej. Jednak szybko ruszyła przed siebie, przez co stwierdził, że nie ma sensu jej gonić. To byłoby nawet mocno upierdliwe. Dlatego rozejrzał się wokół siebie, po czym dostrzegając parę schodków prowadzących do jakichś drzwi, podszedł do nich usiadł z nadzieją, że będzie się z czego pośmiać. Skąd ta nagła zmiana nastawienia? Nie był pewien. Lekarz by teraz stwierdził "on dorasta". Co tylko wprowadziło go w głupkowaty nastrój, głównie dlatego, że przecież ma już młodzieńcze lata za sobą. Staruszek, pewnie niedługo trzeba będzie kule kupić, by mógł swobodnie chodzić. Zastanowił się nad tym na chwilę, ma prawdę poczuł się staro. Wszyscy wokół zdawali się mieć góra dwadzieścia dwa lata, chociaż w określaniu wieku jest naprawdę fatalny. Gdy się dowiedzą, zaczną do niego wołać "Dziadek", czy coś. Idealne przezwisko dla dwudziestopięciolatka.
- Co ty robisz?! - spytała z oburzeniem, chyba ostatkiem powstrzymując się przed zrzuceniem z drewnianego stołu, przypominające szkolną ławkę, całej torby napchanej lekami, maściami i chyba... wodą utlenioną? Lub też tak udawała, chcąc się trochę pobawić swoją władzą i dostarczyć sobie rozrywki. Pewniej jej tutaj mało, a więc trzeba korzystać z każdej możliwej okazji. - CO TO MA BYĆ?!- Powtórzyła, gdy w ciągu niecałych dziesięciu sekund nie otrzymała odpowiedzi. Hayato zaśmiał się cicho, tylko popcorn mu dać i usiedzi grzecznie tak cały dzień.
- Zostało parę leków... - tłumaczył się chłopak, nieco niższy od odstawiającej przedstawienie Taigi. Posłała szarowłosemu krótkie spojrzenie, nie mógł stwierdzić jakie, jednak posłał jej szeroki uśmiech z zamkniętymi oczami i kciuki w górę. Zaczynało się robić ciekawie, trzeba przyznać.
- Parę?! Czy to dla ciebie jest parę?! - krzyknęła, odwracając plecak i wysypując z dziesięć opakować, zawierających między innymi napis "APAP" oraz "Leczy szybciej niż inne!". Zastanowił się na moment, ile zdążył upchać do kieszeni lub nawet zażyć. - Zabrakło ci języka w gębie? - spytała z udawanym podejrzeniem, gdy znowu milczał ze spuszczoną głową. Obserwujący wszystko chłopak chyba jako jedyny nie spoglądał z co najmniej niepokojem na scenę widoczną parę metrów dalej. Ba! Chciało mu się gwizdać i rzucić rękawice bokserskie, godne prawdziwego zawodowca.
- Po prostu źle się czuję, głowa mi pęka - wyżalił się, przez co chyba nieco złagodniała. - Miewam migreny - dodał po chwili, gdy rozmówczyni milczała,jakby oczekując dalszych wyjaśnień. Ale w końcu zabrała głos, tym razem o wiele cichszy i nieco łagodniejszy, ale brzmiała w nim przestroga:
- Następnym razem po prostu poproś. Masz na razie tyle, musimy oszczędzać zapasy - oznajmiła, wyjmując jedną saszetkę leku przeciwbólowego z białego opakowania i podając ją chłopakowi, który chyba niezdolny by cokolwiek powiedzieć, pokiwał głową i uśmiechnął się blado, odchodząc. Trochę mu współczuł, ale szybko sobie przypomniał, że jeszcze wiele osób czeka na opiernicz, więc odwrócił się ponownie w stronę szepczących do siebie ludzi i chowających to, co się da. O mało co nie wybuchnął śmiechem, gdy jedna dziewczyna wkładała pod bluzkę, chyba pod stanik wodę utlenioną, co natychmiast zauważyła dowódczyni.

< Taiga? Mobius? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy