niedziela, 13 sierpnia 2017

Od Hayato CD Megan

Patrzył, jak wydmuchuje dym nosem, powoli, jakby chciała zachować tę chwilę na zawsze. Natomiast on zastanawiał się, jakim cudem odpalił tak zapałkę. Oczywiście słyszał już o tej sztuczce wielokrotnie, jednak nigdy nie miał z nią styczności. Chociaż próbował parę razy, nigdy mu się nie udawało. A ona zrobiła to tak łatwo... Jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego.
- Jak ty to robisz? - spytał, podnosząc na nią podejrzliwie wzrok. Może to są specjalne zapałki? Przecież kiedyś dałoby się takie załatwić. Tyle że... skąd by je miała teraz? Znalazła? Zachowała przez tak długi czas? To byłoby na prawdę dziwne. Może ma ich cały zapas?
- Jak co robię? - spytała niezbyt przyjemnym głosem, nadal wpatrując się w coraz mniej płonący stos stworzony z ludzkich ciał. Ta robota do niej pasuje, ale kto chciałby się zajmować tym gównem?
- Zmieniasz kolor skóry na zielono. Nigdy nie spotkałem kogokolwiek, robisz to specjalnie? - spytał zafascynowanym głosem, jednak gdy mimowolnie spojrzała na swoje dłonie, pokręcił z niedowierzaniem głową, lekko się śmiejąc.
- Dobra, chodziło mi o zapałkę. Odpaliłaś ją palcem, to specjalne zapałki? - spytał, wpatrując się w jej papierosa. A jak się okaże, że ma raka płuc, to kto potem będzie zwłoki umarłych palić? Bo on się na to nie pisze. O nie.
- Zwykłej zapałki nie widziałeś?  -  ton jej głosu sugerował, by w końcu zamknął jadaczkę, ale nie miał na to ochoty. Wręcz przeciwnie, to tylko popchnęło go do dalszej rozmowy.
- Jak już mówiłem, chyba oślepłem. To odpowiesz, czy nie? Bo mam wielką ochotę podpalić pół miasta a tak się składa, że zgubiłem swoje pudełko od zapałek - rzucił sarkastycznie, na co tylko westchnęła. "Marnujesz mój czas, koleś. Wiesz o tym, no nie?". Właśnie to wyczytał z tego tak mało znaczącego gestu.
- Na miejscu pudełka świętowałabym przez tydzień - mruknęła niezrozumiale, choć doskonale usłyszał każde jej pojedyncze słowo. Zeskoczyła na ziemię w parę sekund, lekko kucając na niej. Poszło jej bardzo dobrze sądząc po tym, że znajdowała się co najmniej jakieś dwa metry nad podłożem. Zrobił to samo, wzbijając e powietrze tony kurzu.
- To ty świętujesz? Myślałem, że bawisz się truposzami, igrasz z ogniem, a potem znikasz w swojej trumnie, by uniknąć światła - droczył się, czego najwyraźniej nie pojęła lub tak utrzymywała, sądząc po odpowiedzi.
- Jeśli szukasz wampira, to zły lokal. I pora dnia - chwyciła za łopatę, przysypując ziemią właśnie przestające się palić ciała. Biedacy, a gdyby któryś jeszcze żył?
- Każda pora dnia jest ważna. A smutek to najgorsza pora dnia - zacytował, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Za dużo książek i poematów, wydasz się, pomyślał, gdy tylko do niego dotarło, co powiedział.
- Więc idź pocieszać biedne sieroty - mruknęła, chyba już mając go dość.
- Tutaj nikt nie jest bogaty, a większość ludzi jest sierotą - oponował, całkiem spokojnym tonem głosu, co chyba zaczynało już denerwować Megan. I to go ucieszyło. Irytowanie ludzi to największa zabawa, na jaką można sobie pozwolić w tym czasie i w tym miejscu.
< Megan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy