czwartek, 10 sierpnia 2017

Od Taigi CD Mobiusa&Antharesa

Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, prosząc o to, aby powiedział, że to zwykły żart. Oczywiście w jego wykonaniu, nie było to możliwe. Westchnęłam zrezygnowana, czasami mam wrażenie, że w przeszłości był jakimś modelem, albo dążył do tego z całych swoich sił. Nie mogłam pojąć, jak mężczyzna, może tak wymyślać i przejmować się swoim wyglądem. To ja, czasami hamowałam się wybierając swoje stroje, żeby nie były zbyt kontrowersyjne.
- Ach no tak, bo to pokaz mody i każdy będzie Cię tutaj oceniać - Przewróciłam oczami, odsuwając katanę - Miej na niego oko, ja dokładnie sprawdzę co ma, skoro nie chce iść z nami, to oby miał coś przydatnego w tych torbach - Otworzyłam jedną sakwę, zaglądając do środka. Było tam kilka butelek z wodą, w tym jedna zaczęta. Jakiś suchy prowiant i nic poza tym. Nie za wiele, ale zawsze coś. W tych czasach nawet paczka sucharków, jest potrzebna. Podeszłam z drugiej strony konia, gdzie znalazłam coś o wiele ciekawszego. Miał tam małą apteczkę. Włożyłam do środka dłoń, wyciągając kilka opakowań leków. Z zaciekawieniem wyciągnęłam listę z lekarstwami, którą dostałam kilka dni temu od Aspena. Kilka nazw powtórzyło się, z czego byłam niezwykle zadowolona. Może i nie znaleźliśmy apteki, ale to przynajmniej wystarczy na czas, aż nie odbędzie się następna wyprawa.
- Znalazłeś aptekę? - Zapytałam, zamykając dokładnie wszystkie torby, aby nic z nich nie wyleciało podczas podróży do miasta
- Nie Twój interes - Warknął widząc, że traktuje jego rzeczy, jak moje - I zostaw to, długo zbierałem wszystkie zapasy! - Ponownie krzyknął, a podobno to ja jestem narwana
- Miałeś swoją szansę, trzeba było grzecznie się zgodzić, teraz znajdziesz sobie nowe - Wzruszyłam obojętnie ramionami. Spojrzałam na czarnego konia, który łypał na mnie swoimi oczyma. Nigdy nie miałam dobrej ręki do zwierząt, pomimo iż sama bardzo je lubiłam. Widocznie, to nazywają nieodwzajemnioną miłością.
- Propozycja dalej aktualna - Mobius wtrącił się do rozmowy. Spojrzałam na niego kątem oka, widząc uśmiech na jego twarzy. Nie wiem, dlaczego zawsze mu tak bardzo zależało, żeby przyciągnąć do nas jak największą ilość ludzi, nawet jeśli ktoś się wzbrania nogami i rękami to i tak przekonuje do swoich racji, aż w końcu ktoś ulegnie - Poza tym, dostaniemy kurczaka jak wrócimy! Słuchaj takiego obiadu, to Ty szybko nie zjesz - Zaśmiał się, na co sama nieco się uśmiechnęłam. To prawda, że jeśli ktoś wybiera się na dłuższą misję, po powrocie dostaje nieco solidniejszy posiłek niż zazwyczaj, w końcu trzeba uzupełnić energię po takiej podróży. Muszę też przyznać, że sama miałam ochotę na miękkie mięso z warzywami i pieczywem, ach, aż mi ślinka cieknie, jak pomyślę sobie o takim obiedzie.
- Uważaj! - W pewnym momencie, rozmyślania o kurczaku, przerwał mi krzyk Mobiusa. Rzucił się na mnie, przygniatając całym mnie całym ciałem do ziemi. Spojrzałam na niego zaskoczona i nie wiem dlaczego, ale poczułam ciepło na policzkach. Dawno nie czułam takiej bliskości od drugiej osoby. Ostatni raz ktokolwiek był tak blisko mojej twarzy rok temu. Patrzyłam prosto na jego twarz i może to śmieszne, ale dopiero teraz zauważyłam, że ma on prawie fioletowe oczy. Dopiero po kilku sekundach moja twarzy przybrała typowego, obojętnego wyrazu. Odepchnęłam go od siebie, przez co wylądował pod nogami nowego chłopaka, który rozbawiony przyglądał się naszym poczynaniom. Rozejrzałam się czujnie dookoła i dopiero teraz zauważyłam wijąca się stonogę, obok mojej dłoni. Jedna mała stonoga, a ten robi alarm, jakby co najmniej cała horda szła w naszym kierunku. Wbijam ostrze w jej ciało, które po chwili przestało się ruszać, a śmierdzący płyn wypłynął na zewnątrz.
- Przecież to tylko stonoga, nie przeginaj - Poprawiłam włosy, kierując ostrze, w kierunku nowej osoby - A Ty jeszcze raz się zaśmiej, a podetnę Ci gardło! - Warknęłam, przez co ponownie zapanowała między nami cisza. Zwróciłam się do białowłosego, ale siedział, jak zahipnotyzowany dumając nad czymś. Nie było nawet sensu się odzywać. Wstałam z ziemi otrzepując się z kurzu. Brunet dokładnie oglądał wszystkie moje ruchy, nie łatwo było odgadnąć, że planuje plan, jak zabrać obydwa konie i uciec przed nami. Niestety był na straconej pozycji. Koń z bronią był po naszej stronie, a raczej po stronie chłopaka, którego właśnie trącał łbem. Dobrze, że chociaż jedno z nas polubił. - Nawet nic nie planuj - Mruknęłam z powagą
- To jest zwykła kradzież
- I co pójdziesz z tym na policję? - Zaśmiałam się krótko - Zapominasz w jakich czasach żyjemy. Mogę Cię zabić i nikt mi nic nie zrobi - Powiedziałam obojętnie. Zmarszczył brwi, po czym jego twarz przybrała dziwnie spokojny wyraz. Byłam gotowa na atak, z jego strony, lecz do niczego takiego nie doszło.
- Gdzie jest to miasto? - Zapytał nagle. Przez myśl, przeszło mi, że jak wyciągnie takie informacje, wskoczy na konia i ucieknie, chcąc później się wkraść i nas okraść, jednak powiedzmy sobie szczerze, wejścia, a także mury są zbyt dobrze strzeżone, nie przedostanie się z koniem do środka, a nawet jeśli mu się to uda, to będzie za bardzo zwracać na siebie uwagę.
- Kilkadziesiąt kilometrów na południe, 5 godzin dobrego marszu - Odpowiedziałam, wciąż mając się na baczności.
- Zabijecie mi konie? - Podniósł jedną brew, zaciskając pięści. Niektórzy twierdzą, że zwierzęta są jedyny prawdziwymi przyjaciółmi, chyba tak było w przypadku tego tutaj pana.
- Byłoby sporo mięsa - Spojrzałam na konie, jednak gromiący wzrok dwóch mężczyzn, dał mi do zrozumienia, że to tylko moje zdanie - Nikt ich nie zabije, będą normalnie karmione, jak trochę przytyją, to będą służyły do transportowania produktów - Przewróciłam oczami. Konina, z tego co pamiętam była bardzo dobra i syta, takie marnotrawstwo.
- Skoro już wszystko jasne, wypada się poznać - Taktyk w końcu wstał z ziemi otrzepując się dokładnie i podając nowemu rękę. Jak zawsze zbyt ufny. - Jestem Mobius
- Anthares - Uścisnął mu dłoń i spojrzał pytająco na mnie.
- Taiga - Mruknęłam niechętnie. - Czas ruszać, idziesz przed nami, nawet nie próbuj żadnych sztuczek. Mobius bierz konia, nie chce strat - Powiedziałam, czekając aż ruszą przodem. Zdecydowanie wolałam iść bardziej z tyłu. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mam wrażenie, że to z tej strony następuje najwięcej ataków.

Anthares, Mobius? :>

1 komentarz:

Obserwatorzy