środa, 6 września 2017

Od Taigi CD Hayato&Mobiusa

Spojrzałam na odchodzącego chłopaka w nieznanym nam kierunku. To do niego niepodobne, aby po tak długim oczekiwaniu w kolejce, teraz nagle z niej wyszedł. Zmarszczyłam brwi zaniepokojona jego działaniem. Przez chwilę stałam wraz ze złotookim w milczeniu, pogrążona w swoich myślach. Kolejka powoli przesuwała się do przodu, a my razem z nią. Nieobecność taktyka, zaczynała działać mi wręcz na nerwy. Gdyby sytuacja nie była poważna, nawet bym się tym nie przejęła, ale po takiej akcji, nie było go już kilka minut.
- Popilnuj kolejki, pójdę go poszukać. - Mruknęłam do chłopaka, sama oddalając się w miejsce, w które jeszcze niedawno kierował się Mobius. Zaskoczona rozglądałam się dookoła. Nie było tutaj nic co chociaż mogłoby przykuć uwagę. Im dalej szłam w ciemny zaułek tym bardziej czułam nieprzyjemne zapach. Zombie? Nie to niemożliwe, był tylko jeden którego załatwiliśmy. Dopiero po chwili spostrzegłam leżącego na ziemi chłopaka wraz z kałużą krwi. Niewiarygodne, że zombie chodził tak o po mieście. Z jednej strony, dobrze że Mobiusa coś zaniepokoiło i że to właśnie on zdołał go pokonać. Gdyby ten człowiek... A raczej zombie spotkał się z dzieckiem, albo kimś słabym, mielibyśmy prawdziwy problem. Takie coś może doprowadzić nawet do rozpadu miasta. Z drugiej jednak strony, jeśli to on zostałby zakażony bolałoby mnie to najbardziej... Nie wiem czy umiałabym go zabić, nawet jeśliby się przemienił.
- Wszystko okej? - Oparł dłoń o moje ramię.
- Nie... Gdyby zaatakował kogoś słabego - Westchnęła, na co się jedynie zaśmiał.
- Hej, nie przejmuj się tym. Przecież spotkał mnie i nie miał ze mną żadnych szans - Powiedział dumnie, na co przewróciłam oczami. Wróciliśmy do kolejki, gdzie mężczyźni zaczęli małą sprzeczkę, co wywołało u mnie krótki śmiech. Miło było widzieć, że się dogadują. Zresztą Hayato, pomimo ciężkiego charakteru, dziwnego poczucia humoru był dobrym człowiekiem. Może nie ufałam mu w 100%, ale zdecydowanie bardziej jemu zaufam na misji, niż połowie strażników z miasta.
- Chodźcie, trzeba iść przodem. Jeśli Cię chociaż drasnął, musimy o tym wiedzieć - Spojrzałam na nich z powagą. Oboje spojrzeli na siebie niepewnie, ale zgodzili się ze mną.
- Ja tam Ci mówię, że jestem cały - Mobius wzruszył ramionami, na co tylko westchnęłam. Obyś miał rację, pomyślałam wchodząc do Aspena. Nikt nie robił problemów z tego powodu. Najwidoczniej ślady krwi przekonały ich do tego, aby nie robić protestów. Mobius i lekarz spojrzeli na siebie wręcz z nienawiścią. Nie sądziłam, że mają ze sobą problem. Hayato, oparł się o futrynę z obojętnością.
- To ja pójdę ostatni - Odezwał się złotooki, na co skinęłam głową. Nie przeszkadzała mi jego decyzja. Aspen zaprosił ruchem dłoni jedno z nas za kotarę. Wypchnęłam Mobiusa przed nas, a sama stanęłam obok drugiego towarzysza.- Myślisz, że go dorwał? - Zapytał po chwili ciszy, która panowała między nami.
- Mam nadzieję, że nie - Westchnęłam, po czym zdałam sobie sprawę z tonu mojego głosu - Taktyk, jest bardzo potrzebny w mieście, ciężko będzie znaleźć drugiego - Dodałam obojętnie, aby zakryć pierwsze wrażenie.
- Zachowywał się normalnie - Zmarszczył brwi.
- W pierwszych minutach, godzinach nie widać różnicy. Oczywiście w zależności od organizmu - Odchyliłam głowę.
- Zabijesz go, jeśli okaże się, że no wiesz? - Poczułam jego wzrok na sobie. Ścisnęło mnie w gardle i sercu. Nawet ciężko było mi myśleć, o tym, że może do tego dojść. Ścisnąłem dłonie za plecami, aby nie mógł tego zauważyć.
- Zrobię to, co będę musiała - Powiedziałam wręcz bezgłośnie. Starając się wyrzucić te myśli z głowy. Mimo wszystko miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Oczywiste było to, że nasze relacje się zmieniły, ciężko było udawać to przy innych.
- Zdrowy. Nawet zadrapania nie ma - Aspen wypuścił Mobiusa, który zapinał swoją koszulę.
- No przecież mówiłem, nie powiedziałeś niczego nowego - Przewrócił oczami, na co odetchnęłam z ulgą.
- Dobrze, teraz ja - Wyminęłam go z widoczną ulgą na twarzy. Po szybkim sprawdzeniu mojego ciała, mogłam się ubrać i udać na moje poprzednie miejsce. Nienawidziłam tego sprawdzania. Nie wiem dlaczego, ale nasz lekarz ma cholernie zimne dłonie. Hayato zniknął za kotarą, a ja spojrzałam na Mobiusa.
- Znowu się martwiłaś - Szepnął pokazując mi język, przewróciłam oczami i spojrzałam przed siebie - Kurde, do wieczora mam chodzi w takim stanie? Przecież to obrzydliwe - Mruknął oglądając dokładnie swoje ubrania, a także dłonie.
- Idź do mnie i weź prysznic. Tylko tak, żeby nikt nie widział. I to jednorazowa sytuacja, żeby była jasność - Burknęłam, a gdy Hayato wyszedł, zwróciłam się do niego - Chodź oddam Ci Twoje rzeczy, dopóki jesteśmy w pobliżu i nie mam nic do roboty - Podniosłam nieco kącik ust

Trochę krótko, ale czas goni xD
Hayato, Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy