wtorek, 19 września 2017

Od Megan CD Hayato

Ruszyliśmy przed siebie, między rozwalonymi deskami. Świeca była jagodowa, skąd on wytrzasnął taką świeczkę? Trudno o zwykłą, a co dopiero zapachową. Szedł powoli, wlókł się za mną, dlatego zabrałam świeczkę. Nie mogłam go winić, w końcu wyglądał jak siedem nieszczęść, ale to nie oznaczało, że będę się nad nim użalać. Miałam wrażenie, że zaraz z ciemności wyskoczy jakieś martwe monstrum, chociaż gorzej bym zareagowałam na larwę, pełznącą w moim kierunku. Przeszły mnie dreszcze. Pewnie stąpałam nogami po twardym podłożu, kiedy deski zamieniły się w ziemię. Zwykłą czarną ziemię. Pomieszczenie wyglądało jak piwnica, wnioskuje to po belkach, które podtrzymywały sufit. A skoro to piwnica...
- Trzymaj – oddałam chłopakowi ogień. Sama zaś podeszłam do ściany i (z obrzydzeniem) zaczęłam przeciągać dłonią po ziemi, aż natrafiłam na drewno. Stare i spróchniałe, kiedy w nie zapukałam, rozległ się głuchy pusty dźwięk.
- Co robisz? - usłyszałam z tyłu pytanie. Zignorowałam je, nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Po prostu się stąd wydostać i nigdy już nie wracać w te strony. Albo chociaż nie wchodzić w do tych budynków, które mieszczą się w promieniu pół kilometra. Udało mi się wymacać klamkę. Była okrągła, nienawidziłam takich. Zawsze miałam wrażenie, że ktoś je wysmarował masłem, przez co nie mogłam się nigdzie dostać. Hayato podszedł do mnie. Świeczka oświeciła drzwi, które były oblepione ziemią, a w niej znajdowały się zdechłe robaki. Automatycznie puściłam klamkę i zaczęłam wycierać dłoń o spodnie.
- Ohyda! - powiedziałam z obrzydzeniem. Miałam wrażenie, że te wszystkie zdechlaki właśnie po mnie łażą.
- A niby taka twarda jesteś – usłyszałam prychnięcie ze strony chłopaka. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Każdy ma słaby punkt – stwierdziłam. - Otwórz – dodałam. Chłopak chwycił klamkę i ją przekręcił. Drzwi automatycznie puściły i otworzyły się z piskiem, podobnym do tych, które nagrywa się w horrorach, aby podnieść nieco przerażające uczucie, by potwór wyskakujący z ciemności wystraszył widza do tego stopnia, aby on sam uciekł, a potem miał koszmary. Ale tutaj nic takiego się nie stało, a wręcz przeciwnie. Gdzieś tam daleko ujrzeliśmy błysk światła.
- Idziesz pierwsza? - pokręciłam głową. Hayato się cicho zaśmiał i ruszył przodem, trzymając w dłoni świeczkę, która mieszając swój ładny zapach ze zgnilizną i ziemią, śmierdziała gorzej niż można by się było domyślać. Nagle zaczęliśmy iść do góry, ukazały nam się schody. Nie były drewniane, tylko betonowe, dzięki czemu nie musieliśmy się bać, że zaraz wylądujemy w samym piekle. Schodów nie było dużo, a światło po chwili było tak wyraźne, że można było zgasić świeczkę. Hayato ręką musiał się opierać o ścianę i po prostu podskakiwać. Ja jedynie pilnowałam, aby się nie wywrócił do tyłu z tego względu, że nie chciałam się potoczyć do tyłu niczym kula sadła. W końcu wyszliśmy na ulicę. Drzwi, które powinny znajdować się na końcu, były rozwalone i leżały na ziemi.
- Cudnie – odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na chłopaka. - Wyglądasz gorzej niż wcześniej – stwierdziłam przyglądając się jego bladej twarzy i grymasie bólu. Do tego krew...

<Hayato?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy