Miał ochotę rzucić się na Megan i po prostu ją rozszarpać. Swoją drogą miał wrażenie, jakby właśnie robiła to z jego nogą - wyrywała kawałki tkanki mięśniowej, rozrywała ścięgna, cięła skórę, choć w rzeczywistości po prostu wyciągała drzazgi; te większe i mniejsze, wbite w jego nieszczęśliwą kończynę podczas nieszczęśliwego wypadku. Zacisnął zęby, sycząc cicho, gdy zdecydowanym ruchem wyciągnęła długą na jakieś dwa lub trzy centymetry istną igłę z drewna - cienka i ostra.
- Właśnie dostałem okresu z nogi, chyba mam prawo pomarudzić jak wy - odpowiedział, w jego głosie brzmiała irytacja, zdenerwowanie i tego typu podobne, negatywne emocje. Zacisnął kurczowo palce na krześle, wstrzymując oddech do tego stopnia, że aż zabolały go płuca. Naszła go myśl, że ten ruch zrobiła specjalnie by pokazać, że ma tak więcej nie mówić. Ale wyraził tylko prawdę. Otóż, fala cierpienia szarpnęła nim tak głęboko, jak chyba sięgała i rana. Nie wiedział co zrobiła, że uczucie rozdzieranej nogi się pojawiło, ale krzyknął cicho, z oburzeniem obrzucając ją wzrokiem wręcz kipiącym nienawiścią. W jakiś sposób ujrzał rozbawiony błysk w jej oku, ale zniknął równie szybko, co się pojawił. Jakby figlarna zachcianka pobawienia się w kata jego kosztem. Na moment go zamurowało, uświadomił sobie, że na prawdę musi robić to specjalnie, miał ochotę rzucić się na nią, wbić jej w ramię ten sam kawałek drewna, który teraz tkwił w jej ręce i przekręcać na boki, powodując tym samym histeryczne wrzaski wydobywające się z jej ust. Odwrócił nagle głowę w prawo, chcąc opanować furię rozkwitającą niezmiernie szybko w jego całym ciele i umyśle. A jednak agresja płynąca w jego żyłach niczym stale rosnąca adrenalina to rzecz trudna do wyzbycia się. Wziął parę głębokich wdechów, chcąc uspokoić drgawki skaleczonej nogi, istny ocean nieprzyjaznych myśli i skurcze oraz targnięcia bólu na jednej stronie ciała.
- Gdybyś miał okres, narkoza to jedyne rozwiązanie - mruknęła, odsuwając się. Wydawało mu się, że powie coś w rodzaju "Boże, przecież on się zaraz tutaj pobeczy" lub "Dlaczego nie mam przy sobie kamery?", ale milczała.
- Dzięki - powiedział przez zaciśnięte z emocji zęby, po części kwitując jej stwierdzenie, a po części krótki, aczkolwiek dość nieprzyjemny zabieg przeprowadzony jeszcze przed chwilą na nim. Zastanowił się na moment, czy kiedyś już to robiła, po czym stwierdził tylko - straciłem buta - uniosła pytająco brew. No tak, chyba nie tego się spodziewała. Musiało to śmiesznie zabrzmieć, no ale przecież obuwie to coś bardzo ważnego. Do tego trudno tutaj o cokolwiek na stopę, w dodatku pasującego do jej rozmiaru.
- Dobra, muszę go odzyskać, teraz to już nie są żarty - oznajmił wstając i ograniczając nacisk na zranioną stopę. Kobieta wycofała się, by zrobić mu miejsce. Już niemal słyszał jej myśli brzmiące mniej więcej jak "Co za idiota" oraz "Niech go tylko urąbie to coś w rękę". Ale jakoś go to nie ruszyło, a wręcz dodało odwagi i determinacji do wykonania tego, może i niezbyt mądrego, ale w miarę opłacalnego pomysłu.
- Mam cię asekurować? - obrzucił ją po części zdziwionym i rozbawionym, a po części zdenerwowanym spojrzeniem. Akurat teraz zachciało się jej z niego kpić? Cóż, pewnie sam nie przepuściłby takiej okazji. Śmieszne, doprawdy. Koń by się uśmiał.
- No co? Chyba nie spodobało ci się wyciąganie malutkiej gałązki z łydki - przewrócił oczyma. Nie był już pewien, czy mówi na poważnie, czy nie. Gdyby zdobyła się na jakiekolwiek inne emocje, niż te, które wyraziła dotychczas, byłoby łatwiej. Pokuśtykał nieco chaotycznie do dziury w podłodze, po czym ostrożnie kucnął. Wziął parę głębokich oddechów, część odwagi go opuściła, ale na prawdę potrzebował tego buta, a w dodatku wszystko obserwowała Megan. I chociaż niewiele okazała z takich zamiarów, to przy porażce może mu do końca życia wypominać, jak to stchórzył przed wyciągnięciem części garderoby spod wyłamanych desek. O wtedy to on przypomni jej, kto o mało co nie podpalił połowy jakiegoś domu, bo się wystraszył robaków. Powoli wsunął dłoń do ciemnej szczeliny, przygryzł wargę i zmrużył oczy, jakby to mogło mu pomóc. Wymacał dłonią wilgotną glebę, zaczął ją przesuwać w prawo i w lewo, aż w końcu wyczuł znajomy kształt pod palcami. Wyciągnął szybko przedmiot z dziury, wzdychając z ulgą, gdy nie znalazł na nim nic podejrzanego. W środku też czysto. Zaśmiał się jakby ze szczęścia i triumfu jednocześnie - ubrał dumnie buta.
- Bohater, doprawdy - towarzysząca mu kobieta wydawała się znudzona jego zachowaniem. Z wolna wstał, ale momentalnie zamarł - poczuł, jak grunt pod jego stopami się rusza, jakby trzęsie. Zaniepokoił się mocno, o co chodzi? Drganie rozległo się po raz kolejny, tym razem mocniejsze. Waza z niewielkiej szafki nocnej spadła i roztrzaskała się na malutkie kawałeczki. Spojrzał zdezorientowany w stronę Megan.
- Ja nic nie robię - powiedziała od razu, jakby wyczuwając jego podejrzenia,że próbuje robić sobie z niego jaja. Ale to nie byłoby do niej podobne. Jednak jak inaczej by to wytłumaczyć? W tej samej chwili, gdy w jego głowie zrodziło się to pytanie, podłoga, a wręcz CAŁY pokój przemieścił się, przechylając o jakiś dwadzieścia stopni w prawo. Zszokowany i nieprzygotowany na to, upadł, a jego upadek został zagłuszony przez dźwięk łamiącego się drewna, sypiącej ziemi i trzaskających kamieni oraz mebli. Spojrzał w panice na Megan, która oparła się o ścianę, ale w momencie wszystko przemieściło się jeszcze bardziej. Nie zdążył napiąć mięśni, gdy deski zaskrzypiały przeciągle i zaczęły spadać. Krzyknął zaskoczony, gdy dwie runęły w dół, znajdowały się centralnie obok niego - opierał na nich dłoń, która wsunęła się w powstałą szczelinę, haratając rękę. Czarnowłosa próbowała dotrzeć do drzwi, brakło jej tylko kawałek, gdy wszystko runęło w dół.
< Megan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz