- Lubisz im pokazywać, że jesteś osobą, z którą lepiej nie zadzierać, prawda? - Zaśmiałem się, gdy spotkałem ponownie kobietę, skrywającą się w kuchni. Na szczęście potrafiłem powstrzymać się od wymiotów. Zgagi niestety już nie. Chociaż nadal czułem ten okropny zapach - Aż nie do wiary, że siedzieli w ukryciu dwa lata - Stwierdziłem. Za tym szło, że wszystko wzięli do piwnicy, całe jedzenie. Nie znajdziemy tu nawet małej puszki
- Zbierz wszystkich - Odezwała się Taiga i już mogłem powiedzieć, że coś ją trapi. Nawet nie zwróciłem jej uwagi na to, że ja tutaj jestem dowódcą. No tak, nawet w tych czasach, spotkanie mężczyzny, a tym bardziej żywego, jedzącego wnętrzności własnego wnuka, jest czymś przerażającym. Chociaż mnie bardziej obrzydziła woń unosząca się w piwnicy. Nie potrafię czuć jakiegokolwiek współczucia wobec obcych mi ludzi. Niektórzy przez to mówią, że nie jestem człowiekiem. Może i słusznie
- Nie przejmuje się - Powiedziałem z uśmiechem do kobiety i wróciłem w okolice piwnicy, gdzie dalej trwało rumowisko - Znaleźliście coś? - Zapytałem na tyle głośno, by przykuć uwagę, nawet najgorszego słuchacza. Przeszedł kolejny rumor i wszyscy równocześnie pokręcili przecząco głową. Westchnąłem ciężko - Dobra, spadamy stąd, uważajcie tylko na alarm, zneutralizowałem go, ale jak będziecie zbyt ruchliwi, możecie go włączyć - Poinformowałem, prawie grożąc palcem. Wszyscy po dziesięciu minutach stali przed domem, co jakiś czas zabijając przechodzące szwendacze. Czekaliśmy jedynie na dowódczynię, która gdzieś zaginęła. Ludzie znajdowali sobie jakieś zajęcia, więc na szczęście nie musiałem słuchać żadnego gderania. Mimo to trochę zatroskany stałem przy wysokim ogrodzeniu, wpatrując się w wielką willę. Takie coś nie przepuściłoby zombiaków, tym bardziej tak silne ogrodzenie. Spojrzałem na metalowe pręty. W takim razie czemu, oni się tam skryli? Coś musiało ich wystraszyć w środku. Nagle moje źrenice się rozszerzyły. Taiga! Pobiegłem do willi, z krzykiem. Kiedy nic mi nie odpowiedziało, myślałem, że zaraz zemdleję. Nie może być za późno. Biegałem z pokoju do pokoju. Ku*wa czemu to musi być tak cholernie duże?! Szamotałem się z miejsca na miejsce. Kiedy wbiegłem na drugie piętro, na końcu korytarza dostrzegłem czerwonowłosą. Przerażony wypatrywałem w niej dziwnego ruchu, zachowania, czegokolwiek co mogłoby dać znać, że jest już za późno. Poczułem, jak moje drżące ręce sięgają po broń
- Czemu się tak wydzierasz? - Usłyszałem podirytowaną kobietę
- Boże święty, nic Ci nie jest?! - Krzyknąłem, łapiąc ją za ramiona i dokładnie się jej przyglądając
- Co? Czemu miałoby mi coś być? - Zdziwiła się, nie rozumiejąc mojej reakcji. Przytuliłem kobietę do siebie i odetchnąłem z ulgą. Jednak jestem przewrażliwiony. Najprawdopodobniej rodzina zobaczyła w telewizji co się dzieje i skryła się w środku. Może nawet czekali na pomoc, która nie przybyła. Czasami dziękuję Bogu, że potrafię się mylić - Mobius? - Usłyszałem głos kobiety, na co się od niej odsunąłem z rumieńcami. Pokazać taką słabość. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w dół schodów
- Wszyscy na Ciebie czekają - Mruknąłem i już dokładnie pamiętając rozmieszczenie pokoi, bez trudu dostałem się do głównych drzwi. Kiedy wyszedłem na świeże powietrze, miałem ochotę krzyczeć. Przeczesałem jednak powoli moje włosy, by nie utraciły idealnego ułożenia i policzyłem do dziesięciu. Kiedy wypuściłem chłodne powietrze z płuc, poczułem jak powoli się uspokajam. Wróciłem do grupy, która zaczęła mnie wypytywać dlaczego tak się nagle zerwałem. Wytłumaczyłem szczerze mój niepokój, na co niektórzy zareagowali podziwem, a inni głupkowatymi żartami, jak "Ja to bym zostawił ją na pastwę potwora". Przyjąłem to żartobliwie, gdyż nie podejrzewałem ich na bycie takimi idiotami, by olać dowódczynię w potrzebie. Niech se żartują, w końcu kobieta jest cała i zdrowa. Po chwili zauważyłem ją, jak idzie w naszym kierunku. Chciałem już się rzucić na nią z masą pytań, co tak długo robiła i czy dobrze się bawiła? Lecz nie czując na to ochoty, rozkazałem wszystkim ustawić się w kluczu, oczywiście moja gruba już dokładnie miała to obcykane, gdyż nie raz tłumaczyłem im na czym polega współpraca ze mną. Poszedłem trochę oddalony od grupy, okazując im ręką znak, w którą stronę mają się udać. Skierowali się na szeroką łąkę, na końcu której był las oddzielający nas od Santari. Była to droga na skróty, co pewnie nie spodobało się Taidze, lecz nie miała w tym wypadku nic do powiedzenia. Uśmiechnąłem się do siebie. Jak zawsze oddaliłem się od grupy, by mieć na oku jak największy teren. Nagle dostrzegłem kawałek terenu, który się nienaturalnie zmienia.
- Schron! - Krzyknąłem do gruby będącej przynajmniej dwadzieścia metrów ode mnie. Od razu jak cała gromada biegnie w moim kierunku, a ja się zabrałem za klapę. Miałem małe problemy, przez nałożoną farbę nic nie zardzewiało, a mogło byś dużo łatwiej. No w końcu to schron, siłą tego nie rozpieprzysz. Moja gruba stała już od jakiegoś czasu przy mnie, co jakiś czas coś mrucząc. Jedni nie wierzyli, że udami mi się to otworzyć, dlatego jeszcze bardziej chciałem im dokopać i po chwili uchyliłem klapę. Ciemna dziura pokazała się przed naszymi oczami
- Ta drabina prowadzi pewnie z dziesięć metrów pod ziemię - Powiedziałem i złapałem za latarkę, która wcześniej, ktoś wyciągnął w moją stronę
- To nie jest zbyt bezpieczne - Zauważyła Taiga, a ja się szeroko uśmiechnąłem
- To moje drugie imię - Powiedziałem głosem znanego aktora, a ta przewróciła oczami. Zerkając co chwilę w dół schodziłem w ciemność. Uderzył we mnie mrożący krew w żyłach chłód, doprowadzający mnie do dreszczy. Nagle nie czułem się już tak pewnie. Myślałem czy zawrócić, jednak nie byłem w stanie. Nie czułem smrodu, chociaż w takim zimnie, pewnie i tak bym nie wyczuł, czy coś tam jest. Kiedy zauważyłem, że drabina się kończy położyłem stopę na gruncie. Rozejrzałem się. Schron był podłużny i okrągły. Czyli jego druga połowa, zaraz pode mną jest przeznaczona do przechowywania rzeczy. Zadowolony zauważyłem włącznik światła, do którego natychmiastowo sięgnąłem. Jego volty były tak silne, że oślepiły mnie na kilka dłuższych sekund, jednak kiedy zobaczyłem co się w nim znajduje, aż m,nie zatkało. Wyglądał lepiej od tamtej willi, no i się nie zgubisz! Jak ja kocham technologię! No nie zaliczając tej pieprzonej apokalipsy. Zanim jednak pozwiedzam dalej, postanowiłem przejść do tego co ciekawiło mnie najbardziej. Przyklęknąłem i uniosłem dwumetrowy kawał ciężkiego materiału, symulującego podłogę
- Haha! - Rozpromieniłem się widząc przynajmniej szesnaście, dwudziesto litrowych puszek z jedzeniem, a gdy zajrzałem głębiej, zauważyłem, że pod całą podłoga coś się znajduje. Po prawej woda, po lewej koce i apteczki. Widząc, że reszta już schodzi, poszedłem dalej dostrzegając szczelinę, zacząłem się tym bawić i po chwili rozłożyłem jednoosobowe łóżko. Bez myślenia się na nią walnąłem zadowolony, po czym spojrzałem na resztę. Taiga, już podchodziła do schowka w podłodze, gdzie przykucnęła
- Jedzenie, woda, apteczki, koce... - Wymieniała wszystko z ogromnym zdziwieniem, ale i spełnieniem na twarzy
- Pomyślą, że obrobiliśmy Lidla - Zaśmiałem się niezwykle zadowolony
<Taiga?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz