czwartek, 7 września 2017

Od Taigi CD Antahresa&Mobiusa

Głupie zadanie, nie wiem jak on mógł wpaść na coś równie debilnego...Chociaż kogo ja oszukuje? Takie zadania idealnie pasują do jego charakteru. Muszę panować nad wchodzeniem w różnego rodzaju zakłady, jeszcze chwila i stanę się hazardzistką. Paradowanie w stroju kelnerki, absolutnie mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, miałam z tego niezły ubaw. Jak każda kobieta lubiłam przyciągać na siebie spojrzenia mężczyzn, a atutem w tej sytuacji była moja szafa z różnymi strojami. Moja największa słabość. Ubrania. Nie ważne czy to misja czy nie, widząc jakiś sklep z ubraniami, który wygląda na cały, nie mogę się powstrzymać, aby nie wejść do środka. Nawet dla jednej sukienki gotowa jestem walczyć, jak o ostatnią butelkę wody.
Wiedziałam, że kilku mężczyzn z miasta, pragnie zobaczyć nieco więcej. W środku korciło mnie, żeby wyciągnąć katanę i poucinać im łby, ale z drugiej strony wzrok i zdenerwowanie na twarzy Mobiusa, było czymś o wiele piękniejszym. Po rozdaniu wszystkich dań, sama mogłam zasiąść do posiłku, obok towarzyszy z którymi wcześniej grałam w karty.
- Ja swoje zadanie wykonałam, gdzie zadanie dla niego? - Wskazałam widelec na bruneta, który skrzywił się nieco. Najwidoczniej miał nadzieję, że zapomnieliśmy o tym, że nie tylko ja muszę coś zrobić.
- No właśnie! - Mobius przyłożył palec do ust.
- Może dam Ci te buty i będziemy kwita - Przewrócił oczami, na co tylko prychnęłam śmiechem. Przypomniały mi się czasy, jak podczas jednej z misji kazali taktykowi ubrać strój po jednym naszym strażniku, który niefortunnie zginął. Ach, wyraz jego twarzy był bezcenny, zresztą, jak cała sytuacja, gdy zaczął odgrażać się bronią.
- Nie będę nosić ubrań po kimś - Fuknął. Najwyraźniej mówił już o tym wcześniej - Ale mam dla Ciebie nawet dobre zadanie. Masz dwa konie, z czego jeden Cię lubi. Będziesz go trzymać za uzdę, żeby nasza dowódczyni oswoiła się z tym zwierzem - Uśmiechnął się szeroko, przez co zaczęłam dusić się kawałkiem pieczywa.
- Nie zgadzam się - Mruknęłam, łapiąc za szklankę z wodą.
- Sama mówiłaś, że taka nauka Ci się przyda - Zrobił mały dzióbek, na co westchnęłam zrezygnowana.- Zaczynamy, jak się najesz!
- To niedorzeczne - Westchnął brunet, ale szybko zrozumiał, że nie ma się co kłócić z Mobiusem. Nawet jeśli by próbował to i tak zagadałby go w taki sposób, że by się zgodził. Niektórzy już się do tego przyzwyczaili, przez co to na nich nie działa, ale są tacy którzy do dzisiaj ulegają pod presją jego słów.
- W takim razie idę się przebrać - Otarłam twarz zewnętrzną stroną dłoni, kierując się do wyjścia. W mieszkaniu miałam plan założenia codziennego stroju, ale właśnie wtedy moim oczom ukazał się strój kowbojski. Pisnęłam widząc koszule w kratkę i kapelusz. Przed lustrem zaczęłam pleść dwa warkocze, aby wyglądać, jak pisać z bajek, które każdy z nas oglądał w dzieciństwie. Zadowolona ze swojego stroju, mogłam pójść do miejsca, gdzie trzymane były zwierzęta. Oboje byli już przy koniach, który głaskali i o czymś zawzięcie dyskutowali. Dopiero, gdy podeszłam bliżej, mogłam usłyszeć, że ich rozmowa jest na temat właśnie tych zwierząt.
- Możemy patatajać - Uśmiechnęłam się układając dłonie na biodrach.
- Każdy Twój strój zadziwia mnie coraz bardziej - Mobius uśmiechnął się w moim kierunku z delikatnymi rumieńcami na policzkach.
- Nie gadaj, zrób mi miejsce bo wchodzę na konia - Z uśmiechem na ustach najpierw pogłaskałam delikatnie go po grzywie po czym weszłam na jego grzbiet. Nie robił żadnych gwałtownych ruchów, dlatego uznałam, że to pozwolenie, aby jechać. Nie słuchając porad Antahresa ponagliłam konia do jazdy. Szybko zaczął on kłusować, a ja podskakując śmiałam się, jak dziecko.
- Taiga zatrzymaj konia! - Usłyszałam za sobą głosy mężczyzn, które jednym uchem wleciały, a drugim wyleciały. Miło było poczuć wiatr we włosach. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, dlaczego krzyczą w moim kierunku. Przed nami pojawiła się sporej ilości kupka słomy. Nie wiedziałam, jak konia zatrzymać, czy poprosić aby skręcił. On wyhamował i dumnie stanął przed słomą. Ja natomiast, wystrzelona jak z procy utkwiłam w słomie. Od pasa w górę byłam w źdźble, natomiast reszta część mojego ciała znajdowała się na ziemi. Zapewne od strony osoby trzeciej musi to komicznie wyglądać, jednak mi w tym momencie nie było absolutnie do śmiechu.
- Niech mi ktoś pomoże! - Krzyknęłam poirytowana zaistniałą sytuacją.

Antahres, Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy