piątek, 22 września 2017

Od Hayato CD Megan

- Ale nadal biję pięknem - przewróciła oczyma, chyba nie mając zamiaru oponować czy chociażby odpowiadać. Ale wierzył jej, w sensie, że wygląda gorzej. Bo tak też się czuł. Noga pulsowała mu niemiłosiernie, każde nawet drgnięcie powodowało falę na nowo odkopywanego bólu. Zacisnął szczęki ciesząc się, że już wyszli na powierzchnię. Nawet nie wspominał o tym, jak bardzo duszno zrobiło mu się tam, na dole, Bóg wie gdzie. Nie wiedział, dlaczego, ale miał obawy, że natkną się na hordę zombie, gdy tylko zrobią krok. To było na prawdę okropne, irracjonalne uczucie. Nagle jednak zauważył, że nie tylko on jest ranny. Kończyna Megan, również noga, także krwawiła. Zmarszczył czoło, neutralizując ciche syknięcie wydobywające się z jego ust, gdy mimowolnie napiął mięśnie, co okazało się błędem. Skomplikowane do wykrycia głównego punktu spazmatycznego rwania w dolnej części ciała męki się powieliły.
- Ty też jesteś ranna - odezwał się spoglądając spod przymrużonych powiek na szkarłatne plamy kwitnące na materiale okalającym jej skórę. Na moment powędrowała za jego wzrokiem, patrząc chyba na dokładnie to samo miejsce, co on, ale nie był w stanie tego stwierdzić, gdyż grzywka oraz położenie głowy skutecznie zahamowały dopływ jego wiedzy, przynajmniej na tę parę sekund.
- Wiem - odpowiedziała bezceremonialnie, chyba siląc się na opanowany ton głosu - gdzieś tam usłyszał drżącą nutę, będącą raczej wynikiem jego wyobrażeń. Ostatnio coraz bardziej do nich powraca, czasem aż trudno odróżnić to, co się dzieje od tego, co mam miejsce tylko i wyłącznie w jego głowie. Rozejrzał się na boki, ile mogło minąć czasu? Nie był pewien, jak długo spędził chwil sam ze sobą, opatulony kocem własnych przemyśleń i monologów, nie mogąc się wyrwać z sideł zastawionych, po części, przez samego siebie.
- A więc jaką masz pewność, że mieszkanie, do jakiego masz zamiar się wprowadzić, nie załamie się pod twoimi stopami? - przerwał nieznośną ciszę, pulsującą wręcz w powietrzu, wytwarzającą drgania, jakie da się wyczuć podczas bardzo głośno idącego radia pod stopami, na podłodze. Huczny bit ogłaszający weekend, przerwę, czy chociażby parę chwil wolności. O tak, muzyka zdecydowanie daje przepustkę do szczęścia, bycia niezależnym i nieobliczalnym. Oczywiście, w dobrym sensie. Czasem pobudza, wypuszcza cały gniew, a nawet i smutek. To nieprawda, że płakanie jest złe. To tylko wymysł ludzi. Przeżywanie ogromnego smutku niewiele się różni od przeżywania ogromnego smutku i płakania jednocześnie. Druga opcja tak na prawdę jest lepsza - okazuje się przecież emocje. A tak powinno być, nikt nie musi się kryć ze swoimi uczuciami. Już od małego jest się nauczanym, by nie płakać. Bo co? Przecież to pomaga. Wymazać z siebie negatywne emocje, otworzyć się przed samym sobą, a może i nawet całym światem.Rzeczą ludzką jest płakać. Nie trzeba wstydzić się płakać. Zadrżał uświadamiając sobie, jak szybko tok jego myślenia z poprawnego mieszkania zmienił się w podstawowe odruchy emocjonalne każdego z normalnych ludzi. Psychopaci mają inaczej. Zapytani o największą wstydliwą rzecz, jaka ich spotkała w życiu, odpowiedzą bez wahania, o ile nie skłamią. Nie obchodzi ich to, co myślą inni. Mało ich w ogóle obchodzą uczucia. Oczywiście nie licząc własnych.
- Jeśli będę miała zamiar się wprowadzić, uwierz mi, nie stanie się tak - rzekła spokojnie. Zastanowił się nad jej słowami, można by je odczytać na dwa sposoby. A - dokładnie sprawdzi teren i wszystko przeanalizuje, zanim podejmie właściwą decyzję. B - skoro to jej mieszkanie, nie ma prawda się tak stać. Wysokie ego czasem dodaje zbyt wiele pewności siebie, co może zgubić. Ale ona raczej jest ostrożna, coś mu tak podpowiadała intuicja. Pokiwał tylko głową.
- Chodźmy - zaproponował w końcu wyczuwając, jak jego towarzyszka już się do tego szykuje. Zrobił parę kroków, kuśtykając nieznośnie przed siebie. Skakanie na jednej nodze, choć mogłoby się wydawać łatwiejsze, wcale takie nie jest. Mięśnie nogi szybko by się zmęczyły, a druga przy każdym podskoku działałaby niczym ziemia w promilu dwóch metrów od wybuchu bomby atomowej. Po prostu by buchała żywym ogniem, nową dawką cierpienia i zadając nowe zmartwienia. Zaciskał i rozluźniał szczeki, był to raczej odruch, niż jakiekolwiek odreagowanie na obecną sytuację.
-Zrobiłaś sobie jeszcze coś pod ziemią, czy tylko rozwaliłaś nogę? - spytał po chwili milczenia, którą rozpoczęło przytakujące skinięcie głowy Megan. Posłała mu spojrzenie bez wyrazu, dodał więc szybko - tak tylko pytam, wolałbym wiedzieć, gdy postanowisz zarzygać mi buty zaraz po tym, jak brzuch wcześniej miałaś zmiażdżony trzema belkami, czy może nawet i szafą - sprecyzował.
- Nie, nie mam zamiaru wymiotować - odparła jak nauczycielka zniecierpliwiona zachowaniem niesfornej klasy, wciąż narzucającej jej na barki nowe problemy i zmieniającą ten dzień w istne piekło. Uśmiechnął się na tę wizję, to śmieszne wyobrażenie.

< Megan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy