- Ale nadal biję pięknem - przewróciła oczyma, chyba nie mając zamiaru
oponować czy chociażby odpowiadać. Ale wierzył jej, w sensie, że wygląda
gorzej. Bo tak też się czuł. Noga pulsowała mu niemiłosiernie, każde
nawet drgnięcie powodowało falę na nowo odkopywanego bólu. Zacisnął
szczęki ciesząc się, że już wyszli na powierzchnię. Nawet nie wspominał o
tym, jak bardzo duszno zrobiło mu się tam, na dole, Bóg wie gdzie. Nie
wiedział, dlaczego, ale miał obawy, że natkną się na hordę zombie, gdy
tylko zrobią krok. To było na prawdę okropne, irracjonalne uczucie.
Nagle jednak zauważył, że nie tylko on jest ranny. Kończyna Megan,
również noga, także krwawiła. Zmarszczył czoło, neutralizując ciche
syknięcie wydobywające się z jego ust, gdy mimowolnie napiął mięśnie, co
okazało się błędem. Skomplikowane do wykrycia głównego punktu
spazmatycznego rwania w dolnej części ciała męki się powieliły.
- Ty też jesteś ranna - odezwał się spoglądając spod przymrużonych
powiek na szkarłatne plamy kwitnące na materiale okalającym jej skórę.
Na moment powędrowała za jego wzrokiem, patrząc chyba na dokładnie to
samo miejsce, co on, ale nie był w stanie tego stwierdzić, gdyż grzywka
oraz położenie głowy skutecznie zahamowały dopływ jego wiedzy,
przynajmniej na tę parę sekund.
- Wiem - odpowiedziała bezceremonialnie, chyba siląc się na opanowany
ton głosu - gdzieś tam usłyszał drżącą nutę, będącą raczej wynikiem jego
wyobrażeń. Ostatnio coraz bardziej do nich powraca, czasem aż trudno
odróżnić to, co się dzieje od tego, co mam miejsce tylko i wyłącznie w
jego głowie. Rozejrzał się na boki, ile mogło minąć czasu? Nie był
pewien, jak długo spędził chwil sam ze sobą, opatulony kocem własnych
przemyśleń i monologów, nie mogąc się wyrwać z sideł zastawionych, po
części, przez samego siebie.
- A więc jaką masz pewność, że mieszkanie, do jakiego masz zamiar się
wprowadzić, nie załamie się pod twoimi stopami? - przerwał nieznośną
ciszę, pulsującą wręcz w powietrzu, wytwarzającą drgania, jakie da się
wyczuć podczas bardzo głośno idącego radia pod stopami, na podłodze.
Huczny bit ogłaszający weekend, przerwę, czy chociażby parę chwil
wolności. O tak, muzyka zdecydowanie daje przepustkę do szczęścia, bycia
niezależnym i nieobliczalnym. Oczywiście, w dobrym sensie. Czasem
pobudza, wypuszcza cały gniew, a nawet i smutek. To nieprawda, że
płakanie jest złe. To tylko wymysł ludzi. Przeżywanie ogromnego smutku
niewiele się różni od przeżywania ogromnego smutku i płakania
jednocześnie. Druga opcja tak na prawdę jest lepsza - okazuje się
przecież emocje. A tak powinno być, nikt nie musi się kryć ze swoimi
uczuciami. Już od małego jest się nauczanym, by nie płakać. Bo co?
Przecież to pomaga. Wymazać z siebie negatywne emocje, otworzyć się
przed samym sobą, a może i nawet całym światem.Rzeczą ludzką jest
płakać. Nie trzeba wstydzić się płakać. Zadrżał uświadamiając sobie, jak
szybko tok jego myślenia z poprawnego mieszkania zmienił się w
podstawowe odruchy emocjonalne każdego z normalnych ludzi. Psychopaci
mają inaczej. Zapytani o największą wstydliwą rzecz, jaka ich spotkała w
życiu, odpowiedzą bez wahania, o ile nie skłamią. Nie obchodzi ich to,
co myślą inni. Mało ich w ogóle obchodzą uczucia. Oczywiście nie licząc
własnych.
- Jeśli będę miała zamiar się wprowadzić, uwierz mi, nie stanie się tak -
rzekła spokojnie. Zastanowił się nad jej słowami, można by je odczytać
na dwa sposoby. A - dokładnie sprawdzi teren i wszystko przeanalizuje,
zanim podejmie właściwą decyzję. B - skoro to jej mieszkanie, nie ma
prawda się tak stać. Wysokie ego czasem dodaje zbyt wiele pewności
siebie, co może zgubić. Ale ona raczej jest ostrożna, coś mu tak
podpowiadała intuicja. Pokiwał tylko głową.
- Chodźmy - zaproponował w końcu wyczuwając, jak jego towarzyszka już
się do tego szykuje. Zrobił parę kroków, kuśtykając nieznośnie przed
siebie. Skakanie na jednej nodze, choć mogłoby się wydawać łatwiejsze,
wcale takie nie jest. Mięśnie nogi szybko by się zmęczyły, a druga przy
każdym podskoku działałaby niczym ziemia w promilu dwóch metrów od
wybuchu bomby atomowej. Po prostu by buchała żywym ogniem, nową dawką
cierpienia i zadając nowe zmartwienia. Zaciskał i rozluźniał szczeki,
był to raczej odruch, niż jakiekolwiek odreagowanie na obecną sytuację.
-Zrobiłaś sobie jeszcze coś pod ziemią, czy tylko rozwaliłaś nogę? -
spytał po chwili milczenia, którą rozpoczęło przytakujące skinięcie
głowy Megan. Posłała mu spojrzenie bez wyrazu, dodał więc szybko - tak
tylko pytam, wolałbym wiedzieć, gdy postanowisz zarzygać mi buty zaraz
po tym, jak brzuch wcześniej miałaś zmiażdżony trzema belkami, czy może
nawet i szafą - sprecyzował.
- Nie, nie mam zamiaru wymiotować - odparła jak nauczycielka
zniecierpliwiona zachowaniem niesfornej klasy, wciąż narzucającej jej na
barki nowe problemy i zmieniającą ten dzień w istne piekło. Uśmiechnął
się na tę wizję, to śmieszne wyobrażenie.
< Megan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz