Niezbyt mi się podobało w jaki sposób ona się do nas odzywała. Była wyjątkowo wredna. Westchnęłam cicho, by nie irytować bardziej dowódczyni. Dobrze wiedziałam, że mogłam pójść do Mobiusa czy do niej i zapytać się o szczegóły misji. A tego nie zrobiłam, bo po raz kolejny jak głupia zaufałam komuś. Gdybym tylko wtedy podeszła do taktyka i zapytała się chociaż coś na temat misji, wszystko byłoby lepiej. Nikt by nie zginął... Niby wszyscy mówią, że to nie moja wina, jednak czuję się po części odpowiedzialna za to.
-To wszystko - uśmiechnęłam się delikatnie - Miłego dnia - dodałam i spojrzałam na nieznajomego mężczyznę. Wyglądał tak jakby chwilę temu pozbył się jakieś bardzo niewygodnych ubrań.
-Ja też będę szedł - powiedział spokojnym głosem i skierował się w stronę wyjścia. Nie czekając na nikogo zaczęłam iść w stronę domu. Co prawda powinnam była iść na stołówkę i zjeść coś, ale pewnie od razu wszyscy zaczną gadać o mnie, przez co kurwicy mogę dostać. Byłam świadoma, że to nie będzie dłużej trwało niż tydzień, jednak działało mi to już na nerwy. Szczególnie, że mój były zaczął rozpowiadać wszystkim dookoła jaka to ja nie jestem zła. Nagle zauważyłam, że nieznajomy szedł za mną. Stanęłam i odwróciłam się, wpatrywając mu się prosto w oczy.
-Czy też chcesz mi powiedzieć, że nie powinnam była wrócić z tej misji? - powiedziałam sarkastycznym tonem, spodziewając się niemiłych słów z jego strony. Jednak na twarzy mężczyzny malowało się zdziwienie.
-Nie, uspokój się. Nie wszyscy chcą ciebie wyzywać - odpowiedział spokojnym tonem. Spuściłam głowę i spojrzałam na podłogę.
-Przepraszam, ostatnio przez to wszystko stałam się nerwowa - powiedziałam drżącym głosem. Przez te wszystkie dramy, powoli traciłam panowanie nad swoimi emocjami. Za każdym razem gdy ktoś do mnie podchodził, nie był przyjaźnie nastawiony, albo patrzył na mnie z góry, co mnie trochę irytowało. Ale cóż, co ja mogę zrobić? Nic nie mogę. W grupie oni są silniejsi i moje zdanie nie ma ani trochę znaczenia. Wiadomo, ktoś stanie w mojej obronie, ale bądźmy szczerzy, jest tyle takich osób ile kot napłakał. Niestety to spotkało nie tylko mnie, ale też niektórych moich kompanów.
-Nie ma sprawy, nie idziesz na obiad? - zapytał się ciemnowłosy, kiedy zobaczył, że idę w przeciwnym kierunku niż stołówka.
-Nie mam apetytu - odpowiedziałam krótko i nic więcej nie mówiąc, odwróciłam się chcąc odejść. Bałam się kolejnego wyśmiania. Powoli to wszyscy co się działo wokół mnie, zaczęło mnie przerastać. Od dwóch dni prawie nie wychodzę z domu. Na moje nieszczęście mój były wykorzystał tą sytuację przeciwko mi. Rozpowiada równe plotki, które nie mają ani ziarenka prawdy i mogę bez problemu obalić jego teorie. Jednak on już takie historie poukładał, że stworzył kompletnie inny świat. Szkoda, że nie wykorzystuje swoich zdolności gdzieś indziej tylko na ludziach.
Sieg? Sorki, że tak długo, ale sprawy prywatne ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz