Spodziewałam się opieprzu od taktyka. Czułam się winna, mogłam przecież przyjść do jednego z nich i zapytać się o szczegóły misji. Uratowałabym wtedy wszystkich co zginęli. A co ja zrobiłam? Zaufałam temu debilowi, przez co skazałam na śmierć tyle osób. Wiadomo, mogła zrobić to inna osoba, jednak z tej całej drużyny ja miałam najlepsze kontakty z Mobiusem. Chociaż ostatnio rzadko się widywaliśmy, ponieważ on był cały czas zajęty a ja miałam misje albo siedziałam w domu i izolowałam się od ludzi. Zobaczyłam jak mężczyzna wychodzi z swojego biura i idzie w stronę pokoju Taigi. Domyślałam się, nie byłam tego w stu procentach pewna. Wiedziałam, że pewnie nakrzyczy nieźle na niego, więc poszłam za nim, żeby chociaż stanąć w jego obronie. Co prawda moje zdanie się zbytnio nie liczy, ale zawsze coś. Już stojąc przy wejściu słyszałam jej krzyki.
-Dowódczyni - zaczęłam i oboje spojrzeli na mnie - To nie wina taktyka - wydusiłam z siebie. Poczucie winy doprowadzała mnie do płaczu. Po raz pierwszy podczas misji, w której uczestniczyłam zginęło tyle osób. - Wyruszyliśmy bez waszej wiedzy - dodałam z drżącym głosem. Zauważyłam na twarzy Mobiusa szeroki uśmiech. Zdziwiłam się trochę, że taki mały gest będzie w stanie poprawić mi trochę humor.
-W końcu rośnie nam tutaj porządne pokolenie - powiedział.
-Czemu to zrobiliście? - zapytała się poważnym głosem Taiga.
-Mnie i reszcie... wmówiono, że... - nie tylko mój głos drżał, ale całe moje ciało. Nagle Mobius stanął w mojej obronie. Przecież chwilę temu był dla mnie wredny w ch.uj. Wyjaśnił jej całą sytuację. Pod koniec widząc mój stan, podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Przez chwilę myślałam, że cofnę się jednak jego dotyk mnie uspokoił. Po pewnej sytuacji gdy tylko jakiś mężczyzna mnie dotknął, czułam strach i obrzydzenie do samej siebie. Poprosił mnie bym poczekała na niego przed wejściem. Przytaknęłam głową i wyszłam z pokoju dowódczyni. Stanęłam tuż za rogiem. Nagle podszedł do mnie chłopak, którego dzisiaj poznałam podczas misji.
-Jesteś Olivia? - zapytał się niepewnie.
-Tak, coś się stało? - uśmiechnęłam się delikatnie a na jego twarzy pojawił się rumieniec.
-Chciałem podziękować ci, uratowałaś mi życie. Gdybyś wtedy nie zastrzeliła jednego z zombie, dawno bym już nie żył - odpowiedział i spojrzał mi prosto w oczy. Kątem oka zauważyłam jak nerwowo przecierał dłońmi.
-Nie ma sprawy, ważne że jesteś cały - powiedziałam ciepłym głosem.
-Chciałem się ciebie zapytać, czy... Erm... - nieznajomy coraz bardziej stawał się niepewny i nawet zaczął odwracać wzrok. Ah, czyli pewnie chce mnie zaprosić na obiad czy coś. - Nie ważne, jeszcze raz dziękuję - odezwał się cały czerwony i poszedł w stronę wyjścia bardzo szybkim krokiem. Z jednej strony to było bardzo miłe, jednak on nie był obiektem moich westchnień... Tylko ktoś inny. Chwilę później obok mnie pojawił się Mobius, który na mój widok się trochę przestraszył.
-Przepraszam - spuściłam głowę. Poczucie winy nie dawało mi spokoju.
-Zrobiłem się głodny, a ty? - Uśmiechnął się, kiedy spojrzałam na niego spokojnie - Wreszcie, wiem jak wyglądasz kiedy się nie złościsz, ani nie rozpaczasz - Zaśmiał się, a ja od razu zarumieniłam się - No chodźmy, bo zaraz będę wyżerał kamienie z ulicy! - Wykrzyknął rozbawiony a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Kiedy przebywałam przy nim, od razu poczułam się lepiej i jakoś cieplej mi się w sercu zrobiło. Poszliśmy do pobliskiej restauracji, gdzie kiedyś często przebywałam.
-Ale pamiętaj, ja płacę - powiedziałam, puszczając w jego stronę oczko a on uniósł pytająco brew - Przecież powiedziałeś, żebym wymyśliła sposób jak ci się odwdzięczyć. I nie ma nie - zaśmiałam się cicho, wchodząc do budynku. Nie dałam mu czasu na zaprzeczenie. Gdy weszliśmy kilka osób posłało w moją stronę spojrzenia pełne pogardy, jednak szybko wrócili do swoich spraw. Czyli tak szybko rozniosła się wieść o tej nielegalnej misji? No nieźle. Usiedliśmy gdzieś w kącie i zamówiliśmy nasze posiłki.
-Słyszałam plotki, że ostatnio dużo spotykasz się z Taigą - powiedziałam spokojnym głosem.
-A co? - spojrzał na mnie zdziwiony pytaniem.
-Musi wam się dobrze układać, co nie? - uśmiechnęłam się szeroko a na jego twarzy zauważyłam delikatny rumieniec. A jednak, chyba ich coś więcej łączy niż zwykła przyjaźń. Poczułam ścisk w gardle i w klatce piersiowej oraz miałam wrażenie, że serce przestało mi bić. Eh, ta zazdrość. Nienawidziłam i nienawidzę jej, sprawiła mi i innym tyle bólu, że szkoda gadać. - Eh, zazdroszczę jej - westchnęłam cicho i delikatnie się uśmiechnęłam. W tej samej chwili kelner podał nam nasze posiłki. Od razu wzięliśmy się za jedzenie. W końcu oboje byliśmy głodni, jednak dzisiaj jakoś apetyt mi nie dopisywał. Pewnie znalazłoby się wiele powodów na to, między innymi ciągle poczucie winy.
-Czego jej zazdrościsz? - zapytał zaciekawiony białowłosy.
-Jest piękna, w ch.uj mądra, zajebiście walczy, jest również zajebistą dowódczynią, prawie jak ideał - uśmiechnęłam się szeroko, jednak w głębi serca zrobiło mi się przykro. Czułam respekt do niej, ale jakoś wolałam zostać w relacji znajome. Gdy Mobius otworzył usta by coś powiedzieć, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą jakąś zapłakaną kobietę. Od razu ją rozpoznałam, była to moja koleżanka, siostra jednej z dziewczyn z misji.
-Olivia... - zmarszczyła czoło i przywaliła mi z liścia. Nie powiem zabolało i normalnie bym odwróciła twarz, jednak tym razem spojrzałam jej prosto w oczy. Miałam wrażenie, że miała mi coś "ważnego" do powiedzenia.
-Tak? - powiedziałam zimnym głosem.
-Dlaczego moja siostra nie żyje?! - wrzasnęła na całą restaurację. Miałam ochotę odpowiedzieć: "Bo była słaba." Ale wolałam takie teksty sobie odpuścić, szczególnie, że wiele osób jest teraz w żałobie. - Jakim cudem ty przeżyłaś?! Dlaczego jej nie ratowałaś? - dalej krzyczała. Już domyślałam się do czego prowadzi jej wypowiedź. Chwyciłam odruchowo nóż stołowy, który leżał obok mojej dłoni. Trzymałam go tylko, albo raczej bawiłam się nim, obracając go w palcach.
-Uspokój się - powiedział jakiś chłopak stojący za nią. Jednak ona tylko prychnęła.
-Osobą, która była powinna umrzeć za moją siostrę jesteś ty. Ona ma do kogo wrócić, w przeciwieństwie do ciebie, ona jest dla kogoś bardzo ważna, w przeciwieństwie do ciebie! - wrzasnęła ze łzami w oczach. To było cios w serce. Spodziewałam się tych słów, ale nie z ust kogoś, komu zaufałam i polubiłam. Wbiłam nóż w stół i spojrzałam na Mobiusa pustym wzrokiem. Wzrokiem martwej osoby.
-Masz rację... To ja powinnam była umrzeć - uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z budynku, przed tym zdążyłam jeszcze zapłacić za wspólny posiłek. Gdy tylko zniknęłam im z oczów, postanowiłam złamać wszelkie zasady człowieka cywilizowanego. Zamiast chodzić po wybrukowanych drogach, popierdalałam sobie po dachach. Był to jeden z najlepszych sposobów by zapomnieć chwilowo o tym wszystkim co się stało i móc skupić się na czymś innym. Co prawda ludzie zwracali na mnie uwagę, ale ignorowałam to. Biegłam przed siebie od czasu do czasu przeskakując z dachu na dach. Kiedy dobiegłam do swojego domu, stanęłam przed drzwiami. Otworzyłam je i wchodząc do środka powiedziałam ciche: "wróciłam". Zero odpowiedzi. Poczułam pustkę w sercu i smutek... Po tym jak straciłam swojego byłego chłopaka, zostałam sama. Większość moich znajomych odwróciło się ode mnie. Nie powiem niezły z niego manipulant. A teraz w dodatku zaczął mi się bardzo podobać Mobius, który jest raczej zauroczony w Taidze. Ja to mam pecha.
Mobius? Sorki, że tak długo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz