piątek, 1 września 2017

Od Megan CD Hayato

Wiele domów już zwiedziłam, z nudów nawet je policzyłam. Dwa się rozwalały, w jednym z nich natrafiłam na spróchniała deskę, czym przypłaciłam rozdarciem spodni i skóry na łydce. Musiałam chwilę poświęcić na wyczyszczenie rany i owijając nogę kawałkiem bandaża, jakie znalazłam w poprzednim mieszkaniu, ruszyłam dalej. Pięć domów miało tylko jeden dobry pokój, reszta były przysypana gruzami. W siedmiu śmierdziało stęchlizną i trupami, a w jednym zalęgło się robactwo, dlatego po spaleniu nic nie nadawało się do użytku. Tylko dwa były zdatne do życia, ale żaden mi się nie podobał. Pierwszy był za duży, taka przestrzeń nie była mi potrzebna, w drugim za to łóżko było spróchniałe, tak samo jak wszystkie meble, a ja nie miałam najmniejszej ochoty na bawienie się w stolarza. Dokładnie dwadzieścia trzy domy które spotkałam były zamieszkane. 
Nie sądziłam jednak, że spotkam Hayato. W sumie to o nim zapomniałam, ale gdy go zobaczyłam, przypomniała mi się wczorajsza rozmowa, że jeśli mnie znajdzie, można by stwierdzić, że to spotkanie. I nawet jeśli w głębi duszy marzyłam, aby tak się nie stało, los chciał się mną zabawić stawiając mi chłopaka przed nos. 
- To twoje słowa – wyminęłam go i zaczęłam iść przed siebie w celu dalszego szukania. Hayato dołączył do mnie.
- Gdzie idziesz? - zapytał. Chwilę milczałam zastanawiając się. Wczoraj przegrałam i jestem mu winna rozmowę, jest upartym osłem, którego pozbyłabym się jedynie podpalając go, ale nie potrafię tego zrobić po raz drugi. Chyba, że w czymś przesadzi, to zastanowię się nad tym, lecz chwilowo nie wypada mi, jak i moja psychika by na to nie pozwoliła. Ja podpalam tylko tych martwych, żywi mnie irytują. 
- Zwiedzam sobie lokale – w końcu jednak zdecydowałam się nieco otworzyć, aby spróbować z nim porozmawiać. W końcu jeśli dzisiaj to zrobię, a chłopak nie przypadnie mi do gustu, nie będę musiała się więcej z nim spotykać, bo nie będę miała powodu, jak teraz; przegrany zakład. Po za tym dlaczego mam nie spróbować porozmawiać z nim? Dobra, mam wiele powodów, więc cofam to pytanie.
- Po co? Twój ci nie wystarcza? - zignorowałam jego ironiczny ton głosu. W sumie... jak jego całego.
- Ciekawość. Może znajdę coś lepszego – weszłam przed uchylone drzwi, które po ich dotknięciu wypadły z zawiasów i wylądowały na ziemi rozwalając się. Nie marnując czasu na wchodzenie do środka ruszyłam dalej. Hayato jednak wyciągnął głowę do środka, ale po chwili znowu zrównał ze mną kroku. 
- Wątpię. Ile już szukasz? - wzruszyłam ramionami.
- A ile ty mnie szukasz? - zapytałam. 
- Z jakieś dwie godziny – powiedział to takim tonem, jakby mnie o to obwiniał. Znowu poczułam nienawiść do dziecinnego zachowania u starszych ludzi. Ile on ma lat?
- To ja chyba też – odpowiedziałam nie zbyt przejmując się odpowiedzią. Weszłam po schodach i zobaczyłam długi korytarz. Poruszyłam bronią na plecach, by się przekonać, że dalej tam wisi. Podeszłam do jednym drzwi i nacisnęłam klamkę, były zamknięte. Drugie za to otworzyły się gładko. Weszłam do środka, a we mnie znowu uderzył okropny smród zdechlaków. Kiedy nagle przed moimi nogami przepełzło coś mokrego i zostawiło śluz na czubku mojego prawego buta automatycznie zdjęłam z pleców miotacz ognia i go odpaliłam w kierunku tego czegoś. Usłyszałam pisk, a następnie jeszcze więcej tego robactwa wypełzło z dziury w ścianie. Nim jednak to mnie doszli, ja ich wszystkich spaliłam, zostawiając tylko jeszcze gorszy smród, trochę dziwnych pisków i wiele martwych stonóg na ziemi. Upewniając się, że już nic się tu nie czai, zamknęłam drzwi i zawieszając broń na plecy musiałam odreagować. Zaczęłam jakby rękoma ściągać niewidzialne robaki ze swych ramion, aż potrząsnęłam całym ciałem.
- A tobie co? - zaśmiał się Hayato. Gdy poczułam się lepiej, ruszyłam dalej.
- Nienawidzę wszelkiego robactwa – odpowiedziałam i przeszłam przez drzwi, które znajdowały się na końcu korytarza. Były najbardziej zadbane, ale niezależnie od wyglądu w środku, wiedziałam już, ze tu nie zamieszkam. Jeszcze coś mi wylezie ze ścian, kiedy będę spała i wejdzie mi do ucha czy nosa, gorzej gdy usta będą otwarte. 
- Naprawdę? - zapytał zdziwiony. - W martwych ciałach jest tego dużo – weszłam do środka wpierw się rozglądając.
- Dlatego spalam świeżaki. Jednak gdy coś już się do tego dobierze, palę na miejscu razem z tym dziadostwem – wytłumaczyłam rozglądając się po małym pomieszczeniu, w którym chyba było miejsce na ubrania i buty. Teraz została tylko malutka szafeczka i kilka pustych gwoździ w ścianie. Weszłam w głąb, a Hayato za mną rozglądając się. Wszedł do innego pokoju, kiedy ja zwiedzałam kuchnie. Ohyda, wszystko było oblepione pleśnią i grzybem. I nagle usłyszałam chrupnięcie i jęk chłopaka. Spokojnym krokiem ruszyłam do drugiego pokoju, w którym to Hayato natrafił na spróchniałe deski; tak jak ja wcześniej. Drewna zaczynało być czerwone, a chłopak na chama próbował wyciągnąć nogę. 
- I na co się wpychasz tam gdzie cię nie chcą? - mruknęłam kucając obok nogi. Chłopaka ponownie szarpnął kończyną, po czym nagle krzyknął i złapał się za udo wbijając w nie palce. - Uspokój się – mruknęłam i wyciągnęłam deskę leżącą obok, która mi wszystko zasłaniała. Już wiedziałam dlaczego krzyknął, kiedy wyciągał nogę, kawałek drewnianego ostrza wbiło mu się w łydkę. Idiota. 
- Coś łazi mi po stopie – powiedział, ale już nie poruszył nogą. Poczułam chęć zwymiotowania, jeśli zaraz na moją rękę wejdzie jakieś robactwo, to ja stąd ucieknę. Aby jak najszybciej to zrobić wyłamałam kawałek deski, aby chłopak mógł wyciągnąć ostrze z nogi. Nie zrobił tego, dlatego sama pociągnęłam jego nogą w swoją stronę. Krzyknął nazywając mnie wariatką i wyciągając krwawiącą nogę. Rzeczywiście, nie miał buta, a do jego skarpety przyczepiło się coś czarnego. Automatycznie uderzyłam jego nogę zwalając to coś na ziemię i ignorując jego kolejny krzyk zmiażdżyłam robactwo nogą. Usłyszałam tylko głuche pęknięcie i powstrzymałam się od zwymiotowania. - Musiałaś to zrobić tak sadystycznie? - zapytał znowu tym samym oskarżycielskim głosem. Zignorowałam to.
- Mówiłeś, że coś ci łaziło po stopie. Po za tym nie ma co się cackać z takim kołkiem. Chodź, bo zaraz się wykrwawisz – powiedziałam z tą samą obojętną miną i pozwalając mu się na sobie oprzeć przeszliśmy kawałek do krzesła. Kucnęłam przy jego nodze, kiedy on oparł się o ścianę.
- Nie dotykaj – śmieszne. Najpierw za mną łazi jak jakiś popapraniec, szukając mnie od dwóch godzin, a teraz będzie mi rozkazywał?
- Cicho bądź – odpowiedziałam i zaczęłam dotykać jego rany. - Trzeba wyjąć kawałki drewna, bo będzie gorzej – i zaczęłam wyciągać malutkie drzazgi. - Bądź facetem i zaciśnij zęby – dodałam i z opanowaniem zaczęłam czyścić mu ranę. Jak chce jeszcze chodzić, to niech się zamknie.

<Hayato? Wybacz, że czekałeś, ale nie miałam internetu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy