wtorek, 14 listopada 2017

Od Virien

Siedziałam na trawie oparta o drzewo, wsłuchiwałam się w wiatr, który lekko drażnił moją skórę powodując lekkie dreszcze, które jak zwykle ignorowałam. W tej chwili mogłam się wyciszyć, jak co noc.. Czekałam tylko, aż chmury pokażą moje gwiazdy, a jak na złość zanosiło się na deszcz.
Otworzyłam oczy, gdy tylko usłyszałam hałas z prawej strony. Już po chwili spostrzegłam kierującą się do mnie złotowłosą dziewczynę. Nelin jak zwykle była ubrana mianowicie do pory dnia i pogody, nie to co ja..ja tu marzłam. Usiadła obok mnie, jej mina nie wskazywała na coś dobrego.
-Co się stało?-zapytałam. Zielonooka spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Będę tęsknić..-szepnęła, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi.. Przecież ucieka stąd ze mną..Chyba że.. Jak to?!
-Jedziesz ze mną prawda?-spytałam patrząc na nią poważnie, ta tylko pokręciła głową, w jej oczach zakręciły się łzy. Objęłyśmy się, pozwoliłam jej płakać.
-Dlaczego..co się stało?-pytałam do skutku.
-Jestem potrzebna tu.. Cecil nie może zostawić swojego chorego brata, a ja nie mogę zostawić go. Chciałam z tobą jechać, ale..wybacz.-wytłumaczyła. Rozumiałam ją..no dobrze..starałam się. Nelin jest z Cecilem już od dwóch lat, i wątpię by się rozstali, powiodło się im. Westchnęłam i uśmiechnęłam się szeroko do dziewczyny, by ją chodź trochę uspokoić.
-To nic, poradzę sobie sama. Wiesz przecież jaka jestem-powiedziałam.
Cały wieczór przesiedziałyśmy właśnie obok drzewa, ciągle rozmawiając. Byłam świadoma, że mogę ją widzieć po raz ostatni w moim życiu..i jakoś mi się to nie podobało..ale właśnie takie jest życie.
A ja nie mogę zostać tu w tym miejscu..wszystko przypomina mi złe wspomnienia, oczywiście nie licząc wspomnień z Nelin i mamą..
---
Objęłam po raz ostatni złotowłosą i wsiadłam na Aster'a, mojego czarnego ogiera, byłam gotowa do podróży. Przy sobie miałam prowiant, koc oraz to co najważniejsze, czyli broń. Musiałam mieć ją w zasięgu ręki..nie wiadomo na co się natknę. Ciemność spowijała cały teren za ogrodzeniem, innym aż strach byłoby wychodzić, ale dla mnie noc..ciemność była ostoją, kochałam ciemność.
Poklepałam konia i lekko go objęłam.
-Lecimy!-zawołałam i wyjechałam za bramę, już po sekundzie ta opadła z powrotem, uniemożliwiając mi powrót. Zamknęłam na chwilę oczy wdychając zimnie powietrze.. Ruszyłam już po chwili, rozpoczynając moją wędrówkę.
---
Zatrzymałam się schowana wśród drzew, tak by nikt mnie nie zauważył.. Szczerze nie chcę mieć styczności dziś z zombie. Chwila odpoczynku i ruszam dalej.. Już jestem tak daleko. Chcę dotrzeć do kolejnego miasta przed wschodem słońca, by nie zostać zauważoną. Napiłam się wody i wsiadłam z powrotem na ogiera. Czułam, że nie jestem sama w tym lesie, chciałam jak najszybciej stąd wybyć. Jednak poczułam silne uderzenie, po którym mój koń się przewrócił.. Szybko się pozbierałam i zabrałam broń, przed sobą miałam można by powiedzieć zwyczajnego mężczyznę, jednak w jego oczach było coś nie tak.. najwidoczniej był zainfekowany. Począł na mnie napierać, jednak każdy jeden jego atak został prze ze mnie uniemożliwiony, w końcu pozbawiłam go życia celując prosto w klatkę piersiową. Był silny, ale to ja byłam silniejsza. Kiedy się odwróciłam, mojego Aster'a nie było.. Super.. gorzej być nie mogło.. Na szczęście zabrałam całą broń, moje płyty jak i dwa miecze są ze mną.. Gorzej z prowiantem i kocem, który pomógłby mi się ogrzać. Muszę liczyć, że za niedługo trafię na miasto.
---
Szłam już kilka godzin, byłam przyzwyczajona do ciągłego marszu, ale mimo to , nieprzespane noce i zmęczenie odniosło skutki... Czułam jak moja głowa pulsuje, ale nie sprawia mi tyle bólu co powinna.. Odetchnęłam głęboko i poczęłam się rozglądać nadal idąc przed siebie. Przede mną pojawiały się mury miasta, przyspieszyłam kroku. Już po kilkunastu minutach stałam przed bramą, czułam czyjąś obecność.
-Kim jesteś?-usłyszałam głos.
-Jestem Virien Araya Vassco, przybywam z miasta Loes.-powiedziałam.
<Ktoś?>

2 komentarze:

Obserwatorzy