czwartek, 16 listopada 2017

Od Juliana C.D Megan

Chłopak wyjątkowo szybko poczuł się swobodnie w towarzystwie dziewczyny. Pierwsze wrażenie zniknęło za niezwykłą postacią Megan, która jego zdaniem była niebywale dobroduszną osobą. Miała klarowne uzasadnienie na to, czemu grzebie zwłoki, w końcu równie dobrze, mogła powiedzieć, że robi to, by nie było smrodu. Dziewczyna stawała się coraz bardziej barwna, nie była już straszna i szara, jak uważał na samym początku. Dłonie przestały drżeć, wręcz były już wyjątkowo ciepłe, co pokazywało pewność jaka zaczęła drzemać w Julianie. Przez czas układania kamieni trwała cisza, chłopak nie czuł się niezręcznie, jednak zastanawiał się, czy powinien zacząć jakikolwiek temat. Dobrze wiedział, że nie jest w tym dobry i mógł wyjść naprawdę źle w oczach towarzyszki, jak palnie coś głupiego. Z drugiej strony wielu ludzi zniechęca do jego osoby nieumiejętność poprawnej konwersacji. Wziął głęboki oddech i skierował wzrok w stronę Megan, jednak widząc skupienie na twarzy dziewczyny od razu zrezygnował z planu, który formował się w jego głowie. Postanowił sam zająć się tym za co się wcześniej zabrał. Ułożenie kamieni było tylko kwestią sekund, gdy nadeszło pożegnanie. O dziwo chłopak usłyszał same komplementy na swój temat, co sprawiło, że poczuł szczęście poprzez odnalezienie kogoś, kto chociaż w tej malutkiej cząstce jest taki jak on. Przez dudniące słowa dziewczyny w jego głowie, przypadkiem pominął go bardzo ważny aspekt, a dokładnie adres dziewczyny. Chociaż najprawdopodobniej jest to najlepszy scenariusz jaki mógł się wydarzyć, bo jak ten człowiek wyczuje, że ma szansę na bliższe relacje, niż nieznajomy, staje się prawie stalkerem. Julian ruszył do własnego mieszkania rozwodząc się nad każdym posunięciem, które wykonał podczas tych kilkudziesięciu minut. Przeanalizował i wytknął sobie wiele rzeczy, sam fakt, że bał się dziewczyny wydawał się niemiły. Poczuł chwilowe speszenie i chciał jak najszybciej zająć czymś innym swoje myśli. Przypomniał sobie o starym rowerze, który niedawno znalazł, wystarczyło tylko napompować koła i przykręcić kilka śrubek. Dawno nie majsterkował i był to idealny moment na przypomnienie sobie kilku trików. Miał wolny dzień, więc musiał to jakoś wykorzystać, a w tej chwili przeczytał już wszystkie książki ze swojego pokoju. Chciałbym oczywiście wczytać się w kolejne opowieści, jednak nie miał ochoty pytać obcych ludzi o ich zakurzone i klejące się powieści. Wszedł do piwnicy i zaczął szukać swojego numerka, znalazł go dość szybko, gdyż nie był ukryty za ciemnymi zaułkami, jak to miało miejsce z jego pierwszym tymczasowym apartamentem. Julian musiał wysilić swoje mięśnie by dostać się do zapomnianego przez wielu pomieszczenia. Po chwili jednak z piskiem i szorstkim dźwiękiem tarcia drzwi o podłogę dostał się do środka. Powitał go okropny zapach alkoholu i coś na pokrój nieświeżego mięsa. Skrzywił się jedynie lekko i rozejrzał. Jego współlokatorzy to zdziczałe zwierzęta, która ciągle płaczą nad swoim losem i robią wszystko by zdobyć alkohol, czy inny odurzający środek. Ściany były szare, lecz w niektórych miejscach malowała się tęcza, która powstała z wymiocin. Wszędzie były koce, jakby żył tam bezdomny od co najmniej pięciu lat, do oczu rzucały się także niedojedzone resztki, które nie wyglądały na te ze stołówki. Julian wiedział, że jego współlokatorzy to niezłe dupki, ale żeby jeszcze okradać innych w takich czasach. Zmarszczył brwi i złapał za swój rower jak najszybciej się stamtąd wydostając. Dodatkowo jak uznał w myślach, przypadkiem nie zamknął drzwi, chciałby by Ci dwaj znaleźli się na pieńku, a to tylko i wyłącznie przez zwykły przeciąg. Zostawiając swój nowy sposób transportu na klatce, pobiegł do pokoju się przebrać. Już po chwili wraz ze sportowym odzieniem i wyposażeniem, które pomoże mu naprawić rower wybiegł na ulicę. Zajął się majsterkowaniem, które przyniosło mu niezwykłą przyjemność, przypomniały mu się czasy, gdy robił takie rzeczy z ojcem. Był dla niego autorytetem, nigdy nie potrzebował pomocy specjalistów, potrafił zrobić wszystko sam. Chodząca złota rączka. Nagle coś połaskotało ucho Juliana. Zdziwiony spojrzał w tamtym kierunku i nagle coś lepkiego przejechało po jego twarzy. Szary przyjaciel merdając ogonem patrzył się z zaciekawieniem co robi jego właściciel. Rozradowany chłopak wykrzyczał imię swojego przyjaciela i przytulił go do siebie.
ᵇ ʸ https://mobile.twitter.com/tjghks1324 (⺣◡⺣)♡
Przez brak bliskości z ludźmi, Szekspir stał się najbliższy sercu Juliana, dlatego też chłopak nie puszczał go, aż do momentu skończenia reperowania roweru. Zmęczony bliskością zwierzak zaczął biec wzdłuż ulicy, co było idealną okazją dla mężczyzny by przetestować maszynę! Bez najmniejszego wahania wskoczył na nią i zaczął pędzić za psem. Był niezwykle szczęśliwy, jednak jazdy na rowerze nigdy się nie zapomina, pomimo lat. Wiatr we włosach wywoływał niezapomnianą przyjemność i przynosił ogrom wspomnień. Pędził wraz z towarzyszem przez ulice Santari, napawając się swoim jakże mały, ale cieszącym sukcesem. Szekspir nagle się zatrzymał, każąc właścicielowi zrobić to samo. Julian zdezorientowany zaczął wołać psa, by ten do niego przyszedł, jednak jego nos zaczął wędrować w powietrzu. Było widać, że zwierzę coś wyczuło. Szekspir nagle ruszył biegiem w stronę jednego z pobliższych domów. Zmartwiony Julian szybko zszedł z roweru zostawiając go na drodze i biegnąć za swoim psim przyjacielem, który zniknął za drzwiami, które sam otworzył. Chłopak do tej pory żałuje, że nauczył go tej sztuczki, nie raz przynosi w pysku jedzenie, jak kiełbaski, jednak całe w ślinie nie wyglądają już tak apetycznie i sam zwierzak może się tylko nimi nacieszyć. Julian był przerażony, że zwierzak coś przeskrobie i gdy znalazł się przy drzwiach, te otworzyły się z impetem. Czując gęsią skórkę na ciele zobaczył jak kochany wilczur wybiega z kawałkiem kiełbasy, a zanim goniły ogromne płomienie, które zatrzymały się zaraz przed twarzą zastygłego chłopaka. Było to coś tak niespodziewanego, że z przerażenia stał się cały blady. Zadrżał, gdy zobaczył przed sobą malutką istotę. Ze wszystkich ludzi na świecie podpadł właśnie jej.
- To twój pies? - Zapytała marszcząc brwi Megan, która celowała w niego miotaczem płomieni.
- Przepraszam za niego. - Wydusił ze skruchą zakrywając swoją osobą jedzącego swój przysmak Szekspira. Nie wiedział co mógł zrobić, miał wrażenie, że zostaną z niego zaraz same skwarki. Uważał dokładnie na każde słowo, które chciał powiedzieć.
- Nasłałeś go na mnie? - Kobieta uniosła jedną brew, wywołując zdziwienie na twarzy Juliana. W sumie nie powinien się dziwić, jego pies wbiegł do obcego domu i był to akurat dom osoby, którą dzisiaj poznał. Brzmi to jak tak, jakby chciał prześladować dziewczynę, za to jaka jest. Za jej nietypowość, oryginalność, pewność siebie, chęć złamania tak silnej osoby.
- Co? Oczywiście, że nie, jak mógłbym to zrobić? - Pytał starając się zachować zimną krew. - Obiecuję, że na następnym posiłku dostaniesz moją porcję, naprawdę przepraszam za niego. - Chłopak delikatnie się uniżył. Miał nadzieję, że nie usłyszy słów, które oznaczałyby, że nie będzie mu dane więcej porozmawiać z kobietą.
- To ty zostawiłeś tam rower? - Wskazała Megan na niebieski środek transportu. Chłopak się obrócił i zobaczył jak Szekspir zaczął przegryzać opony. Julian stanął jak dęba i natychmiast podbiegł do upierdliwego chowańca.
- Szekspir przestań! - Wykrzyknął kłócąc się z psem, jak z prawdziwym człowiekiem.

< Megan? Wybacz ilość sprawdzianów mnie przygniotła>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy