poniedziałek, 20 listopada 2017

Od Taigi CD Antharesa&Mobiusa

Spojrzałam na talię kart, które znajdowały się w mojej dłoni. Prawdę mówiąc, nawet nie zauważyłam, kiedy Mobius zabrał je z małego stolika. Sama nie miałam ochoty na kolejną porażkę i wykonywanie głupich zadań. Nie potrzebowałam ich zegarków, ani ubrań. Tutaj i tak mało kto liczył czas, a męskie ubrania są mi tak potrzebne, jak świnie patyk, czyli w ogóle. Spojrzałam na chłopaków, którzy nad czymś myśleli. W końcu odchrząknęłam zabierając tym samym głos.
-Nie ma na co czekać, czas nas goni, obowiązki same się nie zrobią - Zaczęłam tasując karty - Zasady są proste. Każdy wykłada 1/3 porcji swojego obiadu, dzięki czemu wygrany ma praktycznie drugi obiad za darmo - Wzruszyłam ramionami, kucając przy większym kamieniu, przy którym nie raz widywałam ludzi zajadających się swoimi porcjami.
- Jak dla mnie może być - Anthares zajął miejsce nieopodal mnie, skupiając swój wzrok na Mobiusie. Wyglądał tak, jakby próbował przeanalizować każdy jego ruch. Czyżby podejrzewał go o to, że oszukuje przy kartach? Cóż wiele, mogłabym o nim powiedzieć, ale nie to, że oszukuje i kłamie.
- Dobra, chyba nie mam wyboru - Białowłosy podniósł ręce, jakby w geście obronnym, zajmując miejsce. To złe, ale korzystając z okazji, że chłopacy skupiali się na sobie i swoich dłoniach, miałam idealną okazję do tego, aby sama trochę przechylić szablę szczęścia na swoją stronę. Tak, używałam nieczystych ruchów, ale w końcu tutaj chodzi o jedzenie, a w takich przypadkach wszystkie chwyty są dozwolone. Z uśmiechem spojrzałam na karty, które jasno wskazywały na to, że wygrałam. Skrzyżowałam dłonie na piersi, a Ci jedynie westchnęli.
- Chce po równo mięsa i warzyw! - Wskazałam na nich palcem, mając wciąż na twarzy uśmiech zwycięscy. - A teraz wracamy do swoich obowiązków, nie ma na co czekać - Wskazałam, prostując swoje nogi. Pomachałam im jeszcze na odchodne, kierując się w stronę głównego wyjścia. Musiałam się dowiedzieć, kilku rzeczy, a także sprawdzić, jak wygląda okolica. W rozmowie z jedną grupką, która właśnie co wróciła z kilkoma pierdołkami, zaczęła opowiadać o nie za dużej hordzie, która przesuwa się w kierunku miasta. Słysząc to przypomniałam sobie propozycję spaceru na koniach, będzie trzeba to przełożyć. We trójkę moglibyśmy sobie nie poradzić, zwłaszcza iż nie mamy wielu informacji na ich temat. Nikt nie wie, czy są to zwykłe zombie, które nie sprawiają już większego problemu doświadczonym mieszkańcom, czy jest to coś groźniejszego. Westchnęłam wyciągając swój notatnik, aby wszystko zapisać.
- Trzeba będzie pozbierać ludzi i wysłać ich na zwiady, ale to z pewnością nie teraz - Pomiziałam się ołówkiem po głowie, przygryzając wargę, rozkładając także mapy, aby lepiej mi zobrazowali, gdzie widzieli zagrożenie.
Po kilku złych dniach, które każdego dnia przynosiły ze sobą coraz gorsze wiadomości, byłam już na skraju wytrzymałości psychicznej. Musiałam uciec i wyżyć się na kimś, kogo śmierć nie zagrozi miastu. Nie mogłam patrzeć na Mobiusa i Olivię, wiadomość, że oni ze sobą... Że cokolwiek mogło ich połączyć. Głupia, pewnie każdy już o tym wie i śmieje się, gdy tylko mnie widzi, że dałam sobie doprawiać rogi. Musiałam wyjść, inaczej mogłoby się to skończyć źle. Tuż przy drzwiach, zatrzymał mnie Anthares, który był wyraźnie zaniepokojony moim stanem, oraz tym, że chce wyjść sama. No tak, jeszcze tydzień temu mówiłam o niebezpieczeństwie, o hordzie zombie, która grasuje w okolicy, a teraz sama porywam się na wyprawę.
- Przecież to pewna śmierć i to są Twoje słowa - Zatrzymał mnie, podnosząc jedną brew.
- Może właśnie śmierć jest mi teraz najbardziej potrzebna - Mruknęłam, odwracając wzrok. Wciąż miałam w głowie słowa i widok, sprzed kilkunastu minut.
- Co Ty pieprzysz? - Jeszcze mocniej chwycił za moje ramię - Pójdę z Tobą, weźmiemy konie, w razie dużego problemu damy radę uciec - Zaproponował z dużym entuzjazmem. Pokręciłam jedynie przecząco głową, wyrywając mu się.
- Jeśli nie wrócę za dwa tygodnie, będzie to oznaczało, że jestem martwa. Nikogo nie mianuję na dowódce, niech ludzie kogoś wybiorą
- Mówisz o sobie jakbyś już była martwa....
- Bo w środku właśnie taka jestem - Zacisnęłam dłonie na katanach i poszłam w kierunku wyjścia. Nikt już nie próbował mnie zatrzymywać. Aura, która wokół mnie panowała, musiała wszystkich powstrzymywać od takich zamiarów.

Anthares,Mobius? Musiałam jakoś połączyć wątki, żeby zamieszania nie było xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy