Uwaga! Opowiadanie zawiera wiele słów niecenzuralnych.
Głaskałam i delikatnie ciągnęłam go po włosach, zaskoczona ich
miękkością, a także tym, jaki ładny zapach od nich bił. Był teraz taki
spokojny, uwielbiałam go w tym stanie, kiedy był tylko i wyłącznie dla
mnie. Chciałam się przekręcić, gdy coś zaczęło mnie smyrać w uda.
Ignorowanie nic nie dawało. Gdybym była u siebie, pomyślałabym, że to
jakiś papierek po notatkach, czy jedzeniu, jednak byłam u Mobiusa, który
utrzymywał porządek. Włożyłam pod siebie dłoń, starając się wymacać
szkodę, która utrudniała mi siedzenie. Wyciągnęłam małą zawiniętą
karteczkę. Zaskoczona, a zarazem zainteresowana jej zawartością, szybko
ją odwinęłam, czytając tekst. Całość była nużąca, lecz gdy dotrwałam do
końca, poczułam silne ukucie w okolicach serca. "Ostatnie
spotkanie było dla mnie wyjątkowe, mam nadzieję, że nie będziesz chciał
tego zakończyć". Sukinsyn... Ufałam mu bardziej niż komukolwiek innemu,
czułam, że w tym całym świecie, w którym rządziła krew, przemoc i chęć
przetrwania za wszelką cenę, przy nim mogę pozwolić sobie na odrobinę
spokoju, powrotu do normalności, bez strachu, że zaraz mnie coś
zaatakuje. Aż tak mu było ze mną źle w łóżku? Próbowałam opanować swoje
ciało, jednak te drżało, ze złości, smutku, rozczarowania? Sama nie
wiedziałam, wszystkie te emocje po prostu mną targały, nie pozwalając
nawet racjonalnie myśleć. Widząc, że trzymam jego "zdobycz",
podniósł się gwałtownie, otwierając usta. Nie chciałam tego słuchać.
Nie chciałam słyszeć, jak mówi do mnie, że to nie tak jak myślę, że to
tylko przyjaciółka, czy też tego, że to nic dla niego nie znaczy. Nim
zdążyłam pomyśleć, moja dłoń zetknęła się z jego policzkiem, zostawiając
trzy ślady po paznokciach. Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej
rosła we mnie złość i nienawiść, zarówno do niego, jak i do tej kobiety.
Chciałam ich wymordować. Wbić katany prosto w ich oczy, patrząc z
satysfakcją, jak się wykrwawiają. Nie to byłaby za szybka śmierć.
Powinnam ich pociąć, budząc solami, a na koniec rzucić na pożarcie
zombie, żeby ponownie móc się nad nimi znęcać.
- Kto Ci to dał?! - Wykrzyczałam - No
kto!? - Powtórzyłam z nienawiścią, która ogarniała całe moje ciało. Nie
odpowiedział, zacisnęłam powieki, aby nie uronić łez. - Ty jebany
tchórzu, nawet się przyznać nie umiesz, z kim się pieprzysz?!
- Z nikim się nie pieprze! Taiga proszę Cię, uspokój się i porozmawiaj ze mną - Chciał się do mnie zbliżyć. Robił to powoli i ostrożnie, najwidoczniej wiedział, do czego jestem zdolna, i bardzo dobrze. Chwyciłam za katanę wbijając ją w regał z książkami, tuż obok jego głowy.
-
Zamknij się! Powtórzę to po raz ostatni, kto Ci to do cholery dał?! -
Wycedziłam przez zęby, oddychając ciężko. Ponownie zapanowała ciszą,
którą przerwałam swoim krzykiem - MÓW!
- Olivia - Wymruczał odwracając ode mnie wzrok - Olivia Merigold - Spojrzał na mnie niepewnie,
gdy ponownie otworzył usta, złapałam go za koszulkę, unosząc do góry.
Nie podejrzewałam się o taką siłę, jednak najwidoczniej adrenalina,
która we mnie buzowała, pozwalała na znacznie więcej.
- Ta mała szmata - Zmarszczyłam brwi, puszczając go, spojrzałam mu prosto w oczy, z nienawiścią, której dawno nie odczuwałam - Gdyby nie Twoje pochodzenie, byłbyś już dawno martwy - Dodałam,
odwracając się na pięcie. Wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Dłonie miałam zaciśnięte na katanach. W głowie miałam tylko jedno,
znaleźć tę małą sukę i zabić. Byłam wszędzie, a każdy, kto mnie widział,
schodził mi z drogi, nawet nie każdy mi odpowiadał. W końcu
dowiedziałam się od jednej strażniczki, że jest u siebie w mieszkaniu.
Mówiła mi to z uśmiechem na twarzy. Bez zbędnych komentarzy, poszłam pod
wskazany adres. Otworzyłam drzwi z impotentem. Od razu ją
zlokalizowałam. Siedziała na kanapie w mieczem i ścierką, zaskoczona moim wpadnięciem.
- Coś się stało? - Zapytała podejrzliwie wstając, wciąż jednak ściskając za rękojeść miecza.
-
Jeszcze śmiesz pytać?! Szkoda, że nie pytałaś, zanim się przespałaś z
Mobiusem szmato! - Zaczęłam serie ataków, które albo udawało jej się
jakimś cudem obronić, czy też ominąć. Przez to, że byłam rozdarta, nawet
nie umiałam się skupić na tym, aby zadawać bardziej precyzyjne ruchy.
Nasza walka szybko przeniosła się na zewnątrz, a stało się tak tylko
dlatego, że komuś zachciało się uciekać. Śmieszne, ciekawe gdzie by
chciała uciec, na zewnątrz, gdzie spotka się z zombie, które w
pojedynkę, rozprawiłyby się z nią w kilka minut, czy do Mobiusa, którego
również jestem w stanie w tym momencie zabić? Ludzie, którzy kręcili
się dookoła, zniknęli z naszego pola widzenia, zostawiając nam duże pole
do popisu. Odbiłam się o jeden z budynków, aby móc znaleźć się tuż
przed jej twarzą.
- Ja z nim nie spałam! - Krzyknęła, stając w pozycji obronnej. Gotowa była zarówno się bronić, jak i zaatakować.
-
Nie kurwa, a co? Może mi jeszcze powiesz, że liścik miłosny sam się
napisał i jakimś magicznym sposobem znalazł się w jego mieszkaniu?! -
Warknęłam. Jej zielenice zaczęły się powiększać. Patrzyła na mnie, aż w
końcu jej mina wróciła do poprzedniego stanu.
- Owszem był ode mnie... Ale
między nami nic nie było, on mnie traktuje jak koleżankę! - Zacisnęła
swoje dłonie, a także jej szczęka się poruszyła, jakby powstrzymywała
się od płaczu.
- Myślisz, że Ci w to uwierzę?! Myślisz, że nie
wiem, że się obok niego kręciłaś?! - Bez uprzedzenia pociągnęłam
równocześnie dwoma katanami w dwóch przeciwnych kierunkach, przez co nie
była tego w stanie w pełni obronić. Z jej ramienia zaczęła spływać
krew. Wzięłam kolejne dwa zamachy, wytrącając jej miecz z dłoni. Byłam
gotowa się nad nią pastwić, przez najbliższe godziny.
- Taiga
proszę Cię, przestań! - Usłyszałam głos zdrajcy, nawet na niego nie
spojrzałam, nie miałam ochoty, wiedziałam też, że jeśli teraz odwrócę od
niej wzrok, to będzie w stanie to wykorzystać. Zacisnęłam zęby,
wyciągając katanę. Wtedy coś odrzuciło mi ją z dłoni. Spojrzałam w
kierunku, skąd pochodził huk. Białowłosy chłopak stał z pistoletem,
mierząc do mnie.
- Nic między nami nie ma. Traktuję ją jak siostrę, to, co znalazłaś to zwykłe nieporozumienie, porozmawiaj, chociaż ze mną - Patrzył na mnie, jednak nie opuszczał swojej broni.
- Siostra? No kurwa, nie sądziłam, że będziesz mieć aż tak pojebane fetysze. - Zaśmiałam się histerycznie - Jeśli mnie zaraziłeś jakimś gównem, to nie ręczę za siebie - Warknęłam na niego.
- A...Ale on mówi prawdę - Dziewczyna
chwyciła się za ramię. Wzięłam głęboki oddech, chowając swoją katanę,
przymknęłam delikatnie oczy, próbując, chociaż na chwilę zachować zimną
krew. Kiedy ponownie je otworzyłam, miałam przed oczami obraz Mobiusa,
przykładającego chusteczkę do rany Olivii, cudowny widok.
- Jesteście siebie warci.... Nie warto na was marnować ostrzy, zgnijecie jako zombie - Mruknęłam,
zostawiając ich samych. Wróciłam do swojego mieszkania. Chciało mi się
płakać. Miałam ochotę runąć na łóżko i ryczeć, nie wychodząc przez kilka
dni. Obmyłam twarz zimną wodą. Gdybym to zrobiła, nie byłabym już nawet
sobą. Wzięłam kilka zapasów butelek i jedzenia do torby, którą
zazwyczaj zabierałam na misje. Musiałam wyjść, zniknąć, wyżyć się,
pomyśleć.
- Idziesz sama? - Zatrzymał mnie Anthares, który najwidoczniej też chciał wyjść na zewnątrz, dopytując o możliwości misji dla niego.
-
Tak. Nie szukajcie mnie. Jeśli nie wrócę za dwa tygodnie, oznacza to,
że nie żyje. Wtedy moje stanowisko przejmie osoba najwyższa rangą. Cześć - Mruknęłam,
rozkazując otworzyć drzwi. Ostrzegali mnie, że w okolicach porobiły się
małe grupki, że wychodzenie na zewnątrz samemu, to tak jakby skazać się
na pewną śmierć. Ale... Może ja właśnie tego potrzebowałam? Spokoju wiecznego.
Mobius?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz