Przyglądałam się jego osobie. Nie myślałam o tym, że kiedyś będę musiała
mu się odwdzięczyć - ta myśl całkowicie wyleciała mi z głowy. Pierwsze
wrażenie na temat jego osoby było takie: ciapciak bojący się większości
rzeczy. Dlatego też kazałam mu zataszczyć ciało, do którego ja sił nie
miałam - mamy tutaj klęskę, wszystko trzeba oszczędzać, a on był tak
wielki i gruby, jakby wyżerał każdego jedzenie i jeszcze mu było mało -
aby zobaczyć jaka będzie jego reakcja. Mimo wszystko zdecydował się to
zrobić, dzięki czemu przestałam o nim myśleć, jak o memlaku; ale wyraz
jego przestraszonej twarzy tym wszystkich nie zmienił tego, że wydawał
się, jakby widział to wszystko po raz pierwszy. Ponad to jak każdy
człowiek z kulturą się przedstawił, chociaż wcześniej patrzył na mnie
dziwnym spojrzeniem. Długo milczałam obserwując go. Był zabawnie ścięty;
na pieczarkę. Bynajmniej ja tak uważałam. Nigdzie nie mogłam dostrzec
przedziałku, ponad to jego kolor był taki... dziwny. Niby czarny, ale w
jakimś innym odcieniu. Zaciekawiły mnie jego oczy; nie chodziło tu o
kolor podobny do włosów, ale o róż w ich okolicach. Tak jakby...
próbował sobie je czymś wydłubać, ale nie potrafił, lub zrezygnował.
Ewentualnie nie potrafił nałożyć sobie cienia do powiek, w co wątpię,
tym bardziej, że takie coś trudno zdobyć. Był wysoki i dość chudy, ale
co ciekawsze miał na sobie mundurek. Od razu przypomniały mi się szkoły,
w których dzieciaki nosił brzydkie uniformy, w kolorze zgniłej zieleni,
w którym zawsze odpadały guziki i każdego dnia sypały się uwagi, że nie
ma na sobie mundurku.
Chłopak drgnął mając zamiar się odwrócić.
- Megan - odezwałam się w końcu po dokładnym obejrzeniu jego osoby. - Po
prostu Megan - dodałam, aby nie przyszło mu do głowy wymyślanie dla
mnie jakichś ksywek. Tym samym ja też nie zamierzałam do niego mówić
"Julek". Po to ma się imię, żeby go używać, a nie skracać jak ci
wygodniej. - Pomoc zawsze się przyda, także możesz wziąć łopatę i zacząć
przysypywać zwłoki - zarzuciłam miotacz ognia na plecy i podeszłam do
wymienionego przeze mnie narzędzia, które było wpite w ziemie. Chłopak
patrzył na mnie lekko zdezorientowany, ale w końcu sam podszedł i
chwycił przedmiot. Kiedy on zakopywał spalone ciała, ja zaczęłam
przenosić kamienie z rozwalonego budynku do miejsca grobu. Julian robił
to dość szybko, ale niezręcznie. Łopata czasem dziwnie wykrzywiała się w
jego rękach, a on sam się ustawiał do tej czynności tak, jakby pierwszy
raz używał łopaty. Dlatego też nie pomogłam mu, tylko czekałam, aż
skończy. Każdemu przyda się taki wysiłek, ja go mam często, a komuś,
komu nie idzie to zbyt dobrze, przyda się taki trening. Musiałam
odczekać jakieś dwie minuty, nim wszystko było zasypane. Chłopak lekko
dyszał, odstawił łopatę i spojrzał na piach.
- Zawsze tak robisz? - zapytał, na co skinęłam głową.
- Każdy zasługuje na pochówek, a w tych czasach tylko tyle można zrobić.
Nie ważne czy człowiek, czy skażony - zaczęłam układać z kamieni krąg.
Po chwili bezużytecznego stania Julian także się do tego zabrał; dziwiła
mnie jego pomoc z własnej woli. Widać, że nie wszystkich miłych ludzi
pochłonęła apokalipsa. Dzięki temu, że robił to w milczeniu, nie
przeszkadzała mi jego obecność. Mógł czuć się zaszczycony, prawie
każdego odsyłam jak najdalej od siebie, aby nie przeszkadzali mi i żeby
nawet nie stali na widoku. A on w żaden sposób mnie nie irytował, nie to
co inni, którzy ciągle gadają, zadają pytania i jest ich wszędzie
pełno. Byli też tacy, którzy ciągle użalali się nad sobą, co także było
męczące.
Po zakończonej pracy stanęliśmy obok siebie i przyglądaliśmy się
grobowi. Wzięłam do ręki łopatę i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Jesteś jedynym człowiekiem, który mi nie przeszkadzał - oświadczyłam
przyglądając się jego oczom. Może ma na coś uczulenie? Ale w takim
przypadku czy to nie oczy powinny być załzawione? Sama na nic nie
choruje, więc nie mam pojęcia. - Ale wracam do siebie. Jakbyś
potrzebował pomocy, mieszkam na Sunstreet. Łatwo znajdziesz, tylko jeden
dom utrzymał się w ładzie - po tych słowach go wyminęłam i ruszyłam do
domu dziwiąc się w duszy samej sobie, ze podałam taką informację
jakiemuś żyjącemu. Jednak to nie było takie dziwne jak to, że nie miałam
najmniejszej ochoty go podpalić, a wręcz przeciwnie; nabrałam ochoty na
zwykłą, krótką i niezobowiązującą do niczego rozmowę. Ale nie
pozwoliłam sobie na to.
<Julian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz