niedziela, 5 listopada 2017

Od Megan CD Juliana

Przyglądałam się jego osobie. Nie myślałam o tym, że kiedyś będę musiała mu się odwdzięczyć - ta myśl całkowicie wyleciała mi z głowy. Pierwsze wrażenie na temat jego osoby było takie: ciapciak bojący się większości rzeczy. Dlatego też kazałam mu zataszczyć ciało, do którego ja sił nie miałam - mamy tutaj klęskę, wszystko trzeba oszczędzać, a on był tak wielki i gruby, jakby wyżerał każdego jedzenie i jeszcze mu było mało - aby zobaczyć jaka będzie jego reakcja. Mimo wszystko zdecydował się to zrobić, dzięki czemu przestałam o nim myśleć, jak o memlaku; ale wyraz jego przestraszonej twarzy tym wszystkich nie zmienił tego, że wydawał się, jakby widział to wszystko po raz pierwszy. Ponad to jak każdy człowiek z kulturą się przedstawił, chociaż wcześniej patrzył na mnie dziwnym spojrzeniem. Długo milczałam obserwując go. Był zabawnie ścięty; na pieczarkę. Bynajmniej ja tak uważałam. Nigdzie nie mogłam dostrzec przedziałku, ponad to jego kolor był taki... dziwny. Niby czarny, ale w jakimś innym odcieniu. Zaciekawiły mnie jego oczy; nie chodziło tu o kolor podobny do włosów, ale o róż w ich okolicach. Tak jakby... próbował sobie je czymś wydłubać, ale nie potrafił, lub zrezygnował. Ewentualnie nie potrafił nałożyć sobie cienia do powiek, w co wątpię, tym bardziej, że takie coś trudno zdobyć. Był wysoki i dość chudy, ale co ciekawsze miał na sobie mundurek. Od razu przypomniały mi się szkoły, w których dzieciaki nosił brzydkie uniformy, w kolorze zgniłej zieleni, w którym zawsze odpadały guziki i każdego dnia sypały się uwagi, że nie ma na sobie mundurku.
Chłopak drgnął mając zamiar się odwrócić.
- Megan - odezwałam się w końcu po dokładnym obejrzeniu jego osoby. - Po prostu Megan - dodałam, aby nie przyszło mu do głowy wymyślanie dla mnie jakichś ksywek. Tym samym ja też nie zamierzałam do niego mówić "Julek". Po to ma się imię, żeby go używać, a nie skracać jak ci wygodniej. - Pomoc zawsze się przyda, także możesz wziąć łopatę i zacząć przysypywać zwłoki - zarzuciłam miotacz ognia na plecy i podeszłam do wymienionego przeze mnie narzędzia, które było wpite w ziemie. Chłopak patrzył na mnie lekko zdezorientowany, ale w końcu sam podszedł i chwycił przedmiot. Kiedy on zakopywał spalone ciała, ja zaczęłam przenosić kamienie z rozwalonego budynku do miejsca grobu. Julian robił to dość szybko, ale niezręcznie. Łopata czasem dziwnie wykrzywiała się w jego rękach, a on sam się ustawiał do tej czynności tak, jakby pierwszy raz używał łopaty. Dlatego też nie pomogłam mu, tylko czekałam, aż skończy. Każdemu przyda się taki wysiłek, ja go mam często, a komuś, komu nie idzie to zbyt dobrze, przyda się taki trening. Musiałam odczekać jakieś dwie minuty, nim wszystko było zasypane. Chłopak lekko dyszał, odstawił łopatę i spojrzał na piach.
- Zawsze tak robisz? - zapytał, na co skinęłam głową.
- Każdy zasługuje na pochówek, a w tych czasach tylko tyle można zrobić. Nie ważne czy człowiek, czy skażony - zaczęłam układać z kamieni krąg. Po chwili bezużytecznego stania Julian także się do tego zabrał; dziwiła mnie jego pomoc z własnej woli. Widać, że nie wszystkich miłych ludzi pochłonęła apokalipsa. Dzięki temu, że robił to w milczeniu, nie przeszkadzała mi jego obecność. Mógł czuć się zaszczycony, prawie każdego odsyłam jak najdalej od siebie, aby nie przeszkadzali mi i żeby nawet nie stali na widoku. A on w żaden sposób mnie nie irytował, nie to co inni, którzy ciągle gadają, zadają pytania i jest ich wszędzie pełno. Byli też tacy, którzy ciągle użalali się nad sobą, co także było męczące.
Po zakończonej pracy stanęliśmy obok siebie i przyglądaliśmy się grobowi. Wzięłam do ręki łopatę i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Jesteś jedynym człowiekiem, który mi nie przeszkadzał - oświadczyłam przyglądając się jego oczom. Może ma na coś uczulenie? Ale w takim przypadku czy to nie oczy powinny być załzawione? Sama na nic nie choruje, więc nie mam pojęcia. - Ale wracam do siebie. Jakbyś potrzebował pomocy, mieszkam na Sunstreet. Łatwo znajdziesz, tylko jeden dom utrzymał się w ładzie - po tych słowach go wyminęłam i ruszyłam do domu dziwiąc się w duszy samej sobie, ze podałam taką informację jakiemuś żyjącemu. Jednak to nie było takie dziwne jak to, że nie miałam najmniejszej ochoty go podpalić, a wręcz przeciwnie; nabrałam ochoty na zwykłą, krótką i niezobowiązującą do niczego rozmowę. Ale nie pozwoliłam sobie na to.

<Julian?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy