Ares zaatakował potwora z również wielką precyzją. Doskonale walczył.
Bez dwóch zdań mogłam powiedzieć, że przed sobą miałam jednego z
najlepszych szermierzy z Santari. Miałam cichą nadzieję, że Misza
przyłączy się do walki, w końcu nie bez powodu skończyła w takiej
drużynie. Jednak się myliłam. Kobieta była jedynie silna w słowach, a w
walce była na poziomie dziecka. Jej ciało drżało ze strachu… Jej oczy
nie mogły się skupić na jednej rzeczy, tylko latały po wszystkich
możliwych stronach. Żałosne. Widać, że nie przeżyła swoje i była
traktowana jak księżniczka przez całe swoje dzieciństwo. Nigdy nie
stanęła w walce na śmierć i życie. Nigdy nie spojrzała śmierci w oczy.
Nigdy nie poczuła jak żniwiarz obejmował jej marne ludzkie ciało swoimi
chłodnymi dłońmi. W takich momentach takie osoby, jak ona ginęły
pierwsze. Powinna mi i Aresowi dziękować za naszą obecność w tej
sytuacji. Dzięki nam miała szanse aby przeżyć. Doskonale wiedzieliśmy,
jak silne potrafią być te przebiegłe bestie. Były piekielnie szybkie i
często nie dało się ich wytropić przy pomocy psów. Walka z nimi liczyła
się z wielką precyzją oraz szybką reakcją. Każda milisekunda mogła dać
nam wielką przewagę nad potworem. Ares sobie super radził z potworem,
ale nie dałby radę sam na sam. Był paradoksalnie za wolny aby zadać
śmiertelne ciosy pannie młodej. Musiałam ją rozproszyć, aby on mógł ją
poważnie zranić. W momencie, gdy mężczyzna odskoczył od długich pazurów
potwora, zaatakowałam ponownie. Jednak nie unikałam jej ataków. Chciałam
aby skupiła się na mnie, zamiast na szermierzu. Udało mi się. Nie
unikałam, ale blokowałam i to bardzo skutecznie ataki tej poczwary.
Zaczęłam ją poważnie irytować, ponieważ podczas swojej defensywy, często
ją delikatnie raniłam. Stała się nieco słabsza niż wcześniej. Jej ruchy
stały się bardziej przewidywalne, a co ważniejsze wolne. Podobnie jak
człowiek, który się złościł, popełniała zbyt wiele błędów. Na mojej
twarzy pojawił się jedynie uśmiech radości. Byłam prze-szczęśliwa tym
faktem, że udało mi się zdenerwować tego potwora. Dzięki temu walka z
nim była o wiele łatwiejsza. Nie musiałam się martwić tym, że zaraz
wykona atak, który będzie na tyle nie do przewidzenia, żeby mnie zabił. W
przeciągu następnych kilku minut bestia się zmęczyła. Wraz z Aresem
zadawaliśmy jedynie proste ataki. Stwierdziliśmy, że walcząc z takimi
przeciwnikami jak panna młoda, to tylko możemy walczyć takim sposobem.
Jakbyśmy mieli ją zabić od razu, to nie tylko poznalibyśmy gorzki smak
porażki, ale też zostalibyśmy poważnie ranni.
-Ares! Zabij ją! - krzyknęłam do mężczyzny, który miał więcej sił ode
mnie. Ja byłam już wycieńczona ciągłymi atakami i blokowaniem ataków
panny młodej. Mój nowy kolega wykonał mój rozkaz bez chwili wahania.
Cóż, żadne z nas nie miało już ochoty się męczyć z tym potworem. Po
zabiciu jej, na mojej twarzy zagościł na chwilę uśmiech ulgi. Jednak coś
mnie zaczęło irytować… A czyżby zachowanie Miszy, która nam ani trochę
nie pomogła? Po krótkiej wymianie zdań z kobietą, doszliśmy do wniosku,
że zawadza mi i Aresowi. On zaś wygonił ją z naszego pokoju, sugerując
jej aby poszukała sobie jakiegoś miejsca do spania. Niestety oddał jej
jeden z koców. Został nam jeden, wspólny. Trochę mnie przerażał fakt, że
będę całkowicie czuć jego dotyk na swojej skórze. Jednak szybko się
uspokoiłam, ponieważ jakoś bardzo on mi nie przeszkadzał. Położyłam się
plecami do niego, mając nadzieję, że się nie przytuli, ale Ares
najwidoczniej miał inne plany. Przysunął się do mnie, przy okazji
obejmując mnie w pasie swoimi silnymi ramionami. Spojrzałam na niego z
pytaniem, wymalowanym na twarzy.
- Teraz mi jest zimno - wymruczał mi do ucha. Czułam, że było mu bardzo
przyjemnie, chyba aż za bardzo. W dodatku był bardzo zmęczony… Za taką
samowolkę, chciałam się jakoś odegrać. W końcu był mężczyzną, więc…
- Rozgrzać cię? - zapytałam, posyłając w jego stronę zadziorny
uśmieszek. Odwróciłam się twarzą do półnagiego mężczyzny. Położyłam
jedną dłoń na jego brzuchu. Pomimo tego, że jemu było zimno, jego ciało
było ciepłe.
- Hm? - uniósł jedną brew, słysząc moje pytanie. Po jego oczach
widziałam, że robił z siebie małe niewiniątko, który nie zauważył
podtekstu w mojej propozycji. Nic nie mówiąc, powolnym ruchem
przejechałam po jego brzuchu, dopóki nie poczułam bokserek. Podroczyć
się z tym biednym mężczyzną, zawsze mogłam. Miałam wrażenie, że był
zakochany w Taidze i to bez wzajemności. Oboje byliśmy w takiej samej
sytuacji. Co prawda czułam się tak, jakbym zdradzała Mobiusa, jednak on
był zakochany po uszy w naszej dowódczyni.
Ares? XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz