środa, 21 marca 2018

Od Olivii CD Anthares’s

Ares zaatakował potwora z również wielką precyzją. Doskonale walczył. Bez dwóch zdań mogłam powiedzieć, że przed sobą miałam jednego z najlepszych szermierzy z Santari. Miałam cichą nadzieję, że Misza przyłączy się do walki, w końcu nie bez powodu skończyła w takiej drużynie. Jednak się myliłam. Kobieta była jedynie silna w słowach, a w walce była na poziomie dziecka. Jej ciało drżało ze strachu… Jej oczy nie mogły się skupić na jednej rzeczy, tylko latały po wszystkich możliwych stronach. Żałosne. Widać, że nie przeżyła swoje i była traktowana jak księżniczka przez całe swoje dzieciństwo. Nigdy nie stanęła w walce na śmierć i życie. Nigdy nie spojrzała śmierci w oczy. Nigdy nie poczuła jak żniwiarz obejmował jej marne ludzkie ciało swoimi chłodnymi dłońmi. W takich momentach takie osoby, jak ona ginęły pierwsze. Powinna mi i Aresowi dziękować za naszą obecność w tej sytuacji. Dzięki nam miała szanse aby przeżyć. Doskonale wiedzieliśmy, jak silne potrafią być te przebiegłe bestie. Były piekielnie szybkie i często nie dało się ich wytropić przy pomocy psów. Walka z nimi liczyła się z wielką precyzją oraz szybką reakcją. Każda milisekunda mogła dać nam wielką przewagę nad potworem. Ares sobie super radził z potworem, ale nie dałby radę sam na sam. Był paradoksalnie za wolny aby zadać śmiertelne ciosy pannie młodej. Musiałam ją rozproszyć, aby on mógł ją poważnie zranić. W momencie, gdy mężczyzna odskoczył od długich pazurów potwora, zaatakowałam ponownie. Jednak nie unikałam jej ataków. Chciałam aby skupiła się na mnie, zamiast na szermierzu. Udało mi się. Nie unikałam, ale blokowałam i to bardzo skutecznie ataki tej poczwary. Zaczęłam ją poważnie irytować, ponieważ podczas swojej defensywy, często ją delikatnie raniłam. Stała się nieco słabsza niż wcześniej. Jej ruchy stały się bardziej przewidywalne, a co ważniejsze wolne. Podobnie jak człowiek, który się złościł, popełniała zbyt wiele błędów. Na mojej twarzy pojawił się jedynie uśmiech radości. Byłam prze-szczęśliwa tym faktem, że udało mi się zdenerwować tego potwora. Dzięki temu walka z nim była o wiele łatwiejsza. Nie musiałam się martwić tym, że zaraz wykona atak, który będzie na tyle nie do przewidzenia, żeby mnie zabił. W przeciągu następnych kilku minut bestia się zmęczyła. Wraz z Aresem zadawaliśmy jedynie proste ataki. Stwierdziliśmy, że walcząc z takimi przeciwnikami jak panna młoda, to tylko możemy walczyć takim sposobem. Jakbyśmy mieli ją zabić od razu, to nie tylko poznalibyśmy gorzki smak porażki, ale też zostalibyśmy poważnie ranni.
-Ares! Zabij ją! - krzyknęłam do mężczyzny, który miał więcej sił ode mnie. Ja byłam już wycieńczona ciągłymi atakami i blokowaniem ataków panny młodej. Mój nowy kolega wykonał mój rozkaz bez chwili wahania. Cóż, żadne z nas nie miało już ochoty się męczyć z tym potworem. Po zabiciu jej, na mojej twarzy zagościł na chwilę uśmiech ulgi. Jednak coś mnie zaczęło irytować… A czyżby zachowanie Miszy, która nam ani trochę nie pomogła? Po krótkiej wymianie zdań z kobietą, doszliśmy do wniosku, że zawadza mi i Aresowi. On zaś wygonił ją z naszego pokoju, sugerując jej aby poszukała sobie jakiegoś miejsca do spania. Niestety oddał jej jeden z koców. Został nam jeden, wspólny. Trochę mnie przerażał fakt, że będę całkowicie czuć jego dotyk na swojej skórze. Jednak szybko się uspokoiłam, ponieważ jakoś bardzo on mi nie przeszkadzał. Położyłam się plecami do niego, mając nadzieję, że się nie przytuli, ale Ares najwidoczniej miał inne plany. Przysunął się do mnie, przy okazji obejmując mnie w pasie swoimi silnymi ramionami. Spojrzałam na niego z pytaniem, wymalowanym na twarzy.
- Teraz mi jest zimno - wymruczał mi do ucha. Czułam, że było mu bardzo przyjemnie, chyba aż za bardzo. W dodatku był bardzo zmęczony… Za taką samowolkę, chciałam się jakoś odegrać. W końcu był mężczyzną, więc…
- Rozgrzać cię? - zapytałam, posyłając w jego stronę zadziorny uśmieszek. Odwróciłam się twarzą do półnagiego mężczyzny. Położyłam jedną dłoń na jego brzuchu. Pomimo tego, że jemu było zimno, jego ciało było ciepłe.
- Hm? - uniósł jedną brew, słysząc moje pytanie. Po jego oczach widziałam, że robił z siebie małe niewiniątko, który nie zauważył podtekstu w mojej propozycji. Nic nie mówiąc, powolnym ruchem przejechałam po jego brzuchu, dopóki nie poczułam bokserek. Podroczyć się z tym biednym mężczyzną, zawsze mogłam. Miałam wrażenie, że był zakochany w Taidze i to bez wzajemności. Oboje byliśmy w takiej samej sytuacji. Co prawda czułam się tak, jakbym zdradzała Mobiusa, jednak on był zakochany po uszy w naszej dowódczyni.

Ares? XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy