Chłopak patrzył przez chwilę, jak dziewczyna odchodzi. Później zabrał
się do pracy. Odwiedził rodziny zmarłych i pobrał im krew do badań, czy
tego chcieli, czy nie.
Dokładnie zbadał próbki w małym laboratorium, po czym zapisał wyniki na dużej kartce.
-Interesujące... - mruknął. -Przywódczyni będzie wniebowzięta - zaśmiał się, poczuł na sobie wzrok Jojena.
Zignorował kolegę i przeszedł obok niego. Udał się tylko do swojego
mieszkania, by zabrać potrzebne rzeczy. Pistolet, krótki nóż, płaszcz,
zapasowa maska. Wziął też torbę z prowiantem, nie wiadomo, ile potrwa
podróż.
Zabrał też ze sobą kilka specjalistycznych narzędzi, takich jak skalpel
czy woreczek na próbki. Wziął też bandaż i środek odkażający. Później
zostawił swojemu kotu zapas karmy na tydzień i wyszedł, mając nadzieję,
że pupil nie zje wszystkiego naraz.
Powoli ruszył w stronę głównego wyjścia, gdzie miała czekać na niego
Taiga. Smiley musiał przyznać, że była ciekawą osobą, w jednej chwili
była twardą przywódczynią, w drugiej - demonem pożerającym wszystkie
truskawki w okolicy.
Czekała na niego, wyglądała na zniecierpliwioną, co wydało mu się dziwne, ponieważ przyszedł punktualnie.
-Co znowu zrobiłem źle? - zapytał. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć,
jednak przerwał jej. -Właściwie to mam, delikatnie mówiąc, w nosie, co
masz mi teraz do powiedzenia - przewrócił oczami. - Lepiej spójrz na to -
wyjął z kieszeni płaszcza kartkę z wynikami badań.
Taiga wyrwała mu kartkę z dłoni. Rozłożyła ją, po czym przeniosła na nią
swój wzrok. Smiley czekał na jej reakcję, uśmiechając się pod maską.
Zdrowy.
Zdrowy.
Zdrowy.
Zdrowy.
Zdrowy.
Wszyscy byli zdrowi.
"Brak śladów ugryzień czy jakichkolwiek innych śladów walki, choroba przenosi się drogą lotną."
Smiley wyszedł z miasta.
Taiga?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz