Był zły, oj bardzo zły. Za kogo ona się uważała i jakie miała zdanie o
biednym Gabrysiu, aby organizować jakąś niańkę? Oburzył się i obraził,
przez resztę poranka nie odezwał się ani słowem do swojej najukochańszej
ciotki. Nie miał dziesięciu lat, żeby zostawać z opiekunką. Miał już aż
jedenaście, to prawie dorosłość! Zmartwienia zmartwieniami, ale czy to
nie jest przesada? Są bezpieczni w Santari, a jeśli napatoczy się ktoś
nieprzyjemny, nie ma szans, żeby nie znalazła się w pobliżu dobra
duszyczka, która ruszyłaby na pomoc zagrożonemu dziecku. Muszą dbać o
tych, którzy będą się nimi zajmować za kilkadziesiąt lat, gdy będą
siedzieć w swych fotelach i wyobrażać sobie, jak młodzi sobie radzą ze
sztywnymi... Siedzenie i buczenie się na rudowłosą towarzyszkę nie miało
sensu, a uczucie złości powoli przemijało.
– Dlaczego mnie zostawiasz? – zapytał z lekkim smutkiem w głosie.
Kobieta spojrzała na niego, ale nic nie odpowiedziała. Gabryś ponowił
pytanie i wstał ze swojego miejsca. Powoli zbliżał się do niej, a gdy
stał już tuż obok, pozwolił ją sobie przytulić. Zarzucił jej ręce na
szyję i wskoczył na kolana. – Dlaczego?
– Och, jesteś już taki ciężki. – Zaśmiała się, a następnie poczochrała jego włosy. – Spokojnie Gabrysiu, wrócę.
– Kto przyjdzie?
I tu zaczęły się schodki. Carla zaczęła nerwowo drapać po karku, a jej
mina odrobinę się skrzywiła. Nie wiedziała. Nie znała tej osoby, ale
powierzała ją jeden ze swych największych skarbów właśnie jej. Ona chce
się go pozbyć, czy jak? A co jeśli to jest ta osoba, która poluje na
małych chłopców, po czym wywozi gdzieś do lasu, a tam dokonuje mordu?
Nie zostawiaj go głupia.
Nadszedł ten czas, kiedy do ich skromnego mieszkanka przywędrowała na
pozór zagubiona duszyczka. Kiedy Emilia otwarła drzwi i zaprosiła
nieznajomą do środka, Gabryś w tym czasie był zajęty swym zielnikiem.
Ostatnio razem z Carlą znalazł całkiem ładny kwiat, który udało się
rozmnożyć. Część z nich zaczęła żyć na parapecie, natomiast kilka z nich
zostało ususzone... Usłyszał obcy głos, a więc wyszedł rozejrzeć się,
co właściwie się dzieje. Niepewnie wyjrzał zza drzwi pokoju, a kiedy
uznał, że teren jest bezpieczny, wylazł na korytarz. Nie wiedział, jak
dokładnie ma się zachować. Nie był u siebie, a jedynie pomieszkiwał u
niejakiej Emilii. To dziwne, że Carlita ma takie znajomości... Zobaczył
ją. Nieznajomą, która ot tak pojawiła się w tym domku. Zastanawiał się,
czy to jest ta opiekunka, czy może jakaś inna znajoma. Bez zbędnych
ogródek zapytał, co tutaj robi. Chwilę się zawahała, a kiedy
wypowiedziała pierwsze słowa, została całkowicie olana przez Gabriela.
Chłopiec ruszył do kuchni. Nie miał podstaw do tego, by ufać
różowowłosej, która mogłaby coś sprytnego wymyślić, a potem poderżnąć mu
gardełko, gdy ten będzie sobie tak słodko spał. Żartuję nieśmiesznie.
Gabryś po prostu poczuł potrzebę dowiedzenia się tego od kogoś, kogo zna
bardzo dobrze.
– Nowa opiekunka.
Nowa? To on miał jakąś starą? Skrzywił się nieznacznie, ale pokiwał
głową, że rozumie. Rudowłosa położyła dłoń na jego głowie, a następnie
pożegnała z uśmiechem. Nie przekroczyła jeszcze progu, a on już za nią
tęsknił. Odczepił się od niej i postanowił przyjrzeć się bliżej Megumi.
Przyglądał się jej dokładnie i właściwie... Nic ciekawego nie zauważył,
znaczy... Dziewczyna była całkiem urocza i miała parę cech aparycji,
które z pewnością wyróżniałyby ją z tłumu, ale Gabrysiowi nie wydały się
jakieś szczególne. Emilia razem z Carlą opuściły budynek, zostawiając
chłopca pod opieką kobiety, której nie znał... Cudownie.
– Megumi, tak? – zagadnął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Udało mu się,
różowowłosa spojrzała na niego i wyglądało na to, że czeka, aż coś
powie.
– Nie jesteś opiekunką ani z wykształcenia, ani ze stanowiska w azylu, prawda? Czym się zajmujesz?
Megumi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz