niedziela, 18 marca 2018

Od Taigi C.D Smiley'a

Dziewczynko? Dobre sobie, chłopak mógł być maksymalnie o rok starszy, jeśli nie w tym samym wieku, czy też młodszy. Sfrustrowana jego komentarzem odwróciłam się na pięcie, obierając na cel swoje małe mieszkanko. Nawet jeśli byłam zirytowana, to nie miałam zamiaru biegać za lekarzem, który pozjadał wszelkie rozumy. Weszłam zmęczona całym dniem do szarego mieszkania, gdzie po szybkim prysznicu i nałożeniu na siebie piżamy, wskoczyłam pod ciepłą kołdrę, momentalnie zapadając w głęboki sen.
Od rana pełniłam wartę przy głównych drzwiach, pilnując przy tym, wszystkich wartowników. Godziny mijały, ktoś wchodził z oględzin okolicy, ktoś inny wychodził. Taki stan trwał, aż nie przyszedł do mnie mężczyzna. Wyglądał na osobnika w wieku mniej więcej 35 lat, kojarzyłam go jedynie z widzenia, ale nie byłam w stanie powiedzieć o nim czegokolwiek. Usiadł na taborecie pod ścianą i odchrząknął, szukając odpowiednich słów.
- Moja żona... Popełniła wczoraj samobójstwo - Westchnął, przenosząc swój wzrok na podłogę. Odgarnęłam z twarzy kosmyk włosów, patrząc na niego obojętnie.
- To częste w tych czasach, ludzie nie wytrzymują psychicznie, wolą sami odebrać sobie życie niż zginąć za zewnątrz - wzruszyłam ramionami, opierając się o stół, który swą budową bardziej przypominał mimo wszystko biurko.
- To nie tak! Ona była radosna, zawsze miała nadzieje, nie mogła się zabić! - Dopiero teraz na mnie spojrzał, ze łzami w oczach.
- Musiała udawać. Chyba, że chce mi Pan powiedzieć, że ktoś ją zabił - Przewróciłam oczami.
- To z pewnością było morderstwo! Ona by tego nie zrobiła - Pomimo moich ciągłych zapewnień mężczyzna i tak upierał się, że ktoś zabił jego żonę. Wydawało mi się to irracjonalne. Kto mógłby zabić drugą osobę, wiedząc, jakie mamy zapotrzebowanie na żywe istoty, zdolne do jakiejkolwiek pracy. Po kilkunastu minutach miała serdecznie dosyć jego jęków. Czułam, że jestem bliska pęknięcia i uderzenie go.
- Dobrze, pójdę do naszych lekarzy i sprawdzę co i jak, ale przestań mi proszę truć! - Jęknęłam łapiąc się za głowę, która od jego ciągłego badania, zaczynała pulsować. Zapytałam jeszcze o dane personalne kobiety i nie chcąc przedłużać poszłam do niewielkiego budynku, gdzie znajdowało się pomieszczenie dla lekarzy. Jeśli zginęła wczoraj, to jej zwłoki nie powinny być jeszcze spalone. Zapukałam dwa razy w ciężkie drzwi, wchodząc do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Jojen, bandażujący ranę jednej z kucharek. Podniosłam pytająco wzrok.
- Dzień dobry, przecięłam się podczas obierania ziemniaków, nic wielkiego, ale lepiej odkazić ranę- Wyjaśniła z niezgrabnym uśmiechem.
- Dzień dobry - Skinęłam głową, wchodząc w głąb pomieszczenia, gdzie odnalazłam również bladego mężczyznę z wczoraj.
- Coś się stało? Dolegliwości wróciły? - Jojen spojrzał na mnie kątem oka bacznie obserwując. No tak, kilka dni temu dawał mi trochę proszków na bóle i bandażował wszelkie rany.Trzeba przyznać, że wszystkie swoje obowiązki wypełniał z należytą starannością.
- Nie, ze mną w porządku. Muszę sprawdzić ciało jednej kobiety, wczoraj popełniła samobójstwo jednak jej mąż twierdzi inaczej. Lara Sember - Ułożyłam dłonie na talii, czekając na jakiekolwiek informację z ich strony.
- Tak, to prawda. Podcięła sobie żyły scyzorykiem - Smiley, nawet nie wyjrzał znad papierów. Domyślam się, że po jakimś czasie obejmowania tego stanowiska takie informacje stały się dla nich codziennością. Zresztą i dla mnie widok krwi, czy też trupa, nie stanowi już nic innego, jak zwykłego krajobrazu widzianego każdego dnia.
- Mimo wszystko chce się upewnić osobiście.
- Może Pani dowódczyni myśli, że jeden z nas jest mordercą? - Pomimo iż miał na twarzy maskę, mogłabym się założyć, że właśnie teraz na jego twarzy zagościł uśmiech. Westchnęłam z irytacją, unosząc wzrok ku górze, jakbym szukała tam pomocy.
- Nie, aczkolwiek muszę sprawdzać takie zawiadomienia - Powiedziałam, starając się zachować naturalny ton głosu. Dostałam jedną z białych maseczek.
- Lepiej założyć - Rzucił czarnowłosy, otwierając przede mną stalowe drzwi, za którymi kryły się kręte schody. Prosektorium. W sumie byłam tam może raz, ciekawe czy coś zmienili w wystroju.

Smiley?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy