Zmierzył ją wzrokiem. Całkiem wysoka, zwykle osobniki płci pięknej,
które spotykał mierzyły nie więcej niż metr pięćdziesiąt. Może wtedy
jakimś magicznym sposobem znalazł się w krainie Hobbitów? Tak się kończy
testowanie na sobie leków własnej roboty.
-Jakiej wyprawie? - zapytał tonem mówiącym, że tak właściwie to niezbyt go to interesuje.
-Nie twoja sprawa - odpowiedziała z pełnymi ustami.
-To nie - wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
Dziewczyna na moment przestała żuć, spojrzała na niego. Przełknęła szybko to, co miała w ustach.
-Nie będziesz dopytywał? - zapytała wyraźnie zaskoczona.
-Po co? Nie wtykam nosa w nieswoje sprawy. Właściwie to zapytałem tylko z
grzeczności - mówił, chowając dolną część twarzy za zapiętym płaszczem.
Nie chciał, żeby zobaczyła jego nienaturalnie szpiczaste zęby.
Co prawda było ciemno i mało co było widoczne, jednak przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
Dziewczyna wróciła do jedzenia, widocznie nie za bardzo wiedząc, co
powiedzieć. Smiley uśmiechnął się delikatnie, zadowolony z tego, jakie
wrażenie na niej wywarł.
Zakręcił kluczami na palcu lewej dłoni.
-Pospiesz się - chwycił je i schował do kieszeni. -Nie mam całej nocy.
Pomyśleć, że miły spacer może się zmienić w coś takiego...
-Już, już - wcisnęła pozostałości posiłku do ust i ruszyła w kierunku wyjścia.
Smiley zamknął za nią drzwi i schował klucze do jednej z kieszeni swojego płaszcza.
-Ty pomogłeś wtedy Jojenowi z tą dziewczynką? - zapytała nagle.
-Masz na myśli tą, którą porwały zombie? Owszem. To ja ją zastrzeliłem - powiedział bez nutki poczucia winy.
-Mówisz o tym tak, jakby cię to nie obchodziło.
-Jej nie dało się już pomóc - powiedział, wzdychając. -W sumie dało się -
wyprostował się, po czym spojrzał na Taigę. -I to zrobiłem. W jedyny
możliwy sposób.
-Co na to Jojen?
-Jojen twierdzi, że był sposób, aby wyzdrowiała. Ja uważam, że nie ma
leku na to świństwo. Wybacz na chwilę - powiedział nagle i zniknął
między budynkami.
Wszedł po schodkach najciszej jak potrafił. Otworzył drzwi swojego
mieszkania i wszedł do środka, od razu kierując się w stronę półki, na
której zostawił maskę.
Założył ją i spojrzał w lustro. Upewnił się, że jest dobrze umocowana i
wyszedł z mieszkania, po czym zamknął drzwi i wrócił do Taigi.
-Teraz możemy rozmawiać - powiedział.-Na czym ja to... ach, tak, nie ma
leku na to świństwo. W końcu wszyscy zginiemy, bam - klasnął w dłonie,
patrząc na towarzyszkę swoimi dużymi, czerwonymi oczami.-Jojen to dobry
chłopak, ale musi się jeszcze wiele nauczyć.
-Tak...- mruknęła. Chyba uważała, że jest dziwny.
Jak każdy. Kogokolwiek nie spotykał, wszyscy patrzyli na niego tak samo -
jak na dziwaka. No bo jak można patrzeć na kogoś, kto mówi o zabijaniu
małych dziewczynek z takim spokojem i o końcu świata z taką fascynacją?
-Po co ci ta maska? - zapytała.
-Po coś. Mam swoje powody, dziewczynko.
-Dziew... co?
Zaśmiał się, po czym po prostu ruszył przed siebie, zostawiając Taigę w tyle. Zastanawiał się, czy zdecyduje się za nim pójść.
Taiga? Zdecydujesz się, czy uciekniesz od świra? :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz