Do jego pokoju wpadały pierwsze promienie słońca, które padały prosto na
jego oczy. Zrobiło mu się nieprzyjemnie, więc się obudził. Niepewnie
rozejrzał się po pomieszczeniu, wciąż jeszcze leżąc. Bardzo często
zapominał o apokalipsie, bo w rzeczywistości rzadko kiedy ktoś zdobył
się na to, aby powiedzieć Gabrysiowi, że jutro mur może nie wytrzymać, a
miasto zapełni się sztywnymi. Może równie dobrze komuś podpaść i każą
mu znaleźć inne schronienie, a to będzie złe. Znaczy, jest mało osób,
które wyglądają na bardzo przykre i nieprzyjemne, ale kto wie, jakie
perełki znaleźli sobie tutaj tymczasowy domek. Wykopał się spod kocyka, a
następnie podniósł się do siadu. Podniósł głowę nieco wyżej i spoglądał
przez okno na ledwo żywe uliczki. Większość ludzi kierowała się w
stronę stołówki po swoje racje żywnościowe, inni zabierali się do pracy.
Przetarł twarz, a następnie wstał z łóżka i ruszył w kierunku salonu.
Rozejrzał się, szukając swojej przyjaciółki. Słodko drzemała sobie na
kanapie, co odrobinę zdziwiło jedenastolatka. Zazwyczaj to ona wstawała
tuż przed nim, a następnie walczyła przeciwko jego snom. To była ta
okazja, w której mógł się odwdzięczyć za te niemiłe pobudki! Powoli i
cichutko zakradł się do opiekunki, a kiedy miał już ją wystraszyć –
rozmyślił się. Jeszcze by się wkurzyła i sama zadbałaby o to, aby nie
czuł się za dobrze w Santari i sama stałaby się dręczycielką. Wzdrygnął
się na samą myśl, co Carla mogłaby mu złego zrobić za obudzenie w
nieprzyjemny sposób. Jeszcze, gdyby przedstawił powody, dlaczego to
zrobił... Oj, prosiłby o śmierć od umarlaków. Musiała być bardzo
zmęczona, skoro jeszcze śpi, więc nie mógłby jej zrobić tak wielkiej
krzywdy, jak przerwanie słodkiego snu. Odgarnął parę kosmyków z jej
czoła, a następnie poprawił kocyk, którym była owinięta. Gdyby się
przewróciła na drugi bok, jej okrycie stałoby się jej własną pułapką.
Zabrała głębszy wdech, a przez to serce Gabrysia na chwilę przestało
bić. Przestraszył się, że coś poszło mu nie tak i jego przygoda
skończyłaby się szybciej, niż moglibyśmy na to obstawić... Cudowne lanie
wody o poranku, a swoją drogą... Bardzo tęskni za tymi długimi i
gorącymi kąpielami.
Zasiadł przy małym stolikiem niczym pan na włościach. Zadowolony z tego,
że dziś zamiast zwykłej szklanki wody otrzymał również odrobinę soku.
Tak dawno nie miał niczego słodkiego, że każda kropla napoju sprawiała
mu wielką przyjemność. Szkoda, że nie zaserwowali jakiegoś smacznego
deserku, tylko kromkę suchego chleba. Halo, nie po to haruje przy tych
zwierzętach, żeby teraz dostać odrobinę pieczywa. Rozumiemy, że zapasy
są ograniczone i w ogóle, no ale raz na jakiś czas można przecież
zaszaleć... Wtem uwagę chłopca przykuła pewna kobieta. Kobieta, którą
widział na początku, gdy dopiero dotarł do Santari. Nie miał z nią
bezpośredniego kontaktu, ale widział, że rozmawia z Carlą. Nie usłyszał
za wiele, ale sądząc po ich mimice i ruchach mógł stwierdzić, że mają ze
sobą całkiem dobry kontakt. Było to dla niego dziwne. Nie spodziewał
się, że któryś ze znajomych rudowłosej utrzymał się przy życiu i
spotkają się właśnie w tym miejscu... Skoro jego opiekunka przepada za
tą dziewczyną, chciałby ją poznać bliżej. Może nie odtrąci zagubionego
jedenastolatka i nieco opowie o swojej przeszłości, w której brała
udział Carlita? Bez dłuższej zwłoki wstał na swoje krzesło i zaczął
machać w stronę blondynki, której kolor włosów był na tyle brudny, że z
trudem stwierdziłby, że to faktycznie blondynka. Uśmiechnął się do niej
szeroko i nie zwracając uwagi na to, że wszyscy patrzą właśnie na niego,
zawołał:
– Emisia! Zjedz ze mną śniadanie!
Misja zaliczona. Dziewczyna zaczęła się rozglądać, a potem jak gdyby
nigdy nic postawiła parę kroków do przodu. Udajemy, że nie słyszymy?
Och, może nie wie, że to chodzi właśnie o nią? Gabryś zeskoczył na
podłogę i na raz wypił całą zawartość szklanki. Postanowił ją złapać,
zanim całkowicie mu zniknie. W końcu nie może przegapić takiej okazji! W
końcu ktoś, kto zna kogoś, kto jest znany jemu...
Nehemia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz